W zakończonym tygodniu najważniejsze rynki akcji na świecie zagrały na bazie sprzecznych impulsów i lokalnych zmiennych. W przypadku Wall Street, tydzień z comiesięcznymi danymi z rynku pracy skończył się skromnymi zwyżkami najważniejszych indeksów. DJIA wzrósł o 0,01 procent, gdy szeroki S&P500 zyskał 0,21 procent. Lepiej poradził sobie Nasdaq Composite, ale zwyżka o 0,69 procent została ugrana głównie dzięki piątkowemu wzrostowi o 0,45 procent.
Czytelnie silniejsze były rynki europejskie. Niemiecki DAX zyskał 2,21 procent, a francuski CAC wzrósł o 2,46 procent. W przypadku DAX-a efektem było wyznaczenie historycznego maksimum. Relatywny spokój rynków amerykańskich został ufundowany na bazie neutralnych impulsów ze strony danych makro, gdy siła rynków europejskich została zbudowana na słabych danych makro i spekulacjach, iż Europejski Bank Centralny zostanie zmuszony do szybkich obniżek ceny kredytu w 2024 roku. W istocie Wall Street skończyła tydzień w kontekście lekkiego zredukowania wycen pięciu obniżek ceny kredytu przez Fed na sumę 125 punktów bazowych, gdy w Europie pojawiły się wyceny sygnalizujące obniżki stóp procentowych na sumę 150 punktów bazowych. Stąd rozejście się rynków po dwóch stronach oceanu i relatywnie lepsza postawa spółek francuskich i niemieckich posilających się spadkiem rentowności długu.
Z perspektywy końca tygodnia doskonale widać, iż najważniejszy raport makro ostatnich pięciu dni okazał się wydarzeniem bez znaczenia. Wyższa od oczekiwań liczba nowych miejsc pracy poza rolnictwem i spadek stopy bezrobocia w USA zostały przykryte przez redukcje w dół danych z poprzednich miesięcy i szum wywołany przez zakończenie strajków w fabrykach samochodów, które zafałszowały wzrost liczby etatów. W istocie na blisko 200 tys. miejsc pracy aż 50 tys. przypadło na pracowników, którzy zakończyli strajki. Oczywiście koniec strajków był uwzględniony w prognozach rynkowych, ale bez szumu wywołanego jednostkową zmienną, dane nie były tak dobre, jak wskazuje odczyt uznany za lepszy od oczekiwań. Niemniej, dzięki danym na scenę wrócił temat miękkiego lądowania i zredukowane zostały obawy przed recesją. Stąd piątkowe zwyżki indeksów w USA po spadkach na wcześniejszych sesjach tygodnia i większe napięcie przed wydarzeniami kolejnego tygodnia, który przyniesie ważne odczyty inflacji CPI i PPI w USA oraz komunikat kończący grudniowe posiedzenie FOMC. Na rynku nie ma właściwie oczekiwań na podwyżkę ceny kredytu przez Fed, więc całość energii zostanie skupiona na interpretacji komunikatu i prognozach ekonomicznych członków FOMC, z akcentem na ścieżkę zmian stóp procentowych.
Umieszczenie zakończonego tygodnia w szerszej perspektywie pozwala uznać postawę giełd za zgodną z oczekiwaniami i kalendarzem, który sprzyja bykom. Rynki akcji wchodzą właśnie w okres, który w przeszłości zwykle kończył się tzw. rajdem Świętego Mikołaja, po którym następował tzw. efekt stycznia. Oczywiście, listopadowe zwyżki - które dla wielu indeksów były najlepszymi miesiącami roku – nieco ograniczyły potencjał grudniowych wzrostów. Niemniej, bazowym scenariuszem na finałowe tygodnie roku jest przynajmniej utrzymanie przez indeksy ostatnich sukcesów popytu i jednak dowiezienie wyników w skali roku do końca miesiąca. Fajerwerków zapewne nie będzie, bo nowe treści na rynkach mogą pojawić się teraz głównie za sprawą danych makro, których po bieżącym tygodniu też nie będzie już zbyt wiele. Katalizatorem nowych treści będą zapewne publikacje makro w styczniu i wreszcie sezon publikacji wyników kwartalnych, który zacznie się dopiero za miesiąc. Do tego czasu rynki jawią się jako skazane na grę od słabego impulsu do słabego impulsu i gry w cieniu pytań, czy rok skończy się wymarszem indeksów na historyczne maksima, czy też ledwie konsolidowaniem już ugranych zwyżek? Naprawdę jednak niewiele jest już do ugrania.
Zobacz także: Żydowska szkoła inwestowania. Jak mądrze inwestować w 2024 roku?
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję