Ostatnie tygodnie pokazały, jak historia sukcesu może błyskawicznie zamienić się w jedną z największych porażek. Hołubiony przez fundusze private equity i venture capital oraz przez kalifornijskie start-upy, Silicon Valley Bank (SVB), licencjonowany bank z blisko 40-letnią tradycją, upadł w ciągu zaledwie 44 godzin od nagłośnienia problemów. Był to zarazem drugi największy upadek w historii amerykańskiej bankowości.
Banki w USA, ale i na całym świecie, mają duże niezrealizowane straty na inwestycjach w obligacje. Jest to efekt silnego wzrostu rentowności w ostatnich kilkunastu miesiącach, a więc i spadku cen obligacji na rynku. Banki jednak nie muszą tych strat realizować i pokazywać w bieżących wynikach, gdyż większość tych obligacji jest trzymana do terminu wykupu i tak są one raportowane w bilansach banków. Przy ostatecznym wykupie tych papierów bank otrzymuje pełen nominał, więc nie notuje straty... chyba że emitent ma problemy (ale nie zakładamy tego przy amerykańskich obligacjach skarbowych). SVB jest jednak przykładem banku, którego aktywa niezwykle dynamicznie wzrosły w ostatnich latach, szybko podwajając się po pandemii, a te nowe środki klientów zostały w większości zainwestowane w obligacje... przy szczytach ich cen. Agencja Moody’s zwróciła na początku marca uwagę na dużą skalę niezrealizowanych strat za 2022 rok oraz karygodny brak zabezpieczenia ryzyka stopy procentowej i zamierzała obniżyć rating banku. Kiedy informacje zaczęły przedostawać się do opinii publicznej, a SVB poinformował o konieczności dokapitalizowania, sprawy potoczyły się już bardzo szybko. Widzieliśmy zmasowany szturm depozytariuszy na bank, co w ciągu zaledwie dwóch dni doprowadziło do jego upadku. Uruchomiło to też panikę depozytariuszy, których środki były zdeponowane w innych regionalnych bankach, a tylko mały ich procent był objęty gwarancjami. Doprowadziło to do upadku kolejnych podmiotów. Interwencja władz i banku centralnego w końcu uspokoiła sytuację, ale nie było to „tanie”. Ofiarą tego zamieszania padł też szwajcarskiCredit Suisse, który jednak sam mocno na ten upadek zapracował licznymi skandalami i nieprawidłowościami.
Ostatnie wydarzenia to jednak przykład kryzysu płynności (i złego zarządzania), a nie wypłacalności. System bankowy w USA i Europie jest w dużo lepszej kondycji obecnie, niż podczas kryzysu z lat 2007-08.
Niemniej problemy amerykańskich banków regionalnych i pewien spadek zaufania wobec nich mogą odbić się na gospodarce. Może to oznaczać dalsze zacieśnianie kryteriów udzielania kredytów w sektorze, co mogłoby mieć swoje przełożenie na wzrost PKB. Mniejsze banki to też główni kredytodawcy małych, lokalnych firm, a to one były źródłem boomu na amerykańskim rynku pracy. W końcu, to te banki są też głównym źródłem finansowania nieruchomości komercyjnych i biorą na siebie większe ryzyko przy ewentualnej recesji.