Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Czy juan może wygryźć dolara?

|
selectedselectedselected
Czy juan może wygryźć dolara? | FXMAG
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

W mediach bardzo często pojawia się wątek gospodarczego wyścigu pomiędzy USA a Chinami, w którym to Państwo Środka ma zyskiwać przewagę. Powodem jest zdecydowanie szybszy rozwój gospodarczy, co w połączeniu z około 4-krotnie większym potencjałem ludnościowym powoduje, że jeżeli tendencje zostaną utrzymane, to Stany mogą stracić status największej gospodarki świata.

Odrobina matematyki pokazuje jednak, że nie stanie się to zbyt szybko. Rok 2019 będzie najprawdopodobniej pierwszym, w którym amerykańskie PKB nie będzie większe od chińskiego o przynajmniej 50%. Ponieważ już w 2018 r. było to 50,6%, to taki scenariusz jest niemal pewny. Pytanie, w jakim tempie Pekin jest w stanie nadrobić resztę dystansu? Jeżeli w ciągu kolejnej dekady zostaną utrzymane podobne poziomy wzrostu PKB, czyli Chiny będą się rozwijać mniej więcej o 4 punkty procentowe szybciej niż USA, zrównanie obu gospodarek powinno mieć miejsce już w okolicach 2030 roku.

Taka symulacja ma jednak jedną istotną wadę. Chociaż tempo wzrostu w USA spada, to jednak w dłuższej perspektywie jest stabilne, czego w ostatnich latach nie można powiedzieć o Chinach. W rezultacie, jeżeli założymy, że chińskie PKB nie będzie już tak bardzo przeważać nad amerykańskim, to wyścig może się wyraźnie wydłużyć. Nie zmienia to faktu, że nawet przy wyraźnym spowolnieniu w Państwie Środka, do zrównania gospodarek powinno dojść jeszcze za życia większości z nas. Oczywiście warto pamiętać, że im wyższe PKB na obywatela, tym jego wzrost staje się wolniejszy. Jednak w tym miejscu trzeba dodać, że Chińczycy wcale nie muszą wyrównywać PKB na mieszkańca, a starczy im jedynie ¼ tego parametru względem Amerykanów.

Mimo wszystko, nawet kiedy Chiny będą już największą gospodarką, nie oznacza to wcale, że juan nagle stanie się główną walutą świata. Wynika to z prostego faktu, że o ile dolar jest bardzo często używany w rozliczeniach międzynarodowych, nie tylko tych z udziałem USA, o tyle wciąż nie można tego samego powiedzieć o juanie. Dodatkowo istotnym elementem w tej całej układance są państwa, których waluty oparte są na USD. Występujący w literaturze termin “dolaryzacja” odnosi się właśnie do sytuacji, gdy państwo zamiast własnego środka płatniczego korzysta z waluty innego kraju. Taki zabieg, np. w kryzysowych czasach, pozwala walczyć ze spiralą inflacji.

Reklama

W przypadku dolara jest to popularny proces w Ameryce Łacińskiej. Warto tutaj wspomnieć o Ekwadorze, Salwadorze, czy też Panamie. Oprócz tego typu sytuacji znajdziemy też wiele państw, które starają się utrzymywać, lub przynajmniej starały się utrzymywać, wartość swojej waluty w pewnym przedziale. Dotyczy to często naprawdę dużych gospodarek jak np. Argentyny kilka bankructw temu.

W rezultacie (podobnie jak w przypadku EUR) wielkość “organizmu”, który realnie używa danej waluty w obrocie biznesowym, jest znacznie większa niż same państwa, które daną walutę emitują. Chociaż projekt NAFTA nie jest rozwijany za obecnego prezydenta, to nie można ignorować wpływu tego typu porozumień na siłę dominującej w jego ramach waluty. Obliczenia z początku tego tekstu należałoby w takim razie rozszerzyć na korzyść USA również o te regiony, które używają USD. Wynikiem takiej korekty może być fakt, że w owym 2030 roku faktycznie chińskie PKB będzie większe od amerykańskiego, ale PKB “dolarowe” wciąż będzie większe od “juanowego”.

W kwestii horyzontu czasowego potencjalnej zmiany głównej światowej waluty warto spojrzeć na aktualne dane. Amerykańska gospodarka to niecałe 20% PKB całego świata. W przypadku transakcji walutowych na rynku międzybankowym USD bierze udział w ok. 85% z nich. Nie sama siła gospodarki świadczy o sile waluty. Dla porównania drugi tego typu środek płatniczy, czyli euro, znajduje się w niecałych 40% transakcji. Dla przypomnienia suma przekracza 100%, ponieważ w każdej wymianie udział biorą dwie waluty. Gdzie obecnie znajduje się juan? W tej chwili w okolicach 2% i co ciekawe raczej spada, niż rośnie. Problem w tym, że duże transakcje handlowe między Chinami a innymi państwami są bardzo często rozliczane w dolarach. USA z kolei nie rozlicza się w juanach poza ChRL.

Porównywać można też udział waluty w rezerwach walutowych innych krajów. USD stanowi powyżej 60% wszystkich rezerw i wciąż rośnie. CNY natomiast jedynie 1,4% i chociaż też rośnie, nie jest to dystans, który pozwala realnie nawiązać walkę. Powód jest prosty: skoro handel jest rozliczany w dolarach, to warto trzymać właśnie dolary. Ponieważ juan jest walutą regionalną, to pomimo wielkości regionu, nie oddaje on siły tej gospodarki.

Najlepszym dowodem dominacji amerykańskiej waluty jest przegląd sposobu wyceny wszelkiego rodzaju dóbr na świecie. Niemal zawsze cena podawana jest w dolarach amerykańskich. Pojawiają się pojedyncze inicjatywy mające na celu “przełamywanie monopolu USA”. Są to jednak raczej wyjątki potwierdzające regułę, a nie realne szanse zmiany reguł gry. Sam fakt, że np. Rosja chce odejść od USD w handlu surowcami, brzmi jak potencjalny problem. Warto jednak zwrócić uwagę, że surowce te i tak są kwotowane w dolarach. W rezultacie nabywcy i tak będą się zabezpieczać względem ceny w dolarach i ewentualnie dodatkowo zabezpieczać ryzyko walutowe. To właśnie dominacja USD w międzynarodowym handlu jest głównym powodem jego siły.

Reklama

Czy to znaczy, że nie ma drogi, która może doprowadzić juana na szczyt? Oczywiście, że jest. Problem w tym, że po tej drodze musi się wydarzyć kilka ważnych rzeczy. Nie chodzi tu o w gruncie rzeczy wizerunkowe działania jak chociażby włączenie juana w walutę Międzynarodowego Funduszu Walutowego - SDR. Ważniejsze jest to, że CNY musi się otworzyć na świat. Do momentu, kiedy chińska gospodarka jest otwarta tylko częściowo, ciężko sobie wyobrazić dominację jej waluty. Również brak rynkowego ustalania kursu oraz częste interwencje Banku Chin nie pomagają w osiągnięciu tego celu. Pojawiają się co prawda działania zastępcze, którymi Chińczycy próbują kreować własną równoległą rzeczywistość. Jednak sam fakt, że na lokalnej giełdzie pojawiły się juanowe kontrakty na ropę, nie świadczy o tym, że ropa nagle przestaje być powiązana z dolarem. To raczej próba prężenia muskułów i udawania mocarstwowości niż realna siła.

Obserwując strategię Chin, można odnieść wrażenie, że chcą one być potęgą, ale w świecie dolarowym. W celu budowy silnej pozycji co jakiś czas oczywiście pojawi się frazes o wyzwaniu rzuconym amerykańskiej walucie, ale będzie w tym znacznie więcej PR-u niż realnych możliwości i działań. Kraj ten, ze względu na przyjętą koncepcję rozwoju, boryka się z wieloma problemami, w tym szybko rosnącym zadłużeniem. Rozwiązywanie skutków tych komplikacji jest prostsze w obecnym układzie. Potwierdza to teorię, że o ile ambicjonalnie Chińczycy faktycznie będą mówić o dominacji, to w kwestii waluty ich ambicją będzie na razie próba uczynienia z juana waluty numer 3 po dolarze amerykańskim i euro. Ten cel w dalszym ciągu jest ambitny, ale też realny w przewidywalnej perspektywie czasowej.

Nie bez znaczenia w tym całym układzie jest wojna handlowa wypowiedziana przez prezydenta USA Donalda Trumpa. Nie wiadomo, jak długo będzie trwała, ale z pewnością nie jest to okoliczność, która ułatwia juanowi i tak powolny marsz w celu detronizacji dolara.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Maciej Przygórzewski

Maciej Przygórzewski

Główny ekspert walutowy Currency One, operatora serwisu Internetowykantor.pl. Od 8 lat w tej organizacji, obecnie jako Kierownik Działu Operacyjnego. Absolwent Wydziału Informatyki i Gospodarki Elektronicznej na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Prywatnie pasjonat żeglarstwa i gier planszowych


Reklama
Reklama