„Nie przyjmujemy do wiadomości, że czas węgla minął, że musimy dziś w Europie całkowicie odejść od gospodarki węglowej. (…) Polski węgiel i górnictwo mają przyszłość; nie musimy dziś mówić, że to gałąź gospodarki, która ma nieuchronnie zmierzać do końca. (…) Polska dba o bezpieczeństwo energetyczne, a dzisiaj jest ono oparte o węgiel.” Zaledwie kilka dni temu takie słowa podczas barbórkowych uroczystości kierował do górników z kopalni Bogdanka minister aktywów państwowych Jacek Sasin. A wszystko to na kilka dni przed przedstawieniem przez Komisję Europejską „Nowego Zielonego Porządku”, który za cel stawia sobie całkowite wyeliminowanie węgla w energetyce w perspektywie nadchodzących trzydziestu lat, a także w obliczu niemożliwego już do zbagatelizowania trendu odchodzenia od energetyki konwencjonalnej. Minister dał jednak jasny sygnał, nie po raz pierwszy płynący ze strony rządu - Polska będzie konsekwentnie i za wszelką cenę bronić węgla, nawet jeśli będzie to nierentowne. Da się to zauważyć m.in. w ostatnich wynikach finansowych Bogdanki, która po trzech kwartałach zanotowała jeden z najlepszych wyników w swojej historii, osiągając o prawie 250% wyższy zysk netto niż rok temu. W międzyczasie osławiona spółka JSW należąca do tego samego sektora konsekwentnie traci od ponad dwudziestu miesięcy, zmniejszając swoją wartość już ponadpięciokrotnie. O co chodzi w tej skomplikowanej układance?
Kopalnia odporna na ceny węgla
Lubelski Węgiel Bogdanka to najbardziej wydajna polska kopalnia, która w połowie tygodnia chwaliła się pobiciem kolejnego dobowego rekordu wydobycia węgla kamiennego, który wyniósł ponad 33 tys. ton. Niedawno poznaliśmy również wyniki finansowe spółki za trzeci kwartał, które okazały się wyjątkowo optymistyczne. Przychody ze sprzedaży wzrosły o 10% r/r, do niecałych 528 mln złotych, zaś skonsolidowany zysk netto wyniósł 66 mln złotych, co oznacza wzrost o 580% w porównaniu do trzeciego kwartału 2018 r. Bogdanka osiągnęła również imponujące wyniki w trzech pierwszych kwartałach 2019 r. - przychody ze sprzedaży wyniosły 1,62 mld złotych, co jest wynikiem lepszym o niemal 22% niż rok wcześniej, zaś zysk netto przekroczył 263 mln złotych i był wyższy o niemal 250% w porównaniu do poprzedniego roku. Na pierwszy rzut oka dynamika wzrostów Bogdanki w perspektywie rocznej powinna dawać powody do optymizmu. Nie sposób jednak przeoczyć pewnej istotnej informacji - Bogdanka w trzecim kwartale zarobiła na sprzedaży węgla kamiennego o 10% więcej niż rok wcześniej, jednocześnie wydobywając go w tym okresie o 6% mniej niż rok temu. Ktoś mógłby stwierdzić, że nie ma w tym niczego dziwnego - po prostu ceny węgla kamiennego wzrosły i dzięki temu kopalni udało się zarobić więcej niż rok temu, sprzedając mniej.
Problem pojawia się jednak, gdy prześledzimy notowania węgla kamiennego. Indeks ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia), który w dominującym stopniu kształtuje ceny węgla w Europie wskazuje na trwający od ponad roku silny trend spadkowy notowań surowca. Na początku października 2018 r. tona węgla kosztowała ponad 100 dolarów, podczas gdy dokładnie rok później było to jedynie 62,5 dolara, czyli o niemal 40% mniej. Jak to możliwe, że Bogdance udało się zarobić na sprzedaży węgla o 10% więcej, sprzedając go mniej, podczas gdy w międzyczasie rynkowe ceny węgla zanurkowały?
Notowania węgla kamiennego, USD/t, indeks ARA
Kto komu sprzedaje?
Kluczem do zrozumienia tej sytuacji jest specyfika polskiego rynku węgla kamiennego, a w szczególności tego, komu Bogdanka sprzedaje swój urobek. Spółki z sektora węglowego zazwyczaj podpisują długoterminowe umowy ze swoimi klientami, które jednak są renegocjowane w przypadku znacznych wahań cen surowca na rynku.
63% przychodów ze sprzedaży Bogdanki pochodzi z węgla przekazywanego spółce Enea Wytwarzanie, należącej do Grupy Enea. Kolejne 19% przychodów pochodzi ze sprzedaży węgla Elektrowni Połaniec, która również wchodzi w skład grupy kapitałowej Enea. Jak nietrudno obliczyć, ponad 80% przychodów Bogdanki jest generowane ze sprzedaży węgla jednej spółce, którą jest Enea. Jakby tego było mało, sama Enea jest… wiekszościowym akcjonariuszem Bogdanki, posiadającym 65,99% jej udziałów. Grupa Enea jest natomiast kontrolowana przez Skarb Państwa, który posiada 51% jej akcji. Za wyższymi przychodami ze sprzedaży Bogdanki stoi również renegocjowana we wrześniu zeszłego roku długoterminowa umowa na sprzedaż węgla spółce Enea Wytwarzanie. Ustalono wówczas, że w latach 2017-2025 Enea zamówi od Bogdanki węgiel o łącznej wartości 10,5 mld złotych, co było kwotą o 17% wyższą niż w pierwotnym brzmieniu umowy. Co ciekawe, ceny węgla we wrześniu zeszłego roku rzeczywiście były stosunkowo wysokie, gdyż wg indeksu ARA dochodziły do 100 dolarów za tonę, podczas gdy rok wcześniej, kiedy ustalano warunki sprzedaży, kurs węgla rzadko przekraczał 75 USD za tonę. Od października zeszłego roku rynkowe ceny węgla systematycznie spadają, Enea Wytwarzanie nie proponuje jednak kolejnej renegocjacji warunków kontraktu, zgadzając się na zakup węgla po zawyżonych cenach. Dlaczego? Między innymi dlatego, że ceny węgla w Polsce, szczególnie w transakcjach pomiędzy spółkami kontrolowanymi przez Skarb Państwa, są całkowicie oderwane od rynkowych realiów.
Polski węgiel nie tylko na prąd, ale również pod prąd
Ceny węgla kamiennego dla użytku przemysłowego w Polsce pozwala śledzić indeks PSCMI 1, który jest obliczany na podstawie średniej ważonej cen z transakcji zawartych na polskim rynku w konkretnych miesiącach. Występuje on w dwóch wariantach - jako średnia ważona cena w złotych na tonę (PLN/t) oraz w złotych na gigadżul (PLN/GJ).
Jego oderwanie od realiów na globalnych rynkach obrazuje fakt, że od października 2016 r. ceny „polskiego węgla” w zasadzie nieprzerwanie rosną, z poziomu niecałych 190 złotych za tonę trzy lata temu, do obecnych ponad 266 PLN/t (wzrost o 40%). W tym samym przedziale czasowym ceny tony węgla kamiennego na rynku (wg indeksu ARA) spadły o ponad 30%.
Prowadzi to do dość mało optymistycznych wniosków. „Zamrażanie cen”, czy odgórne sterowanie nimi w taki sposób, aby były oderwane od rynkowych realiów, nie jest działaniem korzystnym i możliwym do utrzymania, szczególnie w dłuższym horyzoncie czasowym. Taka interwencja cenowa świadczy także o tym, że sektor wydobywczy w naszym kraju nie jest rentowny i dla uzyskania iluzji tego, że „polskie górnictwo ma przyszłość” konieczna jest pełna ingerencja w ceny surowca. Gdyby Bogdanka sprzedawała węgiel po rynkowych cenach, jej wyniki byłyby nieporównywalnie gorsze, a warto wspomnieć, że lubelska kopalnia jest najefektywniejszą i jedną z najbardziej rentownych w Polsce. Obecna sytuacja dość jasno wskazuje również na to, że polskie górnictwo to temat bardziej polityczny niż ekonomiczno-gospodarczy.
Dobre wyniki, słabe notowania
Mimo tego, że wspomniane wyniki finansowe są optymistyczne dla Bogdanki, akcjonariusze lubelskiej spółki zdają się dostrzegać to, że ich źródłem jest sztuczne zawyżanie cen węgla, w dłuższej perspektywie niekorzystne dla największego akcjonariusza i jednocześnie głównego odbiorcy surowca, jakim jest Enea. Od listopada zeszłego roku kurs akcji Bogdanki konsekwentnie spada z poziomu powyżej 58 złotych do obecnych poniżej 38 złotych, czyli ponad 30%. Jak na ironię - mimo tego, że ceny węgla sprzedawanego przez Bogdankę są nierynkowe, to notowania jej akcji wykazują zauważalną korelację z cenami węgla na globalnych rynkach.
Wyniki Bogdanki można porównać również do rezultatów największej polskiej spółki węglowej, jaką jest JSW. Jastrzębska spółka w ciągu trzech pierwszych kwartałów osiągnęła przychody ze sprzedaży w wysokości 6,86 mld złotych, co jest wynikiem gorszym o niemal 6% r/r oraz zysk netto niższy o ponad połowę niż rok wcześniej (704,4 mln PLN). Dlaczego JSW osiąga słabsze wyniki? Między innymi dlatego, że ceny węgla koksującego (którego JSW jest czołowym producentem w tej części Europy) spadają, a spółka sprzedaje surowiec głównie za granicę… po rynkowych stawkach.
Polska węglem stoi?
O tym, że polska energetyka jest oparta w głównej mierze na spalaniu węgla nie trzeba nikogo przekonywać - wg tegorocznego raportu „Transformacja energetyczna w Polsce”, nasz miks energetyczny aż w ponad 78% składa się właśnie z węgla. W przemowach polityków kolejnych partii rządzących można usłyszeć, że jesteśmy „węglowym imperium”, co jednak wcale nie znaczy, że nasz kraj jest w stanie wydobyć go na tyle, aby pokryć chociażby swoje własne zapotrzebowanie na ten surowiec energetyczny. Jest bowiem dokładnie odwrotnie, co więcej w zeszłym roku (2018) wydobycie spadło o ponad 2 mln ton w porównaniu do roku poprzedniego. Warto dodać, że nieprzerwanie od 2008 r. (z wyjątkiem 2015 i 2016 r.) Polska importuje więcej węgla z zagranicy niż eksportuje. Zeszły rok był pod tym względem rekordowy - import węgla kamiennego wyniósł ponad 19 mln ton, podczas gdy eksport nie przekroczył 5 mln ton kruszcu. Należy zwrócić uwagę na to, że niecałe piętnaście lat temu Polska rzeczywiście była jednym z europejskich liderów sprzedaży węgla kamiennego - zarówno w 2004, jak i 2005 r. wolumen eksportowanego węgla sięgał 20 mln ton surowca. Niemal dokładnie tyle, ile węgla dziś importujemy, przede wszystkim z Rosji, a także z Australii, czy Kolumbii.
Sam zmniejszający się stosunek eksportu do importu może sugerować, że Polska nie jest w stanie pokryć swoich własnych potrzeb energetycznych z wykorzystaniem węgla wydobywanego w kraju. Dlatego też warto przytoczyć dane dotyczące samego wydobycia węgla kamiennego w polskich kopalniach. Nie są one optymistyczne, gdyż jasno wskazują na to, że wydobycie systematycznie spada od 2012 r. Wówczas w polskich kopalniach wydobyto 79 mln ton węgla kamiennego, podczas gdy w zeszłym roku, czyli sześć lat później, były to już zaledwie 63 mln ton. Wiele wskazuje na to, że w 2019 r. wydobycie węgla kamiennego będzie jeszcze niższe niż rok temu. Jakby tego było mało, mimo regularnych spadków wydajności kopalń od 2017 r. notowany jest wzrost liczby zatrudnianych w nich osób (z 82,7 tys. osób w 2017 do 83,2 tys. w 2019 r.), co wymuszone jest chociażby przez coraz trudniejszy dostęp do nowych pokładów węgla. Jak nietrudno się domyślić, taka tendencja nie wróży niczego dobrego dla polskiego górnictwa.
Wydobycie i zatrudnienie w polskim górnictwie, źródło: wysokienapiecie.pl