W zakończonym tygodniu globalne rynki akcji miały do grania tylko jeden temat – jastrzębią politykę banków centralnych. Centrum sceny zajęła amerykańska Rezerwa Federalna, ale zaskoczeń rynkom nie oszczędził też Szwajcarki Bank Centralny. Cenę kredytu podniósł również Bank Anglii. Nie ma jednak wątpliwości, iż najważniejszym wydarzeniem był finał czerwcowego posiedzenia FOMC i konferencja prasowa prezesa Fed. Decyzja o podniesieniu stóp procentowych Rezerwy Federalnej o 75 punktów nie była zaskoczeniem.
Rynek wyceniał taki scenariusz właściwie każdego dnia od ostatniej publikacji amerykańskiej CPI w końcówce poprzedniego tygodnia. Zaskoczeniem była łagodna w wymowie konferencja szefa Fed, która stała w czytelnej sprzeczności z działaniami FOMC. W efekcie inwestorzy – przynajmniej w pierwszych reakcjach – przyjęli podwyżkę jako gołębią i w sposób klasyczny dla rynków próbowali sprzedać fakty, co w tym konkretnym wypadku oznaczało zakończyć przecenę pod mocną podwyżkę ceny kredytu, którą grali od kilku sesji poprzedzających decyzję FOMC. W finale do głosu doszły jednak przekonania, iż polityka Fed jest ciągle w fazie zależności od napływających danych, a te wskazują na presję inflacyjną i potencjalnie kolejną podwyżkę stóp o 75 punktów bazowych już na lipcowym posiedzeniu FOMC.
Z perspektywy końca tygodnia widać, iż rynek dokonał skokowego przesunięcia w szacunkach. Do odczytu CPI rynek pozycjonował się pod dwie lub trzy podwyżki ceny kredytu w USA po 50 punktów bazowych i późniejszego przejścia polityki monetarnej Fed w standard, czyli do podwyżek po 25 punktów bazowych. Po odczycie CPI i po czerwcowym posiedzeniu FOMC pojawił się przymus wyceny dwóch podwyżek stóp procentowych po 75 punktów bazowych. Inaczej mówiąc rynek miał właściwie godziny na ułożenie się pod scenariusz, w którym na przestrzeni sześciu tygodni stopy procentowe w USA będą wyższe o 150 punktów bazowych. Stąd tąpnięcia na początku tygodnia i w jego końcówce na chwilę tylko przerwane „sprzedaniem faktów”, które naprawdę nie były faktami. Pochodną jest skok zmienności na rynkach i stale niezakończone przez giełdy wycenianie nowego układu sił, który zapewne skończy się nie tylko szybszą od niedawnych oczekiwań ścieżką zacieśnienie w polityce monetarnej, ale też przymusem wycenienia recesji wymuszonej przez Fed w celu zwalczenia inflacji. W naszej opinii Fed pogodzony jest już ze scenariuszem recesyjnym. Stąd gołębie akcenty w czasie konferencji prezesa Rezerwy Federalnej, który właściwie przepraszał za sytuację, w jakiej znajdą się gospodarka i bank centralny.
W naszej opinii efektami przesunięcia akcentu w polityce Fed na walkę z inflacją i zaostrzenia kursu na ścieżce zacieśnienia będą wymuszone osłabienie rynku pracy i recesja w gospodarce, które rynki akcji – mimo ostatnich spadków – jeszcze będą musiały wycenić. Co ważne, rynki będą musiały wycenić również scenariusz stagflacyjny, w którym akcje będą operowały w kontekście podwyższonej inflacji, na którą Fed ma ograniczony wpływ – ceny energii i żywności – i która może spaść dopiero przy naprawdę ostrym hamowaniu w gospodarce. W praktyce należy oczekiwać mieszanki spadkowej, w której rynki akcji będą musiały operować w sytuacji stale wysokich odczytów inflacji przy jednoczesnym manifestowaniu się efektów spowolnienia w bilansach spółek. Dlatego podtrzymujemy nasze przekonanie z poprzednich komentarzy dla rynków zagranicznych, iż giełdy czeka uatrakcyjnienie wycen i niższe poziomy indeksów. Nie spodziewamy się, by przed końcem III kwartału można było szukać swojej szansy pod nowy cykl gospodarczy i nową hossę. Niemniej, jednym z testów odporności rynków na dalszą przecenę i okresem, który da wgląd w kondycję spółek będzie sezon publikacji wyników kwartalnych. Raporty zaczną płynąc na rynek na początku lipca, więc wcześniej rynki będą skupiały się na danych makro i pytaniach o lipcowe posiedzenie FOMC.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję