Amerykańska gospodarka dodała we wrześniu 336 tys. miejsc pracy, co było wynikiem zdecydowanie przewyższającym oczekiwania ankietowanych ekonomistów. Jakby tego było mało, dane za poprzednie dwa miesiące zostały zrewidowane w górę łącznie o 119 tys.. W efekcie, 3-miesięczna zmiana zatrudnienia odbiła do 266 tys., najwyższego poziomu od marca.
Struktura zatrudnienia pokazała, że zaskoczeniu odpowiadał w zasadzie wyłącznie sektor usług, gdzie ilość etatów wzrosła o 307 tys.. Poza informacją i komunikacją, wzrost odnotowaliśmy w każdej głównej branży. Był to jednocześnie najlepszy odczyt od stycznia. W przypadku sektora związanego z produkcją dóbr, zatrudnienie wzrosło o 29 tys., za co w największym stopniu odpowiadało przetwórstwo przemysłowe. Stanowi to zmianę w stosunku do poprzednich miesięcy, kiedy to zatrudnienie w tym sektorze ciągnięte było przez budownictwo. O takim scenariuszu pisaliśmy przed miesiącem (ożywienie w przemyśle) i obecnie ten wydaje się materializować.
Pod względem stopy bezrobocia obyło się bez pozytywnej niespodzianki, a sam wskaźnik pozostał na poziomie 3,8%. Konsensus zakładał lekką obniżkę do 3,7%. Niezmieniona pozostała stopa aktywności zawodowej, która wyniosła 62,8%. Zaskoczenia nie było także w średniej liczbie przepracowanych godzin w tygodniu. Uwaga rynku skupiła się tym samym na ww. wzroście zatrudnienia oraz płacach, które rosły w zasadzie zgodnie z celem Fed.
Wzrost ten wyniósł 0,2% m/m - zarówno w przypadku ogólnego wskaźnika jak i tego wyłączającego kadrę kierowniczą. Taką wartość można uznać już za zgodną z celem inflacyjnym Fed, co z pewnością tamtejszy bank centralny powinno cieszyć. Co więcej, w sektorze usługowym wzrost płac gaśnie nawet szybciej niż w sektorze dóbr (we wrześniu zannualizowany wzrost wyniósł ~2,1-2,2%). Ryzykiem z punktu widzenia polityki Fed jest mocny wzrost zatrudnienia. Gdyby ten miał się utrzymywać, wówczas Fed mógłby stawiać pod znakiem zapytania spowolnienie na płacach. To z kolei pomogłoby utrzymać jastrzębi wydźwięk. Jeśli jednak Fed uzna, że ostatni wzrost rentowności stanowi wystarczające zacieśnienie warunków monetarnych (np. ekwiwalent podwyżki stóp), wówczas ton może zostać zmiękczony. Rynek stoi okrakiem jeśli chodzi o kolejną podwyżkę stóp. Fed takową "obiecał" we wrześniowym wykresie kropkowym i z komunikacyjnego punktu widzenia może mieć sens ją dostarczyć.