Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

jaki kurs akcji Credit Suisse

Credit Suisse, czyli jeden z najstarszych i drugi pod względem wielkości szwajcarski bank, zaliczył na początku tygodnia dwa rekordy. Wyznaczył zarówno historyczne minima, jak i maksima. Niestety jednak, najniższy kurs akcji w historii i najwyższy koszt swapów ryzyka kredytowego świadczą o tym, że sytuacja szwajcarskiego banku jest daleka od ideału.

 

Na skróty:

  • Notowania szwajcarskiego banku Credit Suisse osiągnęły historyczne minima
  • Akcje banku od czasu kryzysu finansowego w 2007 roku straciły już ponad 97%
  • Na początku tygodnia kurs swapów ryzyka kredytowego dla pięcioletnich obligacji Credit Suisse zaliczył historyczny szczyt
  • Inwestorzy odwracają się od Credit Suisse po ostatnim kryzysie płynności owym w amerykańskim sektorze bankowym, który może być początkiem większych bankructw
  • Credit Suisse w zeszłym roku zanotował największą stratę w swojej historii, a powodzenie jego planu restrukturyzacyjnego stoi pod znakiem zapytania
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej FXMAG

 

Historyczne maksima i minima - kolejność nie bez znaczenia

Drugi pod względem wielkości szwajcarski bank od dłuższego czasu ma spore problemy, a zamieszanie w amerykańskim sektorze bankowym tylko pogarsza jego sytuację. Na poniedziałkowej sesji doszło do dwóch istotnych wydarzeń dla Credit Suisse. Po pierwsze, jego akcje spadły do poziomu 2,14 franka szwajcarskiego (prawie 13% spadek na poniedziałkowej sesji), finalnie kończąc sesję przy kursie 2,26 CHF i ze spadkiem ponad 9,5%. Są to historyczne minima notowań Credit Suisse - akcje do niedawna jeszcze szwajcarskiego giganta nigdy wcześniej nie były tak tanie. W ciągu roku notowania banku spadły o ponad 67%, zaś na przestrzeni ostatnich pięciu lat strata przekroczyła 86%. Akcje Credit Suisse tanieją w zasadzie nieprzerwanie od ostatniego kryzysu finansowego w 2007 roku (przed wybuchem bańki na rynku subprime akcje były wyceniane powyżej 80 franków), jednak nie dzieje się tak bez powodu.

Drugim znamiennym wydarzeniem dla Credit Suisse był wzrost kosztów CDS-ów dla jego pięcioletnich obligacji do najwyższych historycznie poziomów, powyżej 450 punktów. CDS-y to tzw. swapy ryzyka kredytowego (ang. credit default swap), czyli instrumenty pochodne, w których jedna ze stron transakcji, w zamian za uzgodnione wynagrodzenie, zgadza się na spłatę instrumentów dłużnych (obligacji), które posiada druga strona transakcji. Oczywiście to zobowiązanie spłaty czyjegoś długu ma miejsce wtedy, gdy emitent obligacji, których dotyczą CDS-y staje się niewypłacalny. Swapy ryzyka kredytowego są więc swego rodzaju ubezpieczeniem na wypadek niewypłacalności emitenta obligacji - nietrudno więc domyślić się, że cena CDS-ów rośnie wraz ze wzrostem ryzyka niewypłacalności dłużnika. Obligacje o wysokim ryzyku mają też zazwyczaj odpowiednio wyższe oprocentowanie, jednak wraz z rosnącym ryzykiem, w górę idą również koszty CDS-ów, ustalane przez agencje ratingowe.

Reklama

Historyczne szczyty notowań swapów ryzyka kredytowego dla Credit Suisse to sygnał, że ryzyko niewypłacalności szwajcarskiego banku jest wyższe niż kiedykolwiek, co uświadomił rynkowi weekendowy kryzys płynności dwóch amerykańskich banków, których działalność została zlikwidowana.

Czytaj także: Potężne spadki na giełdach po zamknięciu dwóch amerykańskich banków. Kolejne bankructwa kwestią czasu?

 

 grafika numer 1 grafika numer 1

 

Credit Suisse w ciągłej naprawie

Na dobrą sprawę kłopoty drugiego pod względem wielkości aktywów szwajcarskiego banku zaczęły się po kryzysie finansowym. W ciągu kilku lat po pęknięciu bańki na rynku kredytów subprime Credit Suisse zredukował swoją działalność w bankowości inwestycyjnej o ponad 40%, skupiając się przede wszystkim na bankowości detalicznej i zarządzaniu majątkiem, co skutkowało zwolnieniem ponad 2000 pracowników w latach 2010-14. Do ostatnich problemów przyczyniły się przede wszystkim złe decyzje inwestycyjne. W 2021 roku bank zanotował ponad 1,6 mld franków straty, do czego w głównej mierze przyczyniły się odpisy aktualizujące w wysokości ponad 4,5 mld franków, wynikające z zaangażowania Credit Suisse w upadły fundusz Archegos Capital. Fundusz zbankrutował pod koniec marca 2021 roku, w wyniku “największego margin calla w historii”, który był konsekwencją agresywnej strategii kupowania akcji na kredyt. A jednym z tych banków, którzy chętnie takiego kredytu udzielali był właśnie Credit Suisse. Oprócz tego szwajcarski bank był jednym z głównych podmiotów finansujących brytyjski bank inwestycyjny Grensill Capital, który również upadł w pierwszej połowie 2021 roku.

W lutym poznaliśmy wyniki finansowe Credit Suisse za 2022 rok, które były najgorszymi w historii istniejącego od połowy XIX wieku banku. W IV kwartale strata netto wyniosła 1,39 mld franków szwajcarskich (była to piąty kwartał na zamknięty na minusie z rzędu), a w całym zeszłym roku strata netto sięgnęła 7,3 mld franków. Przyczynił się do tego odpływ klientów, zniechęconych m.in. spadającymi ratingami Credit Suisse i rosnącymi kosztami CDS-ów (które w samym 2022 roku poszły w górę ponadczterokrotnie), wskazującymi na to, że stabilność finansowa szwajcarskiego banku jest coraz niższa.

Reklama

Wcześniej, jeszcze w październiku zeszłego roku, Credit Suisse zapowiedział wielką restrukturyzację, częścią której było zwolnienie do 9000 pracowników na całym świecie (w tym również w Polsce), w celu obniżenia kosztów operacyjnych. Bank poinformował, że zamierza podjąć „zdecydowane kroki” w celu restrukturyzacji swojego biznesu inwestycyjnego i skoncentrować się na obszarach ściślej związanych z jego podstawową działalnością, w których twierdzi, że ma przewagę konkurencyjną, jak zarządzanie majątkiem. Jest więc to powtórzenie strategii wychodzenia z bankowości inwestycyjnej, realizowanej już od ponad dekady.

Mimo historycznie tanich akcji i drogich jak nigdy CDS-ów to potencjalnego bankructwa Credit Suisse wciąż jest bardzo daleko - na koniec 2022 roku współczynnik adekwatności kapitałowej Tier 1 wynosił ponad 14%, wobec wymaganego 8,5%.  

Czytaj także: Jak rząd może wpływać na biznes prywatny i giełdę? W tym państwie wszystko jest możliwe!

 

 

Nie tylko szwajcarzy mają problemy

Poniedziałkowa sesja upłynęła pod znakiem spadków w zasadzie dla wszystkich europejskich spółek z sektora bankowego. Obok Credit Suisse, największym stratnym na początku tygodnia był niemiecki Commerzbank (większościowy akcjonariusz mBanku), którego akcje potaniały na poniedziałkowej sesji aż o ponad 12% (10,02 EUR). Prawie 9% stratę zanotowały na dzisiejszej sesji akcje włoskiego UniCredit, a hiszpański Banco Santander stracił 7%.

Ponad 4,5% traciły dziś również akcje Deutsche Banku, które przełamały granicę 10 euro (zamknięcie na kursie 10,18 EUR).

Reklama

Zauważalnie słabsze spadki zanotowały największe amerykańskie banki - JPMorgan traci niecałe półtora procent (poniżej 132 USD za akcję), Goldman Sachs jest na 2,5% minusie (poniżej 320 USD), a akcje Bank of America spadają o ponad 3% (poniżej 29,35 USD). Z czołowych spółek sektora bankowego największą stratę zanotowały akcje Citigroup (-6,85%, spadek poniżej 29,25 USD) oraz Wells Fargo (-5,5%, 38,85 USD).

Liderami spadków bez wątpienia są mniejsze, regionalne spółki z sektora bankowego - notowany na NYSE First Republic Bank spada dziś o ponad 60%. Jeszcze tydzień temu jego akcje były notowane powyżej 120 USD, obecnie zaś ich kurs spadł poniżej 30 dolarów. Ponad 55% spadek zanotowały też akcje Western Alliance Bancorporation, które obecnie wyceniane są poniżej 22 dolarów, natomiast PacWest Bancorp na poniedziałkowej sesji zanotował spadek o ponad 25% (poniżej 9 dolarów). Między innymi te trzy regionalne banki są kolejnymi kandydatami do rządowej przymusowej restrukturyzacji, ze względu na spore problemy z płynnością, przy dużej liczbie wypłat środków z rachunków. Resolution banku, podobnie jak miało to miejsce w przypadku SVB czy Signature Banku, wiąże się z umorzeniem akcji i całkowitą stratą ich posiadaczy, co też tłumaczy odpływ kapitału na tak dużą skalę.

Na warszawskiej giełdzie również nie obyło się bez spadków - sektorowy indeks WIG-Banki spadł o ponad 3% (do 6178,56 pkt.), osiągając tegoroczne minima, choć trzeba przyznać, że w dół ciągnęły go przede wszystkim spółki zagraniczne.  Największe spadki zanotowały UniCredit (-8%), Banco Santander (-5,65%) oraz ING Bank Śląski (-4,4%). Żadna z 13 spółek wchodzących w skład indeksu nie zakończyła poniedziałkowej sesji na plusie. WIG20 spadł o ponad 2,5% (1753,30 pkt.), również wyznaczając nowe tegoroczne minima.

Czytaj także: Czy to na pewno koniec paniki bankowej w USA? Ziarno niepewności zostało zasiane

 

Czytaj więcej