Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Oddzielając ziarno od plew. Rzecz o wskaźnikach

|
selectedselectedselected
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Z przeróżnych statystyk dostępnych w Polsce czy w innych krajach dowiedzieć się możemy, iż jedynie 5-10% inwestorów indywidualnych można określić mianem zarabiających. Warto jednak uświadomić sobie, iż pod tym terminem zazwyczaj rozumie się inwestorów którzy w ostatnim roku osiągnęli pozytywny rezultat mierzony na koniec okresu rozliczeniowego. W rzeczywistości tych, których określić możemy mianem faktycznie zarabiających jest jeszcze mniej. Skoro większość inwestorów traci, to czemu powielamy ich błędy? Droga do sukcesu znajduje się zupełnie gdzie indziej.

 

Podczas swojej kilkunastoletniej obecności na rynkach zdążyłem zapoznać się chyba z każdą dostępną techniką inwestycyjną. Wiele z nich musiałem poznać ponieważ były przedmiotem egzaminów w których brałem udział. Inne poznawałem z własnej inicjatywy i z czystą przyjemnością. Nie piszę o tym, aby się chwalić, ponieważ nie ma czym. Z perspektywy tych wszystkich lat zupełnie świadomie mogę powiedzieć, iż 90% tego czego się nauczyłem było zupełnie nieprzydatne w procesie inwestowania. Sukces kryje się bowiem zupełnie gdzie indziej. Nie znaczy to jednak, iż odradzam naukę tych wszystkich technik i sposobów podejścia do rynku. Myślę, że odrzucić je można dopiero po tym, gdy poznamy ich bezużyteczność. Zapewne każdy musi przez to przejść, aby doświadczyć tego na własnej skórze.

 

O co zatem chodzi w inwestowaniu? Zacznijmy od tego, o co nie chodzi. Wbrew pozorom wcale nie chodzi o znajomość jak największej ilości technik i wskaźników. Sukces nie kryje się w ilości. Nie kryje się też w jakości tych narzędzi, bowiem wszystkie one opisują dokładnie to samo – cenę. Tyle, że robią to z różnych perspektyw. Myślę że intuicyjnie każdy z nas rozumie, iż aby osiągnąć sukces nie można robić tego, co robi każdy inny uczestnik handlu. Jeśli 90% inwestorów traci, to aby osiągnąć sukces nie można robić tego co oni. Niestety większość inwestorów właśnie to robi.

Reklama

 

Wskaźniki są przereklamowane

Wskaźniki to jak pamiętam ulubiony temat każdego, początkującego inwestora. Przypominam sobie, jak bardzo zafascynowany byłem ich działaniem. Począwszy od najprostszych, dostępnych na każdej platformie, po te najbardziej wyrafinowane. Z czasem sam zacząłem tworzyć wskaźniki w oparciu o własnej obserwacje. Potem przyszła kolej na systemy transakcyjne – ale to temat na inną dyskusję. W pewnym momencie miałem na swoim komputerze ponad 300 wskaźników. Jak to wpłynęło na moją grę? Zupełnie nie wpłynęło. Po pewnym czasie okazuje się bowiem, iż żaden wskaźnik nie jest w stanie opisać rynku w taki sposób, aby można było zdobyć długotrwałą przewagę nad innymi uczestnikami rynku. Uświadomienie sobie tego faktu jest doświadczeniem równie smutnym, jak odkrycie w dzieciństwie, iż Święty Mikołaj nie istnieje.

 

Ale czy może być inaczej? Zastanówmy się głębiej nad tym, czym naprawdę są wskaźniki i jaka jest ich natura. Każdy wskaźnik jest ostatecznie tylko i wyłącznie formułą matematyczną, opartą na cenie. W niektórych przypadkach również na wolumenie, ale dla uproszczenia sprawy zostańmy przy cenie, gdyż na rynku FX trudno o miarodajne informacje o obrocie. Każdy wskaźnik zawiera w swej konstrukcji element ceny- może być to cena zamknięcia (CLOSE), otwarcia (OPEN), najwyższa (HIGH) lub najniższa (LOW). Możemy też spotkać się z różnymi pochodnymi tych cen – medianami itp. Tak czy inaczej wszystkie opierają się na cenie, jako informacji wyjściowej. Oczywiście każdy wskaźnik może operować elementem ceny na różne sposoby – wszystko w zależności od tego, czego oczekujemy i co chcemy uzyskać. W gruncie rzeczy jednak, podstawą jest cena – z tym zgodzi się chyba każdy.

 

Prawdziwa natura wskaźników

Reklama

Pomyśkmy więc przez chwilę, co tak naprawdę pokazują nam wskaźniki? Choć nie wiem jak bardzo różniłyby się wizualnie między sobą, to zawsze jednak opierają się na cenie. Czy to będą średnie ruchome, czy oscylatory – każdy z nich do ostatecznego wyliczenia swej wartości potrzebuje tego elementu wejściowego, którym jest cena. Nie da się napisać wskaźnika, który nie będzie opierał się w żaden sposób na cenie. To znaczy można, ale będzie on bezwartościowy gdyż będzie się odwoływał do wartości, których na wykresie nie ma i na których nam nie zależy (spróbujcie grać w oparciu o średnią ruchomą opartą na temperaturze w ciągu dnia… nonsens, prawda?). Wskaźniki z definicji bowiem mierzą zależności, jakie zachodzą między poszczególnymi elementami szeregu cen.

Jeśli zgodzimy się z powyższym, iż wskaźniki opierają się na cenie, to dochodzimy do kolejnego wniosku. Wszystko to co widzimy na wskaźniku, jest tylko pochodną tego, co widoczne jest już na wykresie cen. Innymi słowy – wskaźnik nie może zawierać nic (nie może opierać się na niczym innym), czego i tak już nie ma na wykresie cen. W rzeczywistości mamy bowiem wykres cen który jest podstawowym źródłem danych. Cała reszta (w tym wskaźniki) to jedynie próba przedstawienia tego co już mamy na wykresie cen, tylko w innej formie graficznej. Ciekawe? Co gorsza – okazuje się, że wskaźniki są de facto elementem wtórnym i zaciemniającym faktyczną rzeczywistość, którą jest sama cena. Żaden wskaźnik, nie pokaże nam nic więcej niż pokazuje cena. Wszystko to jest już zawarte w cenie. Aby zobrazować ten paradoks posłużę się przykładem. Wyobraźcie sobie, że śledzimy ruchy pieszego, patrząc na cień jaki rzuca na ziemię. Właśnie tym dokładnie jest analizowanie wykresu cen przez pryzmat wskaźników.

 

Jeśli w tym momencie poczuli Państwo zawód lub nawet smutek, to znaczy że wszystko jest w porządku. W ten sposób rozstajemy się z mitami – a to czasami jest bolesne. Czytelników którzy poczuli się oburzeni uspokajam – używanie wskaźników jest dopuszczalne. O ile oczywiście jesteśmy świadomi tego, co one faktycznie pokazują. Gołym okiem czasami nie da się uchwycić całego wykresu i wskaźnik może pomóc. Nigdy jednak nie należy traktować jego wskazań jako decydujących. Zawsze należy też pamiętać, że wskaźnik jest opóźniony względem ceny. Natomiast te które nazywamy „wyprzedzającymi” są de facto jedynie wróżeniem z fusów.

Jeśli nie wskaźniki, to co? Odpowiedź znaleźć można w moim artykule. Cena. To jest cel, do którego powinien dążyć każdy inwestor. Czerpać wiedzę u podstaw. Poznawać zachowanie rynków i rozumieć, że stoją za nimi żywe istoty, które da się rozszyfrować.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Sylwester Majewski

Sylwester Majewski

Sylwester Majewski jest niezależnym inwestorem, analitykiem i dziennikarzem znanego na świecie portalu Finance Magnates . Z rynkiem FX związany jest od 2003 roku, a z rynkami kapitałowymi od 1996. W ostatniej dekadzie brał udział w szeregu inicjatyw związanych z rynkiem. Był współwłaścicielem, nadzorowanej przez NFA, firmy brokerskiej Spencer FX(USA). Jest też posiadaczem dyplomu Brytyjskiego Stowarzyszenia Analityków Technicznych(STA).


Reklama
Reklama