Jak zwykle rozpoczynam komentarz od poprzedniego piątku. Właściwie na przełomie tygodnia można odnotować jedynie cztery ważne wydarzenia: piątkowy, miesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy, poniedziałkowa projekcja inflacyjna NBP, uchwalenie przez Kongres pakietu dla infrastruktury, wizyta gubernatorki Fed Lael Brainard w Białym Domu.
Potem zresztą też 11.11 doprowadził do zmniejszenia aktywności inwestorów, ale dzień wcześniej doszło do publikacji danych o inflacji w USA (o tym niżej). W Polsce giełdowy tydzień znowu był krótszy o jeden dzień z powodu czwartkowego święta, czyli Dnia Niepodległości. Zresztą w USA też obchodzono wtedy Dzień Weterana i co prawda Wall Street działała, ale na zwolnionych obrotach, a czwartkowe dane z rynku pracy przesunięto na środę.
Jeśli chodzi o raport z rynku pracy USA to był on lepszy od oczekiwań,
a dane z poprzedniego miesiąca skorygowano w górę. Można było oczekiwać, że dolar się umocni, a rentowności obligacji wzrosną, a stało się całkiem odwrotnie. Kurs EUR/USD nieznacznie wzrósł, a rentowności gwałtownie spadły. Pretekst oczywiście się znalazł: partycypacja w rynku pracy wyniosła tylko 61,6%, a podobno poziom 63% jest tym, na którym rynek pracy jest naprawdę rozgrzany. Poza tym mówiono o odpływie z rynku pracy na stale ponad 5 mln ludzi.
Niewiarygodne preteksty? To prawda. Wydaje się, że na EUR/USD pojawiła się chęć zrealizowania części zysków (kontynuowana w poniedziałek), ale zachowanie obligacji było dziwaczne. Chyba najbardziej przekonuje mnie interpretacja zgodnie z którą rynek obawia się, że Fed się myli w swoim działaniu i w przyszłości dojdzie do znacznego spowolnienia gospodarki. Kto przeżyje ten zobaczy.
W każdym razie takie zachowanie obligacji wspomogło złoto,
którego cena skradała się ku ważnemu oporowi na poziomie 1.835 USD. Oczywiście pomogło też akcjom. Pisano szeroko o sytuacji określanej mianem goldilocks (złotowłosa – patrz „Opowieść o trzech niedźwiadkach”), czyli o idealnej dla rynku akcji. Zachowanie rynku było jednak dość dziwne, bo w połowie sesji zapanowało zwątpienie i skala zwyżek została zredukowana o połowę. NASDAQ zyskał 0,2%, a S&P 500 0,37%, ale nowe rekordy zostały ustanowione.
W poniedziałek praktycznie nic na rynkach się nie działo
Wzrost EUR/USD pomógł złotu i ropie, a rentowności odreagowały piątkowy spadek, ale wzrost był nieduży. Na rynku akcji w USA zapanował totalny marazm, a zakończenie sesji było dość dziwaczne, bo indeksy co prawda nowe rekordy ustanowiły, ale za pomocą mikro wzrostu (po około 0,1%).
Małe nagłówki robiła informacja o tym, że Kongres przyjął program odbudowy infrastruktury (1 bilion USD/7 lat.) i do 20. listopada ma przyjąć program socjalny (1,75 bln USD), ale trafiłem na informację zgodnie z którą enfant terrible Demokratów w Senacie, czyli Joe Manchin doprowadzi do opóźnienia głosowania nawet do 2022 roku. Myślę, że nieco niepokoju mogła zrodzić informacja o tym, że gubernatorka Fed, Lael Brainard, odbyła w Białym Domu rozmowę o ewentualnym zastąpieniu Jerome Powella na fotelu szefa Fed (kadencja mija w lutym 2022 r.).
Rynek nadal uważa, że Powell zostanie ponownie nominowany na to stanowisko
(70% prawdopodobieństwa), jednak ta wizyta zrodziła niepokój. Portal Politico piszę, że decyzja powinna zostać podjęta przez prezydenta Bidena przed Świętem Dziękczynienia (25.11), więc niedługo ten temat nie będzie już dla rynków istotny. Lael Brainard jest chyba nawet bardziej „gołębia” niż wybrany przez Donalda Trumpa Jerome Powell, więc nawet jej wybór nie powinien za bardzo rynków zaniepokoić.
Takie zachowanie rynku, jakie widzieliśmy w poniedziałek mogło rodzić obawy o to, że chwilowo siły byków są wyczerpane. Szczególnie, że oscylatory pokazywały potężne wykupienie techniczne. Nie dziwiło mnie więc to, że korekcyjne nastroje pojawiły się na Wall Street we wtorek. W zasadzie powodów do sprzedawana akcji nie było więcej niż podczas poprzednich dni, a jednak kierownicę przejął obóz niedźwiedzi.
Być może na nastrojach delikatnie ważyło ostrzeżenie Fed, który twierdzi, że rośnie ryzyko bańki spekulacyjnej na wielu rynkach. Poza tym szkodziła nieco przecena akcji Tesli (o 11,99%) po twitterowych wypowiedziach Elona Muska sugerującego, że sprzeda część posiadanych przez siebie akcji. Nadal jest to według mnie spółka drastycznie przewartościowana. Mocnej zaniepokojenie widać było na rozgrzanym wcześniej do białości NASDAQ, który stracił 0,6%. S&P 500 stracił jedynie 0,35%, więc należy uznać, że była to tylko niewinna korekta.
Na innych rynkach znowu spadała rentowność obligacji
(coraz wyraźniej widać było to, że rynek nie bardzo wierzy Fed), co pomagało złotu (ale nie srebru). Dość dziwny był blisko trzyprocentowy wzrost ceny ropy. Cena baryłki znowu zagnieździła się tuż pod 85 USD.
Można nawet powiedzieć, że reakcja była dość zabawna, bo EIA (Energy Information Administration) poinformowała, że w przyszłym roku na rynku wystąpi nadmiar podaży, a ceny już w grudniu spadną. Biały Dom z radością przyjął tę prognozę i wycofał się z groźby wyprzedaży rezerw strategicznych, a to doprowadziło do tego właśnie trzyprocentowego wzrostu ceny. Jak pod lupą widać to, jakie dziwne są obecnie rynki finansowe. Sytuacja drastycznie zmieniła się w środę, o czym też niżej.
W środę od rana rynki zamarły, bo czekano na dane o amerykańskiej inflacji
Pierwszą salwę oddały Chiny, gdzie opublikowano w nocy dane o inflacji. Inflacja w cenach produkcji (PPI) wzrosła tam w październiku o 13,5% r/r (oczekiwano 12,4%). Dziwić mogło to, że inflacja CPI wyniosła jedynie 1,5% r/r (oczekiwano 1,4%). Dla reszty świata jednak wzrost cen produkcji może sygnalizować, że Chiny nadal będą eksportować inflację.
W USA doszło po publikacji danych do wydarzeń dość dziwnych
Poniżej podaję dane o CPI, ale i tutaj je powtórzę – wzrosła do 6,2% r/r (oczekiwano 5,8%) – najwyższa od 30 lat. Inflacja wszędzie szybko rośnie – ostatnie dane z Węgier to 6,5%, a z Czech to 5,8%. Zachowanie rynków po publikacji amerykańskiej CPI było zadziwiająco spokojne. Można wręcz powiedzieć, że nic się nie działo, a dane zostały zlekceważone. Tylko złoto szybko drożało.
Ten spokój trwał do aukcji amerykańskich obligacji 30. letnich. Przyciągnęła ona bardzo mało chętnych do kupna, co zaowocowało reakcją wielu rynków. Gwałtownie wzrosły rentowności obligacji, załamał się kurs EUR/USD oraz indeksy giełdowe. To załamanie zaowocowało spadkiem NASDAQ o 1,66%, a S&P 500 o 0,82%. Można więc powiedzieć, że dwudniowa korekta ochłodziła nieco wykupione oscylatory. Wnioski w podsumowaniu.
Interesujące rzeczy działy się na rynku surowców
Jak wyżej piszę podrożało złoto pokonując ważny opór techniczny na poziomie 1.835 USD. Można nawet powiedzieć, że minimalny zakres wzrostu wyznaczony przez formację oRGR został już wypełniony. Może to być też sygnał mówiący o tym, że gracze znowu zaczęli traktować złoto, jako aktywo zabezpieczające przed inflacją.
Wręcz śmieszne rzeczy działy się na rynku ropy
Potężne umocnienie dolara powinno było zaszkodzić cenie baryłki, ale nie tak, żeby po blisko trzyprocentowym wzroście we wtorek, w środę nastąpił ponad trzyprocentowy spadek. Szukałem powodu tego dziwnego zachowania i okazało się, że wytłumaczenie jest jeszcze bardziej dziwaczne. Wrócił bowiem temat rezerw strategicznych. Gracze wymyślili sobie, że tak duży wzrost inflacji zmusi jednak Biały Dom do uwolnienia rezerw strategicznych, co w krótkim terminie zaszkodzi cenom baryłki.
O tym, co działo się w czwartek na rynkach nie ma sensu zbyt wiele pisać, bo mimo tego, że giełdy działały to świętowanie zakończenia I Wojny Światowej nieco zmniejszało aktywność. W Europie reakcja rynków akcji na amerykańskie spadki była znikoma. Sesja zakończyła się mikroskopijnymi zwyżkami. W końcu przecież zarówno Fed jak i ECB zapewniają, że inflacja jest tymczasowa, a słabe euro zwiększa konkurencyjność gospodarki strefy euro.
W USA nie działał rynek obligacji
NASDAQ był nadal słaby, ale odbicie (0,52%) wypracował, a S&P 500 zakończył dzień neutralnie. Sesja nie miała żadnego znaczenia prognostycznego. Zwracało uwagę to, że nadal drożało złoto.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję