Szukającym sygnałów ożywienia raczej ciężko będzie je znaleźć w sierpniowych danych o produkcji przemysłowej. Również dane o zatrudnieniu wpisują się we wciąż relatywnie słaby obraz krajowej gospodarki. Więcej optymizmu mogą przynieść dopiero dzisiejsze (21 września) dane o sprzedaży detalicznej. Szczególnie, że konsumenta wciąż wspierają silne płace.
Przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 11,9% r/r. Patrząc na odsezonowane ujęcie m/m można wnioskować, że wzrost płac lekko wytracił impet, niemniej przestrzegamy przed takim myśleniem.
Ten rok charakteryzuje się bowiem sporymi wahaniami przeciętnych płac ze względu na dodatki i premie w górnictwie i energetyce. Lipiec przyniósł część takich wypłat, co z kolei podbiło miesięczną bazę dla sierpnia. Obraz płac po wyeliminowaniu wynagrodzeń w górnictwie i energetyce jest spójny z tym, co widzieliśmy w poprzednich miesiącach - dynamiki pozostają regularnie na podwyższonym poziomie. Hamowanie jakieś jest, ale jego tempo nie jest nadmiernie intensywne.
Patrząc w szczegóły, warto zwrócić uwagę jeszcze na płace w obsłudze rynku nieruchomości. To negatywny bohater lipcowego odczytu i pozytywny bohater sierpnia. Skala zmian wskazuje, że sierpień przyniósł po prostu powrót do trendu obserwowanego w poprzednich miesiącach (a nie jakiś dodatkowy wystrzał).
Patrząc zbiorczo na dane z rynku pracy, można wyciągać dość optymistyczne wnioski w kwestii odbicia konsumpcji w najbliższym czasie. Utrzymywanie się wysokiego nominalnego wzrostu płac przy spadającej inflacji skutkuje wzrostem płac realnych. Kompensuje to ubytki w funduszu płac związane ze spadkiem zatrudnienia.
Świat nie jest jednak tak piękny, by wysoka nominalna dynamika płac i spadająca inflacja mogły trwać wspólnie wiecznie. Utrzymywanie się wysokiego wzrostu wynagrodzeń w przyszłym roku (nie spodziewamy się kilkunastu procent jak obecnie, ale to wciąż będą dynamiki bliskie 10% r/r) będzie odkładać się też w inflacji.