Ekspansywna polityka monetarna prowadzona od kwartału przez Narodowy Bank Polski zaczyna powoli odbijać się wzrostem inflacji, która wg członków banku centralnego nie miała stanowić realnego zagrożenia dla polskiej gospodarki w najbliższych miesiącach. Dane opublikowane przez GUS mówią jednak co innego. Czyżby NBP przeholował ze stymulowaniem gospodarki?
We wtorek 30 czerwca GUS opublikował odczyty, tzw. szybki szacunek, dotyczące inflacji CPI w czerwcu. Okazały się one zaskakująco wysokie - dynamika wzrostu cen towarów i usług w czerwcu wyniosła aż 3,3% w perspektywie rocznej, wobec rynkowych oczekiwań na poziomie 2,8%. W porównaniu do maja koszyk CPI podrożał o 0,7%.
Oznacza to, że jak dotąd - mimo spowolnienia gospodarczego wywołanego globalną sytuacją epidemiczną - stopa inflacji znajdowała się poniżej 3% zaledwie raz, w poprzednim miesiącu (maju), kiedy odczyt CPI wyniósł 2,9%. W kwietniu inflacja wyniosła 3,4%, zaś we wcześniejszych miesiącach 2020 r. znacząco przekraczała 4%.
Warto przypomnieć, że cel inflacyjny NBP to 2,5% z odchyleniem do 1% w każdą stronę, co sugeruje że przy tej dynamice wzrostu inflacji i bardzo niskich stopach procentowych (0,10% stopy referencyjnej), najbliższe miesiące mogą przynieść wykroczenie poza margines celu inflacyjnego.
Sytuacja, w której inflacja jest wysoka w stosunku do niemal zerowych stóp procentowych jest wyjątkowo niekorzystna dla konsumentów, szczególnie tych akumulujących kapitał (oszczędzających).
Na czerwcowy wzrost poziomu inflacji wpływ miała drożejąca żywność (o 5,8% r/r) oraz energia (5,1% r/r), wciąż jednak wartość koszyka CPI jest zaniżana przez znacznie niższe niż w zeszłym roku ceny ropy naftowej, przekładające się na tańsze paliwa.