Reklama

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Meta

 

Facebook, czyli spółka z produktów której korzysta w zasadzie cały świat, a która od lat ma poważne problemy wizerunkowe, zmieni swoją nazwę. Ten krok, wg Marka Zuckerberga, ma lepiej oddawać kierunek, w jakim będzie rozwijać się gigant mediów społecznościowych i już niedługo również wirtualnej rzeczywistości. Meta zastąpi na giełdzie Facebooka już w grudniu, czy jednak zmiana nazwy pozwoli odciąć się od przeszłych i obecnych problemów spółki?

 

Wirtualne metawersum Facebooka

Na czwartkowej, corocznej konferencji Facebook Connect Mark Zuckerberg zaprezentował nową nazwę i logotyp spółki - od 1 grudnia  notowany na Nasdaq pod tickerem FB Facebook zmieni nazwę na Meta, zaś nowym symbolem giełdowym spółki będzie MVRS, co ma nawiązywać do zaprezentowanej koncepcji metawersum. Warto dodać, że zmianie ulegnie jedynie nazwa samego koncernu, Facebook, Instagram, WhatsApp i pozostałe produkty spółki utrzymają swoje dotychczasowe nazwy. Nowym logotypem spółki będzie niebieski znak nieskończoności, czyli „przewrócona” ósemka, zdeformowana w taki sposób, aby wizualnie nawiązywać do okularów lub gogli VR. Wirtualna rzeczywistość ma bowiem być jednym z kluczowych elementów metawersum tworzonego przez koncern Meta. Zuckerberg zapowiedział, że spółka już niedługo przestanie być kojarzona jako operator potrafi społecznościowych i internetowych komunikatorów, w zamian za to oferując użytkownikom „wirtualne metawersum”, które buduje technologię łączącą ludzi. Zaprezentowane przez prezesa (wciąż jeszcze) Facebooka metawersum ma być jeszcze bardziej immersyjne dla użytkowników od potrafi społecznościowych w obecnej formie. Podczas czwartkowej prezentacji Zuckerberg roztaczał wizję wirtualnej platformy, w której będzie można robić „wszystko, co tylko można sobie wyobrazić”: od rozrywki, kontaktu ze znajomymi, przez pracę, aż po robienie zakupów bez patrzenia w ekran smartfona czy komputera. Na czym więc ma polegać wizja wirtualnego meta-świata? Odzierając plany spółki z całego marketingowego szumu, chodzi przede wszystkim o integrację wszystkich dotychczasowych usług Facebooka z wirtualną rzeczywistością, do której dostęp będzie można uzyskać za pomocą gogli i okularów VR. Jako przykład wykorzystania technologii VR w facebookowym metawersum, Zuckerberg zaprezentował podczas konferencji Facebook Connect usługę Horizon Workrooms, w której można tworzyć wirtualne pokoje konferencyjne i prowadzić rozmowy z użyciem gogli VR w rozmaitych sceneriach. Trzeba jednak przyznać, że nie jest to żadna nowość i trudno uznać pokoje konferencyjne wykorzystujące wirtualną rzeczywistość za coś zapierającego dech w piersiach. Być może mało kto pamięta, że szef Facebooka na konferencji Oculus Connect, która odbyła się pięć lat temu, zaprezentował działanie awatarów podczas rozmowy ze swoimi współpracownikami prowadzonej w różnych wirtualnych sceneriach. Oczywiście, czwartkowa prezentacja Horizon Workrooms była nieporównywalnie lepsza pod względem graficznym i znacznie wierniej odwzorowywała m.in. mimikę twarzy rozmówców. Nie jest to jednak żadna rewolucja, jak przedstawiał to Zuckerberg, a bardziej ewolucja tego, co już kiedyś zostało zaprezentowane. Nie da się ukryć, że w najbliższych latach Facebook, już jako Meta, będzie próbował jak najmocniej zachęcić ponad 3,5 mld użytkowników swoich usług do zakupu sprzętu VR, najlepiej wyprodukowanego przez firmę Oculus, która została przejęta przez giganta mediów społecznościowych w 2014 r. Od tego czy w najbliższych latach spółce uda się przekonać swoich użytkowników, że coraz bardziej przystępne cenowo gogle do wirtualnej rzeczywistości (niedługo również znacznie lżejsze okulary VR) są kolejnym niezbędnym urządzeniem elektronicznym w ich domu czy biurze będzie zależał komercyjny sukces facebookowego metawersum.

Reklama

Prezes Facebooka po raz kolejny przyznał, że implementacja wirtualnej rzeczywistości w produktach spółki wpisuje się w długoterminową strategię jej rozwoju - wdrożenie pełnej wizji zajmie co najmniej pięć do dziesięciu lat. W samym 2022 r. koncern planuje przeznaczyć ponad 10 mld dolarów na rozwój technologii VR w ramach spółki Facebook Reality Labs. Na początku tygodnia spółka zapowiedziała również, że ma w planie zatrudnienie ponad 10 tys. specjalistów z Europy (w tym z Polski), którzy będą rozwijać technologie wirtualnego metawersum.

 

Facebook to nie wszystko

Sama zmiana nazwy spółki nie jest zaskoczeniem, głównie ze względu na to że Mark Zuckerberg od pewnego czasu zwracał uwagę na to, że nazwa Facebook od dawna nie odzwierciedla już tego, czym tak naprawdę zajmuje się ten potężny koncern internetowy. Flagowym produktem spółki wciąż jest najpopularniejszy na świecie portal społecznościowy Facebook, wraz ze zintegrowanym komunikatorem Messenger. Nie można jednak zapominać o Instagramie, przejętym przez spółkę za 1 mld dolarów jeszcze w 2012 r., czy o komunikatorze WhatsApp, którego przejęcie w 2014 r. kosztowało Facebooka 19 mld dolarów. Te trzy najpopularniejsze usługi to jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej - koncern w ciągu niecałych dwudziestu lat istnienia przejął kontrolę nad przeszło 90 spółkami działającymi w branży internetowo-technologicznej, próbując również wchodzić w sektor usług finansowych, za pomocą takich usług jak Facebook Pay czy tworząc wirtualną walutę Diem (wcześniej pod nazwą Libra). Jeśli natomiast chodzi o spółkę Oculus, została ona przejęta przez Facebooka już w 2014 r., zaledwie dwa lata po jej powstaniu, szybko stając się największym producentem sprzętu VR i niezmiennie od lat utrzymując się na pierwszym miejscu podium. Gigant mediów społecznościowych zapłacił wówczas za producenta gogli do wirtualnej rzeczywistości 2 mld dolarów. Zuckerberg już wtedy zapowiadał, że po ewolucji mediów społecznościowych do poziomu platform mobilnych nadejdzie czas na komunikację i rozrywkę z wykorzystaniem wirtualnej rzeczywistości. Zapowiedź stworzenia „wirtualnego metawersum”, która po raz pierwszy została otwarcie przedstawiona w lipcu tego roku dla inwestorów uważnie śledzących rozwój spółki nie powinno być ani rewolucją, ani zaskoczeniem, lecz logiczną konsekwencją wcześniejszych działań Facebooka. Czy próba wyposażenia użytkowników mediów społecznościowych w kolejny gadżet, jakim będą gogle i okulary do wirtualnej rzeczywistości, wyniesie koncern Zuckerberga na wyższy poziom? Odpowiedź na to pytanie poznamy zapewne w najbliższych latach. Mimo tego, że od lat wielu analityków i komentatorów wieszczy zmierzch dominacji Facebooka, spółka wciąż wydaje się „niezatapialna” i odporna na negatywny wpływ kolejnych afer wizerunkowych oraz kar finansowych. Najbardziej dobitnym tego dowodem jest fakt, że w lipcu tego roku gigant mediów społecznościowych (a już niedługo może również technologii VR) przebił symboliczną granicę bilionowej kapitalizacji rynkowej, jako piąta spółka w historii amerykańskiej giełdy. Co ciekawe, Facebookowi ta sztuka udała się najszybciej spośród wszystkich dotychczasowych „bilionowych spółek” - koncern Zuckerberga potrzebował jedynie siedemnastu lat od momentu powstania na przebicie symbolicznej granicy biliona dolarów kapitalizacji. Nawet Tesla, która od kilku dni należy do elitarnego klubu bilionowych spółek, potrzebowała na osiągnięcie tego celu rok więcej niż Facebook.

URL Artykułu

 

Meta-morfoza Facebooka nie rozwiąże jego problemów

Reklama

Facebook bez wątpienia należy do grona spółek, które nie cieszą się zbyt dobrą opinią i które są powszechnie lubiane za to, co robią. Zmiana nazwy na Meta raczej tego nie zmieni. Pierwszą poważną wpadką wizerunkową Facebooka była słynna już afera Cambridge Analytica - na początku 2018 r. wyszło na jaw, że Facebook udostępniał prywatne dane ok. 50 mln swoich użytkowników firmie Cambridge Analytica, która wykorzystywała je do zaawansowanego profilowania treści reklamowych tak, aby wpływać na nastroje społeczne m.in. przed referendum w sprawie brexitu (na korzyść wyjścia z UE) oraz przed wyborami prezydenckimi w USA (na korzyść Donalda Trumpa). Co ciekawe (a o czym rzadko się wspomina), to użