Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Europa w garści Putina, czyli polityka i gaz ziemny

|
selectedselectedselected
Europa w garści Putina, czyli polityka i gaz ziemny | FXMAG INWESTOR
freepik.com
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Jesień i zima 2021/22 w Europie to przede wszystkim rekordowe ceny gazu ziemnego. Abstrahując od inflacji innych produktów (wg FAO światowy indeks cen żywności w 2021 roku wzrósł o ponad 28% r/r), potężny skok cen błękitnego paliwa na Starym Kontynencie w dużej mierze jest skutkiem zarówno zdarzeń pogodowych, jak i politycznych decyzji na całym świecie.

Gaz gazowi nierówny

Globalne ceny gazu ziemnego są zróżnicowane przez cztery główne rynki:

  • europejski, oparty o holenderskie kontrakty terminowe (TTF Dutch),
  • azjatycki Japan-Korea-Marker (JKM) S&P Global Platts (JKM),
  • azjatyckie ceny spotowe skroplonego gazu ziemnego (LNG Asia),
  • amerykański, oparty o kontrakty terminowe NatGas (NG).

Europa w garści Putina, czyli polityka i gaz ziemny - 1Europa w garści Putina, czyli polityka i gaz ziemny - 1

Co warte odnotowania, pomimo wrażenia pełnej korelacji cen gazu na wszystkich czterech instrumentach, w ostatnim czasie - właśnie na przełomie 2021 i 2022 roku - doszło do „oderwania” się cen amerykańskiego gazu ziemnego od europejskich i azjatyckich benchmarków, co widać na wykresie nr 2.

Przyczyną tego jest fakt, że Stany Zjednoczone, ze względu na duże zapotrzebowanie na gaz w Europie i Azji, osiągnęły maksymalny poziom eksportu, wynoszący 12,2 miliarda stóp sześciennych gazu ziemnego dziennie (BCFD). Do momentu uruchomienia nowej infrastruktury (co nastąpi najwcześniej na przełomie 2022/23) nie mają możliwości zwiększenia ilości eksportowanego gazu ziemnego, co bezpośrednio przekłada się na mniejszy wpływ wzrostu cen w Azji czy Europie na ceny gazu w USA. Dopiero gwałtowny spadek cen na tych dwóch ostatnich rynkach ma szansę wpłynąć na ceny NatGas w Stanach Zjednoczonych, jeśli przyczyni się to do zmniejszenia eksportu, czyli wzrostu lokalnej podaży.

Reklama

Europa w garści Putina, czyli polityka i gaz ziemny - 2Europa w garści Putina, czyli polityka i gaz ziemny - 2

Europa i Azja

Szukając genezy wysokich cen gazu w trzecim, a zwłaszcza w czwartym kwartale 2021 roku, musimy cofnąć się do zimy 2020/21. Wtedy to, w pierwszym kwartale 2021, doszło do gwałtownego spadku temperatur w kilku regionach świata: Europie, południowych Stanach Zjednoczonych, a także częściowo w Azji. W efekcie zanotowano wówczas nie tylko skok cen gazu, ale także znaczną ilość surowca pobieranego z magazynów, które już wtedy były częściowo opróżnione po zimie. Przełożyło się to na duże zapotrzebowanie na gaz ziemny w Europie i Azji.

Dodatkowo, odradzające się po pandemii gospodarki potrzebowały więcej energii elektrycznej. Praktycznie do połowy trzeciego kwartału 2021 roku notowano wzrosty produkcji praktycznie wszystkich metali przemysłowych, a procesy te są bardzo energochłonne. Nie bez znaczenia pozostał również jeden z najcieplejszych okresów letnich w historii pomiarów.

Do tego doszły problemy z dostępnością węgla w Chinach i Indiach we wrześniu i październiku, co podbiło ceny i zapotrzebowanie także na błękitne paliwo. Brak węgla w Państwie Środka był spowodowany nieoficjalnym zakazem importu z Australii (decyzja motywowana czysto politycznie), z kolei na Indiach odbił się globalny spadek eksportu węgla, który w sierpniu 2021 roku spadł o ponad 10,5% względem 12-miesięcznej średniej. W efekcie, zapotrzebowanie na gaz ziemny u największego importera (Chiny) oraz u czwartego pod względem wielkości (Indie) gwałtownie wzrosło, podnosząc tym samym ceny między innymi u dwóch pozostałych głównych importerów LNG, czyli Japonii i Korei Południowej. A ponieważ puste magazyny w Europie również wymagały zapełnienia, to firmy ze Starego Kontynentu były zmuszone do konkurowania z azjatyckimi tygrysami o dostawy LNG z USA, krajów Zatoki Perskiej, Australii, Nigerii, Rosji czy Norwegii.

Nord Stream 2 i gospodarczo-polityczny szantaż Gazpromu

Jako głównego winowajcę wysokich cen gazu media wskazują Gazprom. I trudno odmówić im racji.

Sterowany decyzjami z moskiewskiego Kremla Gazprom ograniczył w 2021 roku eksport rurociągowy gazu ziemnego po cenach spot do Europy (a dokładniej do europejskich krajów spoza dawnego Związku Radzieckiego). Należy podkreślić, że mówimy o dostawach gazu dostępnego po cenach spot, czyli tego, który może kupić każdy, kto zapłaci odpowiednią cenę. Gaz zakontraktowany na podstawie długoterminowych umów Gazpromu z odbiorcami w Unii Europejskiej był dostarczany bez opóźnień – co potwierdzają europejscy kontrahenci rosyjskiego eksportera. Sama spółka tłumaczy to chęcią zapełnienia rosyjskich magazynów przed zimą – co jest jak najbardziej logiczne. Przemilczano natomiast fakt, że Gazprom zwiększył w 2021 roku eksport gazu ziemnego do swojego sojusznika na Dalekim Wschodzie, czyli do Chin.

Reklama

I tu dochodzimy do ciągu przyczynowo - skutkowego. Czy Rosja (a raczej Gazprom) ma obowiązek sprzedawać Europie gaz ziemny na rynku spot? Nie, nie ma. A ponieważ Unia Europejska w poprzednich latach zachęcała kraje członkowskie do rezygnacji z długoterminowych umów na rzecz zakupów po cenach bieżących, to należy także widzieć w tym winę samej UE. Na rynku polskim sytuacja wygląda podobnie: mieliśmy zakontraktowane dostawy i ceny liczone według wielomiesięcznej średniej. Jednak parę lat temu rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość ogłosiła wielki sukces, czyli zmianę (obowiązującej do 2022 roku) umowy z Gazpromem z cen średnich na ceny bieżące.

Co jednak z tym wszystkim ma wspólnego Nord Stream 2? Konsorcjum odpowiedzialne za gotowy do użytku gazociąg oczekuje na jego zatwierdzenie. Retoryka Rosji jest prosta: podają, o ile więcej gazu ziemnego może popłynąć do Europy po dopuszczeniu do komercyjnego użytku Nord Stream 2. Przed tego rodzaju szantażem Niemcy (największy beneficjent uruchomienia Nord Stream 2 – po Rosji oczywiście) były ostrzegane z wielu stron, także ze strony Polski czy poprzedniego prezydenta USA, Donalda Trumpa. Ten ostatni nałożył także sankcje w związku z Nord Stream 2 – zniesione przez jego następcę, Joe Bidena. Nie da się więc uniknąć wrażenia, że Gazprom szantażuje Europę dostawami gazu. A ponieważ biurokratyczna machina zarówno Niemiec, jak i Unii Europejskiej jest mocno rozbudowana, to uruchomienie Nord Stream 2 w pierwszej połowie 2022 roku staje się praktycznie nierealne.

Oczywiście dostawy skroplonego gazu ziemnego niwelują skutki braku dostaw na rynek spot od Gazpromu. Ale nadal konkurujemy o nie (ceną!) z Azją. Z kolei import gazu ziemnego z Norwegii osiągnął już maksymalny poziom i nie ma technicznych możliwości, żeby zwiększyć go w krótkim terminie.

Rosja i Ukraina

W momencie pisania tego artykułu, Rosja zgromadziła co najmniej sto tysięcy żołnierzy na granicy z Ukrainą. Przeprowadza też manewry lądowe i morskie zarówno z Białorusią, jak i z Chinami, jednocześnie prowadząc negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi oraz NATO. Administracja Joe Bidena przewiduje, że konflikt zbrojny Rosji z Ukrainą może oznaczać dla Europy dalsze ograniczenie dostaw rosyjskiego gazu. Już w styczniu 2022 dyplomacja amerykańska kierowała prośby, między innymi do Kataru, o zwiększenie dostaw LNG do Europy, gdy tylko pojawi się taka konieczność. Jednak nawet to może nie wystarczyć, jeśli z powodu amerykańskich sankcji na Rosję lub odwetowych sankcji Rosji na Unię Europejską zabraknie w UE rosyjskiego gazu. Nadzieją na zrównoważanie dostaw od Gazpromu byłoby skierowanie do Unii całości amerykańskich dostaw. Taki scenariusz byłby realny tylko w sytuacji, gdy razem z rosyjską agresją na Ukrainę doszłoby do chińskiego ataku na Tajwan. Wtedy USA bez problemów mogłoby nałożyć sankcje na eksport LNG do Chin, czym zwiększyłoby bezpieczeństwo energetyczne Europy. Do tego jednak potrzeba zdecydowanego polityka w Białym Domu. I tak jak jestem przekonany, że Donald Trump byłby gotów nałożyć takie sankcje na Chiny (mógłby zdecydować się nawet na sankcje prewencyjne), o tyle do właściwego postępowania Joe Bidena w przypadku skoordynowanych działań rosyjsko-chińskich przekonania nie mam.

Gaz „ekologicznym paliwem”?

Ekologia to od paru lat jeden z głównych tematów geopolitycznych. Zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie czy Chinach, gaz ziemny jest określany mianem „paliwa przejściowego” dla gospodarek przechodzących z paliw kopalnych na źródła energii odnawialnej. Na pierwszy rzut oka wydaje się to logiczny wniosek. Spalanie gazu ziemnego w nowych elektrowniach gazowych emituje od 50% do 60% mniej CO2, niż spalanie węgla we współczesnych elektrowniach węglowych. Podobnie w przypadku transportu: auta zasilane gazem emitują od 15% do 20% mniej szkodliwych gazów niż auta benzynowe. Warto tu jednak odnotować, że gaz ziemny składa się w ~95% z metanu – ponad trzydziestokrotnie „silniejszego” gazu cieplarnianego niż CO2. Według raportu amerykańskiego Union of Concerned Scientists (UCS), od 1% do 9% gazu zostaje „tracone” podczas wydobycia czy transportu. W 2020 roku pozyskano na świecie 4 000 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego. Poziom strat jest więc kolosalny i - w przeciwieństwie do np. wycieku ropy naftowej - praktycznie niedostrzegalny przez opinię publiczną. Obliczenia UCS pokazują, że mniejsza emisja gazów cieplarnianych z gazu ziemnego będzie do osiągnięcia przy stratach poniżej 3,2% dla energii elektrycznej oraz poniżej 1% dla transportu. Dlatego część ekologicznych organizacji sprzeciwia się określaniu gazu ziemnego mianem „zielonej energii” choćby tymczasowo, uznając właśnie straty podczas wydobycia oraz transportu za istotny i jednocześnie przemilczany element emisji.

Przyszłość gazu ziemnego

W perspektywie najbliższych 10 lat gaz ziemny, zwłaszcza w gospodarkach rozwiniętych Europy, Ameryki Północnej i Azji, będzie bardzo potrzebny. Dopiero po 2030 roku może dojść do zauważalnego spadku zapotrzebowania – pod warunkiem, że Europa i USA przekształci w tym czasie swoją infrastrukturę energetyczną na zasilaną zielonym wodorem. Jest to konieczne, jeśli UE chce spełnić założenia swojego planu Fit for 55, czyli obniżenia emisji gazów cieplarnianych o 55%, względem 1990 roku do 2030 roku. Należy też pamiętać o planach Unii (i innych państw, w tym USA) zakładających całkowite odejście od paliw kopalnych do 2050 roku. Realność tych założeń jest - w mojej opinii – niewielka, co będzie oznaczało nadal duże zapotrzebowanie na gaz ziemny także po 2030 roku.

Reklama

Chiny – czyli największy importer LNG na świecie – są w tej kwestii większymi realistami. Zobowiązują się do odejścia od paliw kopalnych do 2060 roku, jednocześnie prognozując szczyt swojego zapotrzebowania na gaz ziemny czy ropę naftową na połowę lat 30-tych XXI wieku.

Schodząc do perspektywy bardziej krótkoterminowej na rynku gazu ziemnego: w 2022 roku będzie on drogi. Nawet, jeśli zima w Europie będzie względnie łagodna i szybko przyjdzie ciepła wiosna, to odbudowa zapasów magazynowych potrwa. Bardzo prawdopodobne, że Europa będzie chciała uniknąć powtórki z czwartego kwartału 2021, kupując każdy dostępny ładunek LNG na rynku. Z kolei certyfikacja Nord Stream 2 w lipcu czy sierpniu 2022 roku nie jest wcale pewna. Nie jest także możliwa do przewidzenia reakcja Kremla na „tak późne” dopuszczenie gazociągu do użytku, tym bardziej że w międzyczasie może się diametralnie zmienić sytuacja na granicy rosyjsko–ukraińskiej. A skutki wojny Rosji z Ukrainą najprawdopodobniej obejmą także dostawy gazu ziemnego do Europy. Norwegia także nie zwiększy znacząco eksportu do innych państw europejskich. Oznacza to nadal bardzo dużą, gazową zależność Unii Europejskiej od „rosyjskiego niedźwiedzia” i – niestety - wysokie ceny, które docelowo zapłacimy my wszyscy, czyli zwykli konsumenci.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Bogusz Julian Kasowski

Bogusz Julian Kasowski

Ekonomista z wykształcenia, inwestor z wieloletnim doświadczeniem na rynkach. Zajmuje się inwestowaniem w nieruchomości (od 2007 roku), papiery wartościowe (od 2012 roku) oraz kontrakty terminowe i inne instrumenty pochodne (od 2016 roku) – od tego czasu utrzymuje się z inwestycji. Prowadzi blogi inwestycyjne:

- Prywatny INV€$TOR (od 2016 roku, nominowany do nagrody FXCufs 2018 w kategorii Blog Roku)

- dziennik tradera

- Surowcowe.info (od 2018 roku) wraz z regularnym programem na YouTube o rynkach surowcowych.

Pojawia się także jako autor w kwartalniku FXMAG, prowadzący lub gość w Comparic24 czy prelegent na wielu konferencjach inwestycyjnych, jest także mentorem w projekcie Trampki Na Giełdzie. Specjalizuje się w podejściu statystycznym, inwestycjach opartych na publikacjach danych makroekonomicznych oraz w inwestowaniu w surowce. Analizuje instrumenty inwestycyjne z dużym naciskiem na wpływ makroekonomii i geopolityki na zachowanie rynków.

Obserwuj autoraTwitterLinkedIn


Reklama
Reklama