Wczoraj w USA publikowany był lutowy odczyt CPI. Ten wypadł w zasadzie zgodnie z oczekiwaniami, nieznacznie zaskakując w górę, w nielicznych aspektach. W ujęciu r/r wszystko było zgodne z konsensusem - CPI obniżyła się z 6,4% r/r do 6% r/r, a CPI z wyłączeniem żywności i energii obniżyła się z 5,6% r/r do 5,5% r/r.
Po wyrównaniu sezonowym CPI zaliczyła wzrost 0,4% m/m – niemały (po zannualizowaniu blisko 5%), ale również w linii z oczekiwaniami. W takim ujęciu nieco powyżej oczekiwań wypadła inflacja bazowa, rosnąca o 0,5% m/m (sa), a nie o 0,4% m/m. Dane zostały przez rynek przyjęte neutralnie, choć de facto na pewno nie dają satysfakcji Fed co do hamowania momentum inflacji. Szczególne wątpliwości należą się odczytowi inflacji bazowej, gdzie okres styczeń-luty pogorszył percepcję hamowania tej miary. Oczywiście piłka wciąż jest w grze. Transmisja polityki monetarnej Fed powinna ujawniać się coraz mocniej, co z kolei w dalszej części tego roku będzie promować obniżanie CPI, w tym CPI bazowej.
Wątpliwości co do jakości tego procesu są znane – to wciąż niezła koniunktura, a przede wszystkim bardzo dobra sytuacja na rynku pracy. Ale też w tym obszarze wciąż obserwujemy dostosowanie po stronie płac, gdzie od grudnia dynamika w ujęciu nominalnym jest poniżej 5% r/r, a w ujęciu realnym pozostaje negatywna od 2Q’21. Podsumowując – czerwone światło w Fed się nie świeci już od kilku miesięcy, ale też ostatnie dwa odczyty CPI w połączeniu z danymi z rynku pracy na pewno podniosły czujność. Bank będzie się raczej czuł niekomfortowo z ostatnio widoczną presją rynkową na zatrzymanie podwyżek stóp procentowych.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję