Ostatnie miesiące to okres, w którym rynek odniesienie ‘rynek nieregulowany’ zaczyna coraz mniej pasować do rynku Forex. Oczywiście wciąż nie ma jednej instytucji, która odpowiadałaby za regulację i nadzór nad rynkiem, ale krajowe instytucje dość mocno zacieśniają regulacje na obszarach przez siebie nadzorowanych. Czy Hiszpania będzie kolejnym takim krajem?
Nie licząc Polski (ograniczenie maksymalnego poziomu dźwigni do 1:100), w ostatnim czasie wielu europejskich regulatorów wprowadziło istotne zmiany regulacyjne na rynku FX. W znacznej mierze są to kraje tzw. ‘Zachodu’.
- CySEC (Cypr) i FCA (Wielka Brytania) – zakaz oferowania bonusów do depozytów i ograniczenie maksymalnego poziomu dźwigni.
- BaFin (Niemcy) – obowiązkowa ochrona przed ujemnym saldem.
- AMF (Francja) i AFM (Holandia) – zakaz reklam dotyczących produktów związanych z rynkiem FX.
- FSMA (Belgia) – rynek FX zamknięty dla klientów detalicznych.
- CMB (Turcja) – drastyczne ograniczenie maksymalnego poziomu dźwigni (1:10!) i wymóg minimalnego depozytu na poziomie 50 tys. lir (ok. 13,5 tys. dolarów).
W tym tygodniu o planowanych zmianach informował również irlandzki regulator, który rozważa pójść w kierunku rozwiązań przyjętych w Belgii lub Wielkiej Brytanii (czytaj więcej).
Wczoraj kolejny regulator zasygnalizował, że zamierza przyjrzeć się produktom o podwyższonym ryzyku. Za takie należy uważać kontrakty CFD oferowane klientom detalicznym rynku Forex. Hiszpański CNMV (Comisión Nacional del Mercado de Valores) zdefiniował swoje cele na lata 2017-2018. Jeden z czterech obszarów, na których zamierza się skupić, dotyczy „analizy inicjatyw, dotyczących złożonych produktów o wysokim ryzyku”.
Na ten moment nie znane są żadne szczegóły, ani kierunek potencjalnych działań regulatora.