Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Czy rynek akcji ma szanse w starciu z lokatami bankowymi gwarantującymi 10% rocznie?

|
selectedselectedselected
Czy rynek akcji ma szanse w starciu z lokatami bankowymi gwarantującymi 10% rocznie? | FXMAG INWESTOR
freepik.com
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Zapraszamy na pierwszą w tym roku analizę rynków z CMC Markets. Po raz pierwszy naszym gościem był Daniel Kostecki, który od tego roku będzie pełnił rolę analityka CMC. Rozmowa dotyczy sytuacji na czołowych indeksach w USA, kondycji warszawskiej giełdy, a także tegorocznych perspektyw dla bitcoina.

 

 

Reklama

Darek Dziduch: dużo mówi się o tym, że po niedawnej korekcie wzrostowej na amerykańskich indeksach, z której niewiele już zostało, przyjdzie czas na prawdziwe spadki i pogłębianie dołków na S&P500 oraz Nasdaq-100. Czy wg Ciebie sentyment rzeczywiście jest tak negatywny dla giełdy w USA?

Daniel Kostecki: Zdaniem wielu osób, jeżeli ta recesja, o której się ciągle mówi, rzeczywiście nastąpi, to można powiedzieć, że czeka nas… najbardziej oczekiwana recesja w historii recesji. Nigdy tyle się o niej nie mówiło, co teraz i nigdy nikt tak mocno jej nie oczekiwał. To oznacza, że rynki finansowe mogą być na nią w sporym stopniu przygotowane. Czy to jest etap przed kolejnym wielkim krachem? Tak oczywiście może być, gdyby doszło do bardzo istotnego spowolnienia gospodarczego w Europie, w Stanach Zjednoczonych, no i oczywiście w Chinach. Natomiast to właśnie Chiny próbują być tym motorem napędowym dla świata i to spowolnienie może być tam słabsze niż w USA czy przede wszystkim w Europie.

To daje trochę nadziei, że nie będzie jednak aż tak źle. Co do samych indeksów giełdowych w Stanach Zjednoczonych, to można powiedzieć, że z logicznego punktu widzenia obecne wyceny nie są zbyt korzystne, przy założeniu wysokości stopy wolnej od ryzyka. Za chwilę dolar amerykański bez żadnego ryzyka będzie oprocentowany niemal na 5%. Natomiast najprostszy wskaźnik dla S&P500, czyli wyprzedzający P/E, wynosi obecnie koło 17. wydaje się, że gdyby był on bliżej 13-14, to mógłby być jednak bardziej logicznym wyborem dla 5% stopy wolnej od ryzyka na dolarze. Mamy też relatywnie wysoką oczekiwaną zmienność na indeksie VIX, czyli te stopy zwrotu na indeksie S&P500 mogą być mocno rozstrzelone, szczególnie w porównaniu do poziomów przed pandemią. A z kolei wspomniana stopa wolna od ryzyka jest już naprawdę relatywnie wysoka. Wyceny amerykańskich spółek wciąż natomiast nie są jakoś bardzo atrakcyjne, nie jest jeszcze „tanio”.

Czy ktoś odważy się kupować S&P500 albo tym bardziej Nasdaq-100? Wydaje mi się, że w najbliższym czasie takich śmiałków może być niewielu. Pomóc mógłby oczywiście amerykański Fed pompując w rynek płynność finansową. Na razie jednak jego zadaniem jest zacieśnianie monetarne i ściąganie tej płynności z rynku. Widać tu doskonałą korelację z poziomem rezerw banków komercyjnych w USA - czym mniejszy mają one dostęp do rezerw z Fedu, tym gorzej dzieje się na rynkach finansowych.

To trochę jak z inwestorem indywidualnym - jeśli mamy za sobą dobry rok i zgromadziliśmy niezły majątek, to łatwiej wydajemy pieniądze na rzeczy, które w sumie to tak nie do końca są nam potrzebne. Jeśli jednak mamy mniejszy dostęp do kapitału, to skupiamy się przede wszystkim na najbardziej potrzebnych wydatkach i bardziej rozsądnie wydajemy pieniądze. Wydaje się, że właśnie teraz inwestorzy kierują się właśnie tą płynnością i stopą wolną od ryzyka. A płynność będzie ograniczana przez Fed, dopóki nie zacznie jej brakować, z tym że sama Rezerwa Federalna jeszcze nie wie kiedy to nastąpi.

