Dane za październik dot. inflacji konsumenckiej w gospodarkach rozwiniętych były niejednoznaczne, ale generalnie zrodziły dawkę optymizmu. W tym kontekście należy na pierwszym miejscu wymienić odczyt z USA, który był niższy od oczekiwań i przede wszystkim, w ramach mniejszego momentum inflacji bazowej, zasygnalizował możliwość dalszego wyraźniejszego hamowania presji cenowych za oceanem.
Od jakiegoś czasu mamy jednoznaczne tendencje dezinflacyjne w globalnych łańcuchach dostaw (m.in. spadki inflacji PPI w Chinach, normalizacja cen frachtu morskiego, normalizacja czasów dostaw), co przy jednoczesnym słabnącym światowym popycie powinno oddziaływać mitygująco na ceny po stronie konsumenta. Mając na uwadze powyższe inwestorzy ostatnio chętniej zakładali się o łagodniejszy wymiar kryzysu inflacyjnego w krajach rozwiniętych. Z drugiej strony w strefie euro październik przyniósł kolejne szczyty inflacji HICP, która wzrosła z 9,9% r/r do 10,6% r/r. Tu wciąż potężną presję wywierają jednak ceny nośników energii (w październiku 59,2% r/r vs 55,2% r/r we wrześniu). Tymczasem na hurtowym rynku energii elektrycznej w Europie, w ślad za powakacyjnymi silnymi spadkami cen gazu, trwa korekta dotychczasowych rekordowych cen prądu.
Dziś ruszają odczyty inflacji konsumenckiej dla niektórych krajów UE za listopad (Hiszpania, Niemcy), które powinny już reagować na ww. element. Jutro poznamy odczyt HICP dla całej strefy euro. Konsensusy są ustawione na pierwsze cofnięcie wskaźnika HICP (w ujęciu r/r) w strefie euro od czerwca ub. roku. Oczywiście cały czas w tyle głowy należy mieć szerszy kontekst sytuacji. Obecne odczyty inflacji są najwyższe w historii strefy euro i najwyższe od blisko 4 dekad w USA. W tym tonie brzmiała wczorajsza wypowiedź C. Lagarde (prezeski EBC), która stwierdziła, że byłaby zaskoczona gdyby październikowy odczyt inflacji dla strefy euro okazał się szczytem.