Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Susza, gospodarka, ceny – czym interesują się teraz ekonomiści?

|
selectedselectedselected
Susza, gospodarka, ceny – czym interesują się teraz ekonomiści? | FXMAG INWESTOR
depositphotos.com
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Zanim w Polsce wyrosną palmy i pojawią się gaje oliwne, ceny żywności będą wariować. Próbkę zawirowań będziemy obserwować naszym zdaniem już w tym roku. Tereny zdominowane przez niską wilgotność gleby zanotują prawdopodobnie spore straty produkcji rolnej, gdyż nic nie wskazuje na to iż sytuacja wodna nagle się poprawi. Być może pierwszy raz w historii zmiany cen żywności w sezonie nie odnotują spadków.

 

Dlaczego ekonomiści interesują się suszą?

To pytanie często pada, gdy publikujemy wykresy dotyczące stanu rzek lub poziomu wilgotności gleby. Odpowiadamy: interesujemy się tym zjawiskiem, gdyż wzmacnia tendencje sezonowe na rynkach rolnych. Natura była, jest i będzie generatorem szoków gospodarczych mimo postępu technologicznego. Długotrwałe zmiany w bilansie wody mogą kompletnie wywrócić tendencje sezonowe do góry nogami (zmiana wzorca sezonowego) i doprowadzić do zmian strukturalnych, a więc zbudowania odmiennej struktury produkcji roślinnej w kraju.

Do zmiany struktury jeszcze daleko, ale już teraz pojawiają się zmiany w organizacji produkcji (nawadnianie, tendencje do zwiększenia naturalnej retencji, odejście od melioracji), które będą postępować jako efekt wzrostu nieprzewidywalności pogody i jej amplitudy. Natomiast zmian siły efektów sezonowych doświadczamy w zasadzie regularnie. Prognozy opierają się na stabilnych wzorcach sezonowych, wypracowanych na podstawie analiz historycznych. Warto wiedzieć kiedy i jak duże pojawia się odchylenie. To daje przewagę w prognozach rynkowych (np. w prognozach inflacji). Wszystko co rusza inflacją, rusza też stopami procentowymi. Stąd już blisko do wtórnych efektów w gospodarce realnej. Widać więc, że istnieje sporo powodów, dla których ekonomiści interesują się suszą.

 

Sezonowość inflacji

Reklama

Inflacja jest zjawiskiem sezonowym. Mierzy ceny, które kształtują się zgodnie z rytmem kalendarzowym. Produkcja rolnicza jest z nim związana, wyjazdy wakacyjne są z nim związane, ceny paliw (i opału) są z nim związane. Można wymieniać w nieskończoność. Żywność, jako stanowiąca około 1/4 całego koszyka inflacyjnego ma w tej sezonowości miejsce specjalne. Wynika ono jednak nie tyle z samej wagi, co również z amplitudy zmiany cen. Kilkudziesięcioprocentowe ruchy cenowe niektórych artykułów z grupy tzw. żywności świeżej raczej nie dziwią, bo takie obserwujemy w sklepach. GUS też je odnotowuje.

Im więcej żywności świeżej, opartej na naturalnym cyklu pogodowym, tym większa zmienność cen. Siłą rzeczy najsilniej zmienne elementy koszyka żywnościowego (podawane przez GUS) to owoce i warzywa. W poniższych tabelach zamieściliśmy miesięczne zmiany cen owoców i warzyw w podziale na lata i miesiące kolorując je w zależności od skali tych zmian.

Susza, gospodarka, ceny – czym interesują się teraz ekonomiści? - 1Susza, gospodarka, ceny – czym interesują się teraz ekonomiści? - 1

Susza, gospodarka, ceny – czym interesują się teraz ekonomiści? - 2Susza, gospodarka, ceny – czym interesują się teraz ekonomiści? - 2

Co widać? Należy odnotować przede wszystkim trzy fakty. Po pierwsze, spadki cen występują w środku roku (późna wiosna i lato). Inne miesiące to zwykle wzrosty cen. Po drugie, z biegiem lat ruchy cenowe występują w coraz mniejszej skali (dotyczy zarówno wzrostów jak i spadków). Wzorzec sezonowy warzyw i owoców spłaszcza się. Analogicznie też spłaszcza się wzorzec sezonowy wahań* inflacji. Po trzecie, to wahania sezonowe warzyw powodują, że ceny żywności zaczynają opadać w czerwcu-lipcu. Owoce dołączają w sierpniu-wrześniu.

* Piszemy tu o zmianach m/m. Śledząc wskaźniki roczne nakładamy na zmiany cen tak zwany filtr, który powinien niwelować efekty sezonowe, a więc powtarzające się z regularnością kalendarza.

Reklama

Warzywa świeże mają wagę o około 50% wyższą niż owoce świeże. To w zasadzie one decydują o zmienności żywności i całej inflacji w miesiącach letnich. Wśród nich: pomidor, ogórek, kalafior, ziemniak, marchew, kapusta. Co ciekawe, ostatnie 3 mają sezonowość odwrotną tzn. ich ceny w sezonie rosną (nowalijki), a potem dopiero spadają w dalszej części roku.

Uwaga #1: nie postulujemy że właśnie tak wygląda "świat". Tak przedstawia to GUS i tego się trzymamy (dygresja: nie oznacza to, że to jest zły obraz...). Amplituda zmian cen na targowiskach jest nadal wysoka, aczkolwiek techniki statystyczne lub mniejsze falowanie cen w sklepach sprawiają, że ostatecznie do inflacji CPI trafiają z amplitudą niższą (nasze modele biorą pod uwagę to spłaszczenie zmienności).

Uwaga #2: ceny zbóż w zasadzie nie mają znaczenia dla sezonowego zachowania inflacji. Tu liczą się bardziej globalne trendy. Odnotować należy także, że w przypadku przetworów zbożowych obserwujemy sztywności cen. Dużo łatwiej o reakcję na wzrosty cen zbóż (patrz ostatnie kwartały) niż na spadki (one same występują niezwykle rzadko).

 

Jest sucho, bardzo sucho

Mniej więcej 2-3 tygodnie temu zainteresowaliśmy się - jak co roku - monitoringiem wilgotności gleby. Stało się to za sprawą prognoz opadów w czerwcu, które realizują się mocno poniżej wieloletniej normy. Dodatkowo są bardzo nierówno rozłożone. W konsekwencji tereny na południu są zalewane, północ wysycha.

 

Reklama

 

Niestety nie można podać uniwersalnej zasady, która pozwalałaby łatwo ustalić, które rośliny są bardziej, a które mniej wrażliwe na suszę (generalnie te z dłuższym korzeniem mniej, z krótszym bardziej). Na pewno umiarkowana wilgotność gleby (nie za dużo, nie za mało) to rozwiązanie optymalne i wszystkie rośliny to lubią. Tyle tylko, że w zasadzie taki błogostan występuje rzadko. Kluczowe jest dostarczenie roślinom wody w konkretnych fazach wzrostu i tu mamy spore zróżnicowanie. Dla zbóż jarych to maj i głównie czerwiec, dla ziemniaków bardziej czerwiec i głównie lipiec.

Obecny poziom wilgotności gleby to spory problem, tym bardziej że nie zanosi się na szybką poprawę. Prognozy opadów pojawiają się i dość szybko znikają. Przy istotnym wysuszeniu intensywność opadu ma też znaczenie: lepszy umiarkowany i długi niż gwałtowny i krótki. Cóż, na razie dominantą są te drugie. Dodatkowo, im lepszej klasy ziemia tym bardziej odporna na suszę (gromadzi więcej wilgotności). Na koniec wreszcie uwaga, że ze względu na bardzo niski poziom retencji w Polsce, wody opadowej występującej we wcześniejszych miesiącach nie magazynuje się na "czarną godzinę" (i nie ma do tego warunków). Skala zastosowania instalacji sztucznego nawadniania wodami głębinowymi jest mała. Jesteśmy zdani na naturę i kaprysy pogody, bo nie da się tej sytuacji odwrócić w jeden rok, nie mówiąc już o działaniach zaradczych zabezpieczających produkcję, a nie dochód (rekompensaty - jeśli tylko będą uzasadnione - oczywiście popłyną).

Jesteśmy ekonomistami, więc kwestie spoza naszej branży musimy sobie upraszczać i nie możemy pozwolić sobie, aby dzielić włos na czworo. Nie pozwala nam na to ograniczona wiedza i ograniczony czas. Profesjonalnym rolnikom oraz innym znawcom tematu dziękujemy zawczasu za uwagi i chętnie podyskutujemy (tzn. w tym przypadku zapewne pokornie przyjmiemy uwagi).

Korzystaliśmy siłą rzeczy z wiekowych opracowań (nowszych jeszcze nie ma) dot. obszarów ziemi rolnej utrzymywanej w dobrej kulturze (Spis Rolny 2010), nowych danych o produkcji rolnej z 2022 roku. Używaliśmy też niestety metody na oko dokonując oceny skali strat w produkcji w zależności od obecnego stopnia wilgotności gleby (odczytaliśmy go z najnowszych wykresów IMGW (link). . Przyjęliśmy pięć stopni klasyfikacji. 1 oznacza najwyższe zagrożenie suszą, 5 najniższe. Przyjmowaliśmy (raczej ostrożnie), że odpowiednio dla zagrożenia suszą straty wyniosą: 1 - 30%, 2 - 20%, 3 - 15%, 4 - 5%, 5 - 0%. Straty następnie skalowaliśmy względem odsetka ziem w danym województwie utrzymywanego w dobrej kulturze rolnej. Im niższy odsetek tym większa "kara". Tak powstał wskaźnik przetrwania upraw, który pokazuje od​setek upraw nadających się do zbioru (100 to max, im niżej tym gorzej). Co ciekawe, istnieje niewielka ujemna korelacja pomiędzy odsetkiem ziem w dobrej kulturze rolnej w województwach a obecną wilgotnością gleby. To nieco zmniejsza zagrożenie plonów i zróżnicowanie między województwami.

Susza, gospodarka, ceny – czym interesują się teraz ekonomiści? - 3Susza, gospodarka, ceny – czym interesują się teraz ekonomiści? - 3

Reklama

W najgorszej sytuacji jest północ, zachód i centrum kraju. Sporo lepiej jest na wschodzie i na południu, ale i tak to nie jest sielanka. Gdy już mamy te liczby, nie pozostaje nam nic innego jak próba oszacowania strat w zbożach, pomidorach, ziemniakach, ogórkach oraz kalafiorach. Punktem odniesienia jest produkcja zeszłoroczna w województwach. Nie bierzemy żadnej poprawki na areały upraw w 2023 roku (bo ich nie znamy). O skali strat decyduje wilgotność gleby i odsetek ziem w dobrej kulturze rolnej. Podejście jest niezwykle uproszczone. Po sumowaniu otrzymujemy skalę potencjalnych strat w całej Polsce, która wynosi od 17% w przypadku kalafiorów do 21-23% w przypadku zbóż, ziemniaków i pomidorów.

 

No i co z tego?

Po pierwsze musimy ustalić czy to dużo. Naczepa "wanna" przewiezie zboże (czy też inne płody rolne) o masie około 25 ton. Wyobraźmy sobie pięć takich naczep ustawionych w kolejce. To około 125 ton. Jeśli straty sięgną poziomów przez nas szacowanych, jedna będzie stała pusta (ze 125 ton zrobi się koło 100 ton). Produkcja ziemniaków, czy warzyw gruntowych potrafiła się w przeszłości czasem wahać o +/- 20%. Normą są jednak wartości jednocyfrowe. Nie wiemy ponadto, czy poziom produkcji z 2022 roku to dobry punkt odniesienia, nie wiemy też jak bardzo konserwatywne są nasze szacunki strat. Jeśli ktoś ma lepszy pomysł na szacunki to chętnie powtórzymy obliczenia.

Okoliczności łagodzące w tym roku to duże zapasy zbóż. Niestety, susze będą dotyczyć większych obszarów globu niż wcześniej sądzono (dla przykładu w Europie zbiory wcale nie muszą być takie dobre - ostatnie szacunki, biorąc pod uwagę bardzo dynamiczną sytuację pogodową są zapewne zawyżone). Zboża - jak już wspominaliśmy - kluczowe dla inflacji nie są. Zresztą ceny są już obecnie niskie i coraz częściej przypisuje się to spekulacji. Być może sytuacja podażowa (a to zawsze jest niewiadoma) sugeruje, że nie ma już z czego spadać? Jesteśmy bardziej skłonni uwierzyć właśnie w to niż w prognozy, że ceny będą dalej zniżkować.

A co warzywami? Wygląda na to, że po pierwszych obniżkach w kwietniu i maju (niejako korekcie niebotycznych poziomów) dynamika spadków cen osłabnie, a może się nawet odwrócić. Uważamy, że w tym roku - jak nigdy wcześniej - przeważa ryzyko, że spadki cen żywności sezonowej nie wystąpią wcale (część będzie tanieć, część drożej ale netto wyjdzie jednak in plus). Zresztą, takie spłaszczanie byłoby też spójne z tendencjami długoterminowymi, o których pisaliśmy na wstępie.

Gdy poruszyliśmy temat suszy kilka tygodni temu nastroje były bardzo bojowe. Dominowało niedowierzania i wykpiwanie. Obecnie susza zaczyna karierę jako istotny temat w mediach. Zainteresowanie będzie rosło. Nawet jeśli szacunki strat nie odbiegają nadmiernie od rekordów wahań produkcji w przeszłości, obecnie - przy wysokiej inflacji - istnieją doskonałe warunki do utrwalania się wysokich cen, gdyż wrażliwość konsumentów była ostatnio tak mocno testowana, że trudno będzie szokować jeszcze bardziej. Aspekt psychologiczny, środowisko wysokiej inflacji oraz wysokich płac będą naszym zdaniem sprzyjać sytuacji, w której obniżeniu wolumenu produkcji rolnej będą towarzyszyć wzrosty cen tak silne, które zaburzą efekty sezonowe i doprowadzą do wolniejszego opadania inflacji. To będzie zjawisko, z którym będziemy mierzyć się nie tylko w tym roku, ale także w latach kolejnych. Czekamy na skutki El Nino oraz wyjątkowego (jak na tę porę roku) podgrzania Oceanów. Wbrew pozorom nie ma (jeszcze) jednoznacznego pomysłu, co to oznacza.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Ekonomiści mBanku

Ekonomiści mBanku

mBank od lat jest synonimem innowacyjnych rozwiązań w bankowości. Byliśmy pierwszym w pełni internetowym bankiem w Polsce, a dziś wyznaczamy kierunek rozwoju bankowości mobilnej i online. Jesteśmy jedną z najsilniejszych i najszybciej rozwijających się marek finansowych w Polsce, od 1992 roku notowaną na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.


Reklama
Reklama