Artykuł z serii: "Piotr Kuczyński dla iWealth"
W Polsce rynek akcji i walutowy był bardzo słaby (wnioski na końcu komentarza). Zaczęło się już w piątek, kiedy to opublikowano wstępne dane o PKB (5,1% r/r – oczekiwano 4,7%), ale dane nie miały najmniejszego wpływu na nastroje. WIG20 rozpoczął od zwyżki, a potem cały czas się osuwał kończąc dzień spadkiem o 0,35%. Nie pomógł też złotemu, który nadal tracił.
W poniedziałek było jeszcze gorzej, chociaż dość podobnie, bo znowu rozpoczęliśmy od zwyżki indeksów, które powoli opadały, a pod koniec sesji przyśpieszyły – WIG20 stracił 0,98% dotykając wsparcia, którego przełamanie otwierałoby drogę do spadku o kolejne 65 pkt. Najmocniej spadały ceny akcji spółek wydobywczych oraz PKN Orlen. Nawet indeks banków (rosnący przez całą sesję) zakończył dzień mikroskopijnym spadkiem.
We wtorek inwestorzy byli już tak mocno zniechęceni zachowaniem naszego rynku akcji, że od początku sesji indeks WIG20 trzymał się tuż nad linią poziomu neutralnego i tak (wzrostem o 0,21%) dzień zakończył. Niczego nowego nie zobaczyliśmy też w środę. Znowu początek sesji mocny, potem osuwające się indeksy i bardzo słaba końcówka – WIG20 stracił kolejne 0,96% i pokonał wsparcie otwierając drogę ku bardzo mocnemu wsparciu na poziomie 2.270 pkt.
Ta demonstracyjna wręcz słabość, widoczna była jeszcze bardziej w czwartek rano, kiedy to indeksy w Niemczech i Francji kosmetycznie rosły lub trzymały się blisko poziomu neutralnego, a u nas WIG20 tracił około półtora procent testując kolejne wsparcie techniczne. Im dłużej trwała sesja tym bardziej nasilała się wyprzedaż. Najmocniej wpływały na zachowanie indeksu spadki cen akcji KGHM i PZU (po publikacji raportu kwartalnego).
Słaby początek sesji w USA i wymuszone nim niewielkie spadki indeksów w Europie nie mogły pomóc naszym bykom. WIG20 stracił 1,99% i zatrzymał się na wsparciu, którego pokonanie otwierałoby drogę ku kolejnemu, poważnemu, wsparciu na poziomie 2.200 pkt.
Polski rynek walutowy
Wielu obserwatorów (tych politycznych) przypisuje utrzymującą się słabość złotego i GPW sytuacji na granicy z Białorusią, ale ja nie podzielam ich zdania. Wystarczy spojrzeć na forinta i na koronę czeską oraz (a raczej przede wszystkim) na kurs EUR/USD, żeby stwierdzić, że na zachowanie naszej waluty wpływ ma spadek kursu EUR/USD oraz zachowawcza polityka RPP.
W poniedziałek rano widać było na wykresach coś, co można było nazwać po prostu korektą lub interwencją NBP lub innego podmiotu publicznego. Kursy szybko spadały mimo tego, że kurs EUR/USD delikatnie się obniżał. Być może czekano jednak po prostu na oficjalne dane o inflacji, a jak okazało się, że dane nie zostały w górę zweryfikowane to kursy walut zawróciły. Dzień zakończył się (mimo dużego spadku EUR/USD) neutralnie dla EUR/PLN i CHF/PLN oraz wzrostem USD/PLN. Niespecjalnie złotemu pomogło to, że prezes NBP Adam Glapiński znowu zmienił zdanie i mówił o możliwej podwyżce stóp.
Takie zachowanie mogło sygnalizować, że rynek zaczyna się uspakajać, ale we wtorek od rana kursy walut już rosły, mimo że na rynku EUR/USD panował spokój. W okolicach południa przyszła kontra, ale nie wystarczyła do opanowania zwyżek kursów. Duży spadek kursu EUR/USD wymusił osłabienie naszej waluty. Najbardziej widoczne było to na USD/PLN, ale CHF/PLN ustanawiał nowe rekordy (w cenach końca dnia).
Nawiasem mówiąc Narodowy Bank Węgier po raz szósty z rzędu podniósł stopy procentowe - referencyjna stopa procentowa została podwyższona z 1,8 proc. do 2,1 proc. (inflacja 6,5%). Być może to było chwilowym osłabieniem trendu na wzrost kursów walut na naszym rynku.
W czwartek rynek rozpoczął dzień od korekty – kursy spadały, ale według mnie tylko dlatego, że na rynku EUR/USD zaczęto realizować zyski i ten kurs rano rósł. Jednak przed rozpoczęciem sesji w USA już nic z tych spadków nie zostało. EUR/USD nadal barwił się na zielono, ale u nas kursy wróciły do poziomów ze środy, a potem EUR/PLN i CHF/PLN nawet się zazieleniły.
Twierdzę, że rynek targa tygrysa za wąsy – tygrysem jest oczywiście NBP ewentualnie BGK. Nie wiem, na co czekają, ale nie ulega wątpliwości, że niedługo dojdzie do interwencji, która co prawda trendu nie zmieni, ale osłabiania złotego znacznie spowolni. Nadal tak uważam, bo słaby złoty zwiększa inflację, a to zarówno RPP jak i rządowi podobać się (już) nie może.