Globalne rynki akcji mają za sobą tydzień solidarnego odbicia podyktowanego przez Wall Street, gdzie w ledwie cztery dni główne indeksy zyskały od 5,4 procent w przypadku DJIA, przez 6,4 procent dla S&P500, po 7,5 procent w wykonaniu Nasdaqa Composite. Naprawdę blisko połowę tych zwyżek można przypisać sesji piątkowej, która skończyła się zwyżkami wspomnianych indeksów od 2,7 procent do 3,3 procent.
Europa odpowiedziała na ten impuls dość selektywnie. Francuski CAC zyskał 3,2 procent dzięki odbiciu o 3,2 procent na sesji piątkowej, gdy niemiecki DAX zdołał ugrać kosmetyczną zmianę dzięki piątkowemu odbiciu o 1,6 procent. Na usprawiedliwienie niemieckiego indeksu trzeba jednak przywołać fakt, iż rynek we Frankfurcie operował w kontekście ostrzeżeń, iż rząd w Berlinie może zostać zmuszony do wprowadzenia ograniczeń w konsumpcji gazu dla przedsiębiorstw w związku z ograniczeniem dostaw surowca z Rosji. Z perspektywy końca tygodnia widać, iż to rynki amerykańskie podyktowały odbicia, których impulsy będą zapewne odczuwalne w Europie również w poniedziałek. W istocie rynki amerykańskie szukały odbicia właściwie od wtorku, zachęcone brakiem niepokojących treści w czasie przedłużonego weekendu. Na pierwszych sesjach więcej było jednak skromnego badania terenu przez popyt, gdy w finale kupujący ruszyli do ataku, jakby przed giełdami był tylko jeden kierunek.
Paradoksem zeszłotygodniowych wzrostów jest fakt, iż w największej części zostały zbudowana na negatywnych informacjach z gospodarki. W czwartek rynek zaczął już operować w pełnym przekonaniu, iż recesja jest przesądzona – do czego zachęcał szef Fed w swoim wystąpieniu przed parlamentarzystami – by w piątek zacząć pozycjonować się po fundamentalną zmianę w postaci zakończenia cyklu podnoszenia ceny kredytu przez Rezerwę Federalną. Impulsem były skrajnie słabe dane o nastrojach konsumentów. W istocie już w czwartek pojawiły się pierwsze wyceny obniżki stóp procentowych na lipcowym posiedzeniu FOMC w 2023 roku, gdy w piątek oczekiwania zostały przesunięte na czerwiec przyszłego roku. Spadała też wycena prawdopodobieństwa podwyżki ceny kredytu o 75 punktów bazowych na zbliżającym się posiedzeniu FOMC. Pochodną był zwrot na rynku długu w postaci spadku rentowności, która od jesieni zeszłego roku jest jednym z największych problemów, z jakim muszą radzić sobie inwestujący np. w spółki nowych technologii, które były lokomotywami ostatniej hossy i stały się lokomotywami aktualnej bessy. Stąd wzrost Nasdaqa Composite o 7,5 procent i niemal skokowy powrót apetytu na ryzyko.
Patrząc na zachowanie rynków trudno nie odnotować faktu, iż w końcówce tygodnia na Wall Street pojawił się dawno nieoglądany model gry, który można nazwać „im gorzej, tym lepiej”. Inwestorzy znają ten scenariusz choćby z okresu, gdy amerykański bank centralny szykował się do zakończenia programów płynnościowych, a dane wskazywały, iż słabnąca gospodarka wymusi na banku centralnym odłożenie planów redukowania pomocy na przyszłość. Dziś w grze jest układ, w którym agresywna polityka Fed wywoła recesję, a bank centralny nie tylko skończy cykl zacieśniania wcześniej, ale też zostanie zmuszony do szybszego rozpoczęcia nowego cyklu w polityce monetarnej. Obserwowane zachowanie giełd może zachęcać do spekulowania o dnie bessy, ale naszym zdaniem przed rynkami jeszcze faza dostosowania wycen do nowej sytuacji gospodarczej, w której pojawią się elementy stagflacyjne. Dlatego też na zeszłotygodniowe wzrosty patrzymy przez pryzmat klasycznego odbicia w bessie. Niemniej, powszechna świadomość nadciągającego spowolnienia gospodarczego i fakt, iż rynki wyceniają ten scenariusz właściwie od jesieni zeszłego roku pozwala nam też założyć, iż dużymi krokami zbliża się moment, w którym będzie można zacząć pozycjonować się pod nową hossę.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję