Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

tesla akcje kurs

Bez pieniędzy podatników nie byłoby dzisiaj elektrycznych samochodów Tesla. A jednak cała zasługa za rozwój firmy przypisywana jest jej założycielowi, prywatnemu przedsiębiorcy Elonowi Muskowi. I to on i akcjonariusze jego firmy zbili fortunę. Ten paradoks opisuje Mariana Mazzucato w książce „Mission Economy: A Moonshot Guide to Changing Capitalism”.

 

 grafika numer 1

 

 

Jak opisuje autorka w publikacji

Reklama

(jej polski tytuł to „Ekonomia misji: zmieńmy kapitalizm tak jak lecieliśmy na księżyć”) w 2009 r. amerykański rząd udzielił prywatnej firmie Tesla pożyczki w wysokości 465 mln USD, która sfinansowała jej rozwój w trudnym okresie (spłacono ją dopiero w 2013 r). Rząd USA zaryzykował pieniędzmi podatników a jednak całość korzyści przypadła Elonowi Muskowi i akcjonariuszom spółki.

 

Co ciekawe, przyjęcie przez rząd części akcji Tesli było możliwe,

ale Departament Energii, który nadzorował udzielanie pomocy wynegocjował umowę w ten sposób, że 3 mln akcji zostałyby zatrzymane przez rząd tylko wtedy, kiedy pożyczka nie zostałaby spłacona. A trzeba wiedzieć, że jeszcze w 2010 r. cena jednej akcji Tesli nie przekraczała 4 USD, dziś sięga 720 USD. Oczywiście nie chodzi o to, by rząd zajmował się spekulacją na giełdzie.

 


 Materiał pojawił się na portalu, dzięki uprzejmości blogi.bossa.pl

Czytaj blogi.bossa.pl


Reklama

 

Ale trzeba pamiętać, że nie każde wsparcie rządu jest takim sukcesem jak w przypadku Tesli

W tym samym roku, gdy pieniądze otrzymał Elon Musk, podobną pożyczkę na 535 mln USD dostała na przykład spółka Solyndra zajmująca się produkcją paneli słonecznych, która jednak ogłosiła bankructwo cztery lata później. Przeciwnicy państwowego wspierania prywatnych firm mogą podać wiele podobnych przypadków. I nie ma w tym nic dziwnego. Prywatnemu sektorowi trudniej jest znaleźć pieniądze na pionierskie projekty, które mają niską szanse na sukces. Ale jak pokazuje przykład Tesli stopa zwrotu w przypadku powodzenia może być bardzo wysoka. Gdyby więc rząd USA zatrzymał sobie udziały w projekcie Elona Muska, dziś miałby środki na sfinansowanie kolejnych ryzykownych projektów. Autorka zauważa, że o ile porażka rządu w przypadku Solyndry została nagłośniona, to sukces odnośnie Tesli nie zyskał wiele uwagi.

 

Nie wnikająca głębiej w sprawę opinia publiczna

mogła więc odnieść wrażenie iż rządowe pożyczki dla prywatnych firm to marnowanie pieniędzy i „biurokraci” nie są w stanie wytypować firm, które mają szanse na sukces. Bo kto na przykład wie o tym, iż 465 mln USD pożyczki jaką otrzymała Tesla, to tylko niewielki odsetek pieniędzy podatników jakie trafiły do firm Elona Muska. Autorka podaje powołując się na „The Times”, że wszystkie trzy firmy słynnego przedsiębiorcy (Tesla Motors Inc., SolarCity Corp. i Space Exploration Technologies Corp. znana także jako SpaceX) otrzymały w różnej formie 4,9 mld USD publicznych subsydiów. Ale Mazzucato podaje jeszcze bardziej na czasie przykład pozytywnych skutków wspierania prywatnych firm przez państwo.

 

Oto amerykańska państwowa agencja DARPA

(ang. Defense Advanced Research Projects Agency – Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności) przekazała prywatnym firmom farmaceutycznym Moderna Inc. I Inovio pieniądze na wczesne badania, które doprowadziły do stworzenia tzw. szczepionek RNA i DNA. W 2020 r. to właśnie Moderna wyprodukowała pierwszą szczepionkę na COVID-19 która weszła w pierwszą fazę badań klinicznych. Zresztą ta ostatnia firma dostała także pieniądze (483 mln USD) od US Department of Health and Human Services podobnie jak Johnson&Johnson (450 mln USD).

Reklama

 

I znowu autorka zauważa, że za pieniędzmi podatników nie idą działania,

które mają sprawić by podatnicy mogli na uczciwych warunkach skorzystać na terapiach wynalezionych w wyniku tych badań. I tak na przykład lek na żółtaczkę typu C Sofosbuvir był efektem dziesięciu lat badań finansowanych m.in. przez US Department of Veterans Affairs i Emory University. A jednak gdy wszedł na rynek to w USA pierwotnie kosztował 84 tys. USD za trwającą dwanaście tygodni terapię po jednej pigułce dziennie. W Wielkiej Brytanii kosz wynosił 35 tys. funtów (nie uwzględniając podatku Vat).

 

 

Do końca 2017 r. produkty związane z lekiem Sofosbuvir wygenerowały dla producenta (firmy farmaceutycznej Gilead, która w międzyczasie kupiła prawa do leku) 50 mld USD przychodów. Gilead liczył sobie także ostatnio 3210 USD za lek na Covid-19 Remdesvir, który został wynaleziony z udziałem grantu o wysokości 70,5 mln USD z państwowej amerykańskiej instytucji Narodowe Instytuty Zdrowia (ang. National Institutes of Health – NIH). Ale powyżej omówione „patologie” są tylko pretekstem to zaproponowanie przez autorkę całościowej reformy systemu polityczno-gospodarczego w który funkcjonujemy. Jej zdaniem wzorem powinno być to jak rząd USA zorganizował lądowanie na księżycu. W 1962 r. prezydent USA John F. Kennedy ogłosił ten cel w czasie słynnej mowy na Rice University.

Reklama

 

Cel był ambitny, ale wzniosły i działał na wyobraźnie ludzi

Technologia potrzebna do jego wykonania jeszcze nie istniała. Kennedy zdawał sobie sprawę, że to ile społeczeństwo nauczy się przy okazji wysyłania człowieka w kosmos, będzie przynosiło korzyści przez dekady w innych dziedzinach. Rząd USA współpracował z prywatnymi firmami wyznaczając im cele i domagając się efektów. Później m.in. Boeing skopiował tę metodę organizacji pracy by stworzyć Boeinga 747.

 

Autorka podkreśla, że jej celem jest stworzenie ekonomi nakierowanej na cel (ang. puprose oriented economy)

Bardzo cenię sobie Marianę Mazzucato za jej doskonałą książkę „The Entrepreneurial State”(wydaną po polsku jako „Przedsiębiorcze państwo”). O ile tamta pozycja była odkrywcza o tyle „Mission Economy” powiela wiele wątków z „The Entrepreneurial State” choć zwykle na innych przykładach. W tej ostatniej pozycji prywatnym przedsiębiorcą, który skorzystał na finansowanych przez podatników badaniach był Steve Jobs. Czy naprawdę jest sens powtarzania tej samej tezy na przykładzie Elona Muska?

W książce jest też wiele wątków opisywanych do znudzenia w innych publikacjach jak chociażby rosnące nierówności. Nowym wkładem autorki jest pomysł by państwo wróciło do sterowania rozwojem gospodarczym państwa za pomocą ambitnych celów na miarę lotu na księżyc. Jest to interesująca koncepcja, ale raczej na dłuższy artykuł a nie na kilkuset stronicową książkę.

 

Tak więc po „Mission Economy” raczej nie sugeruję sięgać,

Reklama

choć warto wykorzystać koncepcję autorki na przykład do dyskusji o programie „Tanie mieszkanie dla każdego”. Punktem odniesienia mogą być rozwiązania z Singapuru, gdzie państwo wybudowało dla 90 proc. obywateli mieszkania i przekazało im je po cenach niższych niż rynkowe. Mam wrażenie, że to jest szczytny cel który może rozpalić wyobraźnie każdego rodaka.

 

Oryginalny artykuł znajdziesz pod tym linkiem. Chcesz więcej? Sprawdź najnowsze artykuły na blogi.bossa.pl.

Czytaj blogi.bossa.pl

 

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności, oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Czytaj więcej