Prezydent Andrzej Duda po raz kolejny potwierdził, że jest zwolennikiem wprowadzenia kontrowersyjnego pomysłu powiązania wysokości emerytur ze stażem pracy. We wtorek 5 maja podpisał umowę z Solidarnością, w której zadeklarował, że w przypadku wyboru na drugą kadencję będzie dążył do wprowadzenia emerytur stażowych. Co ciekawe, obietnica ta pojawiła się po raz pierwszy już w 2015 r., zanim jeszcze Andrzej Duda objął urząd prezydenta. Dzisiejsza deklaracja bez wątpienia jest kontynuacją kampanii wyborczej, której kontrkandydaci obecnego prezydenta na dobrą sprawę prowadzić nie mogą, ze względu na sytuację epidemiczną w kraju.
Andrzej Duda w podpisanej w siedzibie Solidarności umowie obiecał kontynuację wysiłków w celu wprowadzenia emerytury stażowej, ponadto deklarując wprowadzenie dodatku solidarnościowego dla osób, które straciły zatrudnienie z powodu spowolnienia gospodarczego wywołanego przez pandemię koronawirusa.
Pomysł wprowadzenia emerytur stażowych został po raz pierwszy precyzyjnie wyrażony przez Kancelarię Prezydenta dopiero w połowie grudnia zeszłego roku, czyli pod sam koniec obecnej kadencji Andrzeja Dudy. Koncepcja emerytury stażowej zakłada, że prawo do uzyskania świadczenia emerytalnego uzyskują osoby po przepracowaniu ustalonej liczby lat, a nie zaś po osiągnięciu konkretnego wieku, jak ma to miejsce obecnie. Wg wstępnych propozycji Kancelarii Prezydenta, staż pracy uprawniający do przejścia na emeryturę miałby wynosić 35 lat dla kobiet oraz 40 lat dla mężczyzn. Oznacza to, że kobieta która rozpoczęła pracę zawodową po osiągnięciu pełnoletności mogłaby przejść na emeryturę już w wieku 53 lat, zaś mężczyzna w wieku zaledwie 58 lat. Obecnie zaś, i tak już po obniżeniu wieku emerytalnego, kobiety mogą przejść na emeryturę w wieku 60 lat, mężczyźni zaś pięć lat później.
Więcej na temat niebezpieczeństw związanych z planami wprowadzenia emerytur stażowych w artykule:
