Dolar amerykański ma gorszy okres, co było sygnalizowane przez negatywną dywergencją na wskaźniku MACD. Ciekawe czy to tylko zadyszka, czy początek zmiany nastawienia inwestorów do tej waluty.
Po stronie deprecjacji należy zapisać przełamaną linii trendu wzrostowego oraz wczorajsze spadki poniżej 92.30. Poziom ten miał szanse być wsparciem geometrycznym wynikającym z kierunkowego mierzenia Fibonacciego. Dzisiejsze minima są o 15 punktów niżej i z chirurgiczną precyzją wskazują na drugą linię siatki Fibonacciego, czyli 38.2%. Szkoda, że ten pomiar kontratakujący nie nałożył się z linię FE100, wówczas można byłoby mówić o nieprzypadkowej koincydencji tych pomiarów.
Teraz każdy z nich należy traktować oddzielnie, choć taki układ poziomych linii daje jeszcze nadzieje na powrót w stronę oporu 93.15. Dalej nie będę sięgał, gdyż negatywne sygnały przysłaniają te wskazujące na wzrosty.
Jeżeli czarne świece nadal będą się pojawiać, to warto przywołać niższe wsparcie 91.70. Znajduje się ono blisko kolejnej linii z siatki Fibonacciego, czyli 50%. Jest to jednocześnie ostatni dołek, który pasuje do definicji trendu wzrostowego.
Podsumowując, spadki wartości dolara przybierają na sile. Okolice 92.15 mogą być lokalnym wsparciem, które pozwoli na chwilowe wyhamowani bieżącej tendencji. Zapewne popołudniowe dane z USA przyniosą dodatkowe argumenty i potwierdzenie, czy dolar nadal jest mocną waluta.