Bitcoin w ciągu ostatnich tygodni osiąga rekordowe szczyty. To na jego cześć nawet na polskim rynku powstają piosenki i teledyski. Jednak, każdy medal ma dwie strony, a ta ciemniejsza wyszła na jaw w Boliwii. Tamtejsze władze aresztowały 60 szkoleniowców parających się edukacją w zakresie handlu bitcoinem.
Bitcoin okiełznany
Choć bitcoinowy rajd wydaje się nie do powstrzymania, to boliwijski regulator rynków finansowych Autoridad de Supervisión del Sistema Financiero udowodnił, że w przypadku Boliwii sprawa ma się inaczej. Po pierwsze, trzeba zauważyć, że Boliwia jest państwem, w którym wprowadzono zakaz handlu kryptowalutami. Jak czytamy w komunikacie ASFI:
„Są to schematy piramidowe, które prowadzą do utraty oszczędności Boliwijczyków”.
Jak widać, nie w każdym kraju inwestorzy poddają się krypotwalutowemu trendowi. Podobne zdarzenie miało miejsce w zeszłym roku w Wenezueli. Policja zatrzymała dwóch „bitcoinowych górników”, którzy zużywali zbyt dużo energii elektrycznej na wydobywanie bitcoinów. Bitcoin w Wenezueli jest także zakazany, a handlujący na nim w oczach rządu w Caracas są przestępcami.
Aresztowanie
Grupa 60 „szkoleniowców” prowadziła warsztaty z inwestycji w bitcoin. W związku z obowiązującym prawem w Boliwii, popełnili oni przestępstwo. Stąd też odpowiednie służby aresztowały bitcoinowych „mentorów”. Skonfiskowano również broszury i materiały szkoleniowe. Przewodnicząca ASFI - Lenny Valdivia stwierdziła, że Boliwijczycy nie powinni podejmować prób handlu na kryptowalutach, gdyż to prowadzi do utraty pieniędzy. Pomimo zakazu, w boliwijskich social mediach działają grupy, które łączą traderów handlujących m.in. na bitocoinie. Internetu nie da się kontrolować, stąd też władze mają utrudnione zadanie.
Można więc pokusić się o stwierdzenie, co kraj to obyczaj. Niektóre państwa takie jak np. Japonia uznały bitcoin i inne kryptowaluty za środek płatniczy. Z drugiej strony mamy poszczególne kraje Ameryki Łacińskiej, gdzie według władz handel na kryptowalutach jest łamaniem obowiązującego prawa.