Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Pandemia, przyroda, polityka – o przyczynach kryzysu energetycznego

|
selectedselectedselected
Pandemia, przyroda, polityka – o przyczynach kryzysu energetycznego | FXMAG INWESTOR
freepik.com
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Trwający kryzys energetyczny spędza sen z powiek politykom, przedsiębiorcom oraz konsumentom. Jest to sytuacja zagrażająca nie tylko finansom, ale także bezpieczeństwu niektórych państw świata. Chiny nękane blackoutami ze względu na braki surowców energetycznych, Hiszpania wprowadzająca limity zysków dla spółek elektroenergetycznych, Niemcy zmuszone do korzystania na potęgę z elektrowni węglowych, Stany Zjednoczone wtłaczające rezerwy strategiczne ropy na rynek, Wielka Brytania uginająca się pod cenami gazu, które wzrosły o 250% w przeciągu 9 miesięcy – to tylko nieliczne z wielu obliczy trwającego obecnie kryzysu energetycznego, uderzającego szczególnie mocno w europejską gospodarkę. Przyczyny tej sytuacji są złożone i wynikają z trzech podstawowych kwestii: wychodzenia świata z okresu pandemicznego, spowolnienia i trudności wywołanych warunkami atmosferycznymi oraz działaniami politycznymi eksporterów nośników energii.

Pandemiczny restart

Rok 2020 był szczególny dla światowej gospodarki - musiała ona gwałtownie wyhamować w okresie lockdownów, by następnie przejść do trybu ograniczonej pracy. Spowodowało to m.in. zaburzenia na rynkach surowców energetycznych – spadek produkcji przemysłowych obniżył popyt na te dobra, co doprowadziło do szeregu wyjątkowych wypadków (przede wszystkim do ostrego pikowania ich notowań). W kwietniu 2020 roku cena ropy w kontraktach futures spadła do poziomu -38 dolarów za baryłkę. Teoretycznie oznaczało to, że producenci są gotowi dopłacać odbiorcom za pobieranie sprzedawanego towaru. W praktyce, taka sytuacja wskazywała na rażącą nadpodaż surowca na rynku, którego nie było nawet gdzie składować. Sprawę napędziło też fiasko rozmów formatu OPEC+, dotyczących obniżenia produkcji. Wiszące nad eksporterami widmo pełnych magazynów naftowych, zmusiło niektóre spółki do wykorzystania tankowców jako chwilowych przechowalni. Sytuacja nie wyglądała lepiej w sektorze gazu ziemnego. Niektóre firmy wydobywające błękitne paliwo były zmuszone spalać je przy wiertniach – wstrzymanie pracy urządzeń groziłoby bowiem utratą dostępu do złoża. Ceny gazu spadły do rekordowo niskich poziomów, co – w połączeniu z problemami w sektorze ropy – postawiło na głowie światowy rynek surowców energetycznych. W marcu 2020 roku najdroższym paliwem kopalnym świata był… węgiel kamienny.

Sytuacja zmieniła się diametralnie w roku 2021, kiedy rozpoczęto program szczepień przeciwko koronawirusowi. Stanowiło to potężny impuls, który zaczął stawiać na nogi gospodarki poszczególnych państw. Dobrym przykładem tempa tego ekonomicznego restartu jest wzrost PKB Polski w II kwartale bieżącego roku na poziomie 10,9%, stanowiący tym samym historyczny rekord.

Wskrzeszenie produkcji przemysłowej rozbudziło apetyt gospodarek na energię i jej nośniki. Jednakże, po wykorzystaniu nadwyżek wydobywczych z roku 2020, okazało się, że strona podażowa nie nadąża za konsumpcją strony popytowej – na światowym rynku zaczęło nagle brakować gazu, ropy i węgla. Szczególnie trudna sytuacja dotknęła Chiny – tam, już latem 2021 roku zaczęto reglamentować dostawy energii elektrycznej. Nie pomogło to jednak w utrzymaniu stabilności systemów – jak informowało we wrześniu BBC, blisko 100 milionów osób żyjących w prowincjach Liaoning, Jilin oraz Heilongjiang borykało się z problemami z dostępem do elektryczności i ciepła, wynikającymi z niedoborów węgla kamiennego. Sytuacja przybrała naprawdę niebezpieczny wymiar, gdy w jednej z fabryk prowincji Liaoning, 23 osoby zatruły się tlenkiem węgla ze względu na przerwę w zasilaniu instalacji odprowadzającej ten gaz. Co więcej, wiele osób hospitalizowano ze względu na użycie kuchenek gazowych w słabo wentylowanych pomieszczeniach w celach grzewczych. Inni trafiali do szpitala w związku z problemami w obrębie układu krążenia, które pojawiały się po wielopiętrowej wspinaczce w wysokościowcach z niedziałającymi windami.

Z kolei deficyty podaży na rynku gazu (opisane szerzej poniżej) z czasem skłoniły coraz liczniejsze sektory przemysłu do korzystania z ropy naftowej, która była tańsza. Jednakże z czasem i tego surowca zaczęło brakować (w październiku różnica między dzienną produkcją a zapotrzebowaniem sięgnęła miliona baryłek), co zaczęło uderzać w konsumentów – w Polsce cena litra benzyny przekroczyła psychologiczną granicę sześciu złotych. Wszystko to stało się zaledwie kilkanaście miesięcy po tym, jak zrozpaczeni producenci ropy naftowej musieli upychać swój surowiec w tankowcach, gdyż nikt nie chciał go kupić.

Reklama

Deficyt na rynku nośników energii, windujący ceny surowców, zaczął napędzać inflację oraz stwarzać coraz poważniejsze problemy gospodarcze, zwłaszcza w najuboższych grupach społecznych. Skłoniło to światowych przywódców do podejmowania kroków zaradczych. Francja, Grecja i Hiszpania zdecydowały się wdrożyć mechanizmy wsparcia, a prezydent USA Joe Biden udostępnił 50 milionów baryłek ropy z rezerw strategicznych, by wyrównać ceny tego paliwa – co planują zrobić również Chiny oraz Indie.

Pogoda dla bogaczy

Kolejnym powodem kryzysu energetycznego stały się czynniki atmosferyczne. Niezwykle ważny wpływ miał huragan Ida, który na przełomie sierpnia i września uderzył we wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Wiadomości na temat tego żywiołu wzbudziły niewielkie zainteresowanie w Europie, choć dla transatlantyckiej gospodarki była to kwestia kluczowa. Huragan ten spustoszył bowiem głównie Luizjanę, czyli amerykańskie serce produkcji oraz eksportu gazu skroplonego (LNG). W tym stanie odnotowano kolosalne straty – według wyliczeń tamtejszych władz, Ida była drugim najgorszym huraganem w historii (zaraz po Katrinie, która przeszła nad Luizjaną w 2005 roku).

Przejście huraganu spowodowało szkody w całym łańcuchu dostaw LNG. Uszkodzona została nie tylko infrastruktura portowa oraz terminalowa, ale także wiertnie wydobywające gaz. Cała ta sytuacja ograniczyła możliwości podażowe USA w zakresie handlu błękitnym paliwem. Na - i tak już wygłodniały - rynek trafiło jeszcze mniej surowca. Co ważne, rynek gazu skroplonego był już wcześniej zachwiany ze względu na sytuację w Azji Południowowschodniej, gdzie dokonano bardzo szybkiego postpandemicznego restartu gospodarczego, co wywołało gwałtowne zwiększenie zapotrzebowania na energię. To właśnie tam trafiały sprzedawane w transakcjach spotowych wolumeny LNG – kupcy azjatyccy oferowali bowiem najwyższe stawki. W taki sposób dokonano drenażu rynku i pozbawiono, np. Europę, możliwości zaspokojenia swoich potrzeb energetycznych poprzez dostawy gazu skroplonego.

Warunki atmosferyczne spowodowały również problem w generowaniu energii ze źródeł odnawialnych - miało to miejsce m.in. w Europie. Ze względu na długotrwałą flautę, utrzymującą się na Morzu Północnym, zachodnim Bałtyku oraz w centralnej części kontynentu, drastycznie spadła produkcja prądu z turbin wiatrowych offshore, uważanych za stabilniejszą oraz bardziej wydajną odnogę energetyki wiatrowej. Sytuację dobrze obrazuje przypadek Wielkiej Brytanii, która przez pewien czas - we wrześniu 2021 roku - mogła liczyć zaledwie na 500 MW mocy zainstalowanych w wiatrakach, choć całość tamtejszego parku tych jednostek wytwórczych wynosi 25 GW, czyli 25 000 MW. Podobne trudności pojawiły się również w innych europejskich państwach, szeroko korzystających z turbin offshore – w Danii, Holandii i Niemczech. Sytuacja ta wymusiła zapełnienie luki wytwórczej gazem (będącym klasycznym stabilizatorem niekontrolowalnych źródeł odnawialnych). Przez dość długi czas flauty (która zakończyła się wraz z nadejściem wiatrów gnanych niżem Hendrik), potężne wolumeny gazu zostawały spalone przez energetykę – co również wywindowało ceny tego surowca. Innymi słowy: pomimo deficytów na rynku gazu, Europejczycy byli zmuszeni jeszcze bardziej ograniczyć dostępność tego surowca, przekierowując istotne jego ilości na sektor elektroenergetyczny.

Gazowy poker

Do kryzysu energetycznego przyczyniła się również Rosja. Kraj ten znany jest z wykorzystywania swoich surowców energetycznych jako broni politycznej – pisali o tym m.in. Michaił Zygar oraz Walerij Paniuszkin w książce „Gazprom. Rosyjska broń”, pokazując, jak od lat 90. XX wieku Rosjanie budowali swoje wpływy gazowe na Zachodzie. W 2021 roku Moskwa postanowiła wzmocnić trudną sytuację na europejskim rynku błękitnego paliwa i postawić Europejczyków pod energetyczną ścianą.

Rosja rozpoczęła manipulacje przy sektorze gazowym Unii Europejskiej już w sierpniu, czyli tuż przed sezonem grzewczym. Gazprom zdecydował się wtedy na wietrzenie kontrolowanych przez siebie magazynów gazu w Unii Europejskiej. Na początku września były one wypełnione zaledwie w 18 procentach, a zmagazynowane w nich paliwo wtłaczano celem zaspokojenia bieżących potrzeb odbiorców. W czterech największych europejskich magazynach Gazpromu, znajdujących w Austrii, Holandii i Niemczech, składowano wtedy łącznie ok. 1,1 mld metrów sześciennych gazu – taki zapas nie starczyłby na pokrycie miesięcznych potrzeb polskiej gospodarki. Jak podawał Ośrodek Studiów Wschodnich, magazyn w Haidach (Austria) zapełniony był w 41%, w Bergermeer (Holandia) w 17%, a w Rehden (Niemcy) w 4%. Tymczasem jeszcze w 2019 roku poziom wykorzystania tych obiektów już w sierpniu wynosił ok. 90%.

Reklama

Rynki – przerażone deficytami nośników energii – zareagowały na całą sytuację bardzo nerwowo. Ceny gazu wystrzeliły, a biznes zaczął naciskać na unijnych polityków, by rozpoczęli rozmowy z Rosjanami na temat gazu. Ci zaś tłumaczyli całe zdarzenie pożarem w zakładzie przetwórczym w Urengoju, który ograniczył eksport paliwa przez gazociąg Jamał-Europa.

Pożar na Syberii nie tłumaczy jednak tego, że Gazprom nie skorzystał z rezerwowania jakichkolwiek dodatkowych przepustowości na gazociągach transportujących gaz na Zachód. Co ważne, są to działania sprzeczne z podstawowymi zasadami rachunku ekonomicznego. Rosja, największy dostawca gazu do Unii Europejskiej, powinna być szczególnie zainteresowana możliwością sprzedaży dodatkowych wolumenów tego paliwa w sytuacji, gdy jego notowania na europejskich rynkach są rekordowo wysokie. Przekładałoby się to na potężne zyski dla Gazpromu. Jednakże Kreml postąpił inaczej. Jeszcze bardziej zastanawia, że rosyjska spółka zrezygnowała ze sprzedaży gazu w ramach aukcji na rok 2022, realizowanych za pośrednictwem petersburskiej elektronicznej platformy handlowej. Ograniczenia w przesyle gazu z Rosji na Zachód sięgnęły tak głęboko, że Rosjanie płacili Ukrainie za zarezerwowaną, ale nierealizowaną transmisję, wynikającą z zawartej w 2019 roku pięcioletniej umowy przesyłowej.

Na problemy z eksportem rosyjskiego gazu do Europy zwróciła uwagę Unia Europejska – w Parlamencie Europejskim pojawił się wniosek 40 eurodeputowanych, domagających się wszczęcia postępowania wyjaśniającego w tej sprawie. Z kolei Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) stwierdziła, że Rosja mogłaby tłoczyć zauważalnie więcej błękitnego paliwa na Zachód. Sytuacja wywołała również reakcję Amosa Hochsteina, doradcy amerykańskiego Departamentu Stanu, który powiedział, że „trudno uznać rosyjskie działania wobec kryzysu energetycznego w Europie za coś innego niż używanie gazu jako broni”.

Rosja ma w tych działaniach swoje cele – Kreml chce zmusić Europę do jak najszybszej certyfikacji gazociągu Nord Stream 2, co umożliwi przerzucenie tranzytu gazu z Białorusi i Ukrainy na Bałtyk, dając Rosjanom wolną drogę do głębszej ingerencji w sprawy tych krajów.

Kryzysowe wróżby

Kryzys energetyczny pozostanie z europejską gospodarką co najmniej do końca sezonu grzewczego. Już teraz część czynników wywołujących napiętą sytuację na rynkach ustępuje – a to właśnie ich nałożenie się na siebie w krótkim okresie spowodowało tak głębokie zaburzenia rynku. Jednakże przed Europejczykami trudne miesiące – jeśli zima okaże się szczególnie mroźna, nad Starym Kontynentem może zawisnąć widmo kolejnych niedoborów energetycznych.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Jakub Wiech

Jakub Wiech

Prawnik, dziennikarz,  analityk, zastępca redaktora naczelnego Energetyka24, autor książek Energiewende. Nowe niemieckie imperium oraz Globalne ocieplenie. Podręcznik dla Zielonej Prawicy.


Reklama
Reklama