Reklama

 

Mamy też dość zauważalną inwersję krzywej rentowności - obligacje dziesięcioletnie mają obecnie niższą rentowność niż dwuletnie, co też wskazuje na dużą niepewność na rynku długu.

Jak popatrzymy wstecz, w okresach, w których mieliśmy odwróconą krzywą rentowności, no to mniej więcej po roku od jej odwrócenia następowała recesja gospodarcza. Historycznie też inwersja rentowności nie sprzyjała amerykańskim indeksom, powodując że znajdowały się one na niższych poziomach. Jedynym plusem tej sytuacji jest tak naprawdę możliwość wykorzystania obecnej sytuacji rynkowej z wykorzystaniem instrumentów pochodnych, rozgrywając zarówno wzrosty, jak i spadki.

Z cyklu koniunkturalnego wynikałoby też, że być może 2023 rok będzie dobry dla rynku obligacji. Po tej dolarowej fazie cyklu przechodzimy do obligacyjnej, gdzie rynek będzie nastawiać się do łagodzenia polityki monetarnej w przyszłym roku.

 

Reklama

W środę pierwsza w tym roku decyzja RPP w sprawie stóp procentowych. Czy koniec podwyżek stóp w Polsce jest już ostateczny?

Nie da się ukryć, ze obecnie mamy zakotwiczone oczekiwania w kwestii  wysokości stóp procentowych i widać to nawet w przypadku kontraktów FRA (na przyszłą stopę procentową), gdzie nikt nie oczekuje kontynuacji cyklu podwyżek. Do końca tego kwartału nie ma co liczyć na zmianę stóp procentowych NBP, będziemy też czekać na kolejne projekcje inflacji i tempa wzrostu gospodarczego. I to właśnie one mogą dyktować dalszy rozwój sytuacji.

Warto też dodać, że banki komercyjne wreszcie zaczęły oferować wysokie oprocentowanie lokat, nie patrząc na wysokość stopy referencyjnej NBP. RPP widzi więc, że nie musi już dodatkowo podnosić tego kosztu pieniądza, aby podnosić wolną od ryzyka stopę zwrotu z oszczędności. Rada stanęła też przed trudnym zadaniem zdecydowania do jakiego poziomu podnosić stopy procentowe, aby jednocześnie nie stłumić polskiej gospodarki. Wiadomo, że kosztem walki z inflacją jest wzrost bezrobocia, choć wszyscy liczą na to, że rynek pracy pozostanie mocny, bo wzrost cen jest spowodowany przede wszystkim szokami podażowymi na rynku surowców energetycznych.

Natomiast, nawiązując do indeksu polskich obligacji TBSP - jakiej stopy zwrotu oczekiwać wtedy, gdy stopy procentowe spadną o 100 punktów bazowych? Przy założeniu jakie papiery znajdują się w indeksie, będzie to wzrost o ok. 4% jednostek uczestnictwa takiego ETF-u (na indeks TBSP).

 

Reklama

WIG20 w ostatnim czasie znajduje się w czymś, co można byłoby nazwać „optymistyczną konsolidacją” po długiej serii wzrostowych sesji. Czy nasz czołowy indeks ma szanse wygrać z 10% lokatami bez ryzyka?

Gdybyśmy mieli policzyć aktualny wskaźnik cena do zysku dla WIG20, to wyszłoby ok. 10. To można byłoby określić jako field na poziomie szacunkowych 10% rocznie. I mamy podobną, ale jednak gwarantowaną stopę zwrotu na lokacie bankowej. Oczywiście, z lokatami jest taki problem, że są tam limity wpłat, 10% to oprocentowanie roczne, a lokata najczęściej trwa 3 miesiące. Oczekuje się, że polska gospodarka w 2023 roku nie będzie specjalnie zachwycać, więc i zyski spółek z GPW też raczej nie będą ponadprzeciętne. To zaś powoduje, że skorzystanie z gwarantowanej stopy zwrotu może być w obecnym otoczeniu całkiem sensownym rozwiązaniem. Niestety, ale te czasy szerokiej bessy na rynkach są o tyle trudne, że ciężko oczekiwać spektakularnie wysokich zwrotów z indeksów - to raczej sytuacja, w której indeks kończy rok na plusie jest miłym zaskoczeniem. To jest czas selekcji spółek, w tym przede wszystkim tych, które są odporne na kryzysy, a tych w Polsce jest wciąż jak na lekarstwo. W WIG20 mamy tak naprawdę tylko jedną tego typu spółkę, która należy do sektora sprzedaży detalicznej dóbr codziennego użytku i która rośnie w zasadzie nieprzerwanie od debiutu - mowa oczywiście o Dino Polska.

Często też w internecie krążą tabelki porównujące wskaźniki C/Z różnych rynków, z których ewidentnie wynika, że warszawska giełda jest tania, co oczywiście miałoby być argumentem na jej korzyść - w domyśle, że jest niedowartościowana.

Natomiast między rynkiem tanim a niedowartościowanym jest spora różnica. Jak dotąd uważam, że niska wycena GPW wynika przede wszystkim z tego, że nie mamy spółek, które byłyby ogromnymi międzynarodowymi koncernami o ugruntowanej pozycji rynkowej, mającymi potencjał do dalszej ekspansji. Niskie wyceny wynikają przede wszystkim ze słabych perspektyw, a nie z tego, że jesteśmy niedowartościowanym rynkiem, który niedługo doczeka się ogromnej hossy.

 

Reklama

Jeśli natomiast chodzi o rynek kryptowalut - na co możemy liczyć po bardzo słabym 2022 roku, szczególnie w kontekście notowań bitcoina?

Jeśli popatrzymy na wykres bitcoina, to można tu zaobserwować takie budowanie schodków, niestety w dół - mamy tąpnięcie, następującą po nim konsolidację i potem kolejne dynamiczne spadki. Co ciekawe, zmienność na bitcoinie w ostatnim czasie jest naprawdę bardzo niska. A to może być kolejny problem dla rynku kryptowalut, bo nie po to wchodzi się w bardzo ryzykowne aktywa, żeby mieć niską zmienność. Jeśli ktoś oczekuje małych wahań cenowych, to nie wybiera rynku o tak wysokim ryzyku ze swojej natury.

W tej chwili jesteśmy też poniżej średniego kosztu wydobycia bitcoina, tak więc presja na górników wciąż się utrzymuje. Rynek kryptowalut obecnie żyje nadzieją, że powróci cykl halvingowy, a wraz z nim nadejdą wzrosty. Z każdym czteroletnim cyklem zwiększa się kapitalizacja rynku kryptowalut, więc trudno oczekiwać, żeby wzrosty w czasie utrzymywały swoje dotychczasowe tempo. Tym samym też nie wydaje mi się, aby nowy cykl halvingowe przyniósł nam nowe historyczne szczyty. Ostatnie szczyty z 2021 roku były powiązane też z polityką banków centralnych, które szerokim strumieniem dostarczały rynkom płynności, również w postaci rządowych programów pomocowych. Da się zauważyć prawidłowość, w której gdy Amerykanie dostawali czeki od rządu USA, to po jakimś czasie rynek kryptowalut notował napływ nowego kapitału i wzrosty notowań.

Teraz mamy czas, w którym płynność jest dużo niższa, kluczowe stają się wydatki pierwszej potrzeby, a to sprawia, że wrzucanie kapitału w rynek kryptowalut jest w zasadzie ostatnią rzeczą, jaką potencjalny inwestor indywidualny mógłby zrobić. Teoretycznie, jeśli oczekujemy rozpoczęcia czwartego cyklu halvingowego, to rynek kryptowalut powinien powoli się już podnosić. Wydaje mi się jednak, że wcześniejszy szczyt rynku kryptowalut powyżej 60 000 USD był na tyle przestrzelony, dzięki tej nadzwyczajnej stymulacji ze strony banków centralnych, że nie mamy co liczyć na to, że nowe ATH pojawi się już niedługo. Oczywiście, ci którzy trzymają kryptowaluty długoterminowo nie robią tego, by sprzedać je po 40-50 tys. dolarów, czyli poniżej ostatnich szczytów.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Darek Dziduch

Darek Dziduch

Redaktor portalu FXMAG i wydawca magazynu Inwestor. Nagrywa na YouTube materiały edukacyjne, poruszając tematy związane przede wszystkim z inwestycjami, finansami osobistymi i gospodarką.

Obserwuj autoraTwitter


Reklama
Reklama