Notowania ropy Brent powróciły do kanału wyznaczonego wstęgą Bollingera. Wyjście poza zakres zaznaczony przerywanymi liniami jest zjawiskiem rzadkim i niesie ze sobą zagrożenie pojawienia się korekty, jak to miało miejsce w ostatnich dniach. Trendowe narzędzia analizy technicznej znajdują się daleko w tyle za bieżącą ceną. Mowa tutaj o samej linii trendu, czy 50-okresowej średniej kroczącej (kolor czerwony). Nawet środkowa linia Bollingera będąca wypadkową dwudziestu ostatnich interwałów czeka na spadki. Dowodzi to ogromnej agresywności popytu w kreowaniu nowych impulsów.
Wczoraj pojawiła się biała świeca z dolnym cieniem przypominająca kształtem formację świecową młotka. Jej minima to cena 67$, czyli wartość poprzedniego ekstremum. Spadki w to miejsce, a właściwie zatrzymanie spadków w tym miejscu, to klasyczny sygnał wzrostów. Opór został zamieniony we wsparcie, które powinno wypchnąć Brent ku nowemu szczytowi.
Równie ważną funkcję pełni cena 63$ skąd rozpoczęła się ostatnia fala wzrostów. Dopiero przełamanie tej wartości mogłoby wpłynąć na zmianę sentymentu do tego instrumentu.
Pewna słabość widoczna jest na wskaźniku MACD, który nie potwierdza układu wyższych szczytów widocznych na wykresie ceny. Zjawisko dywergencji, bo o nim mowa, może być zapowiedzią pogłębienia spadków. Od listopada ubiegłego roku cena ropy niemal podwoiła swoja wartość, wiec pojawienie się ruchu wtórnego podobnego do tego z trzeciego kwartału 2020 roku jest duże. Wtedy spadki liczyły 10$, co w tym przypadku sprawiłoby, że dołka należy szukać bliżej ceny 60$. Wcześniej jednak podaż musiałaby przełamać żółte wsparcie.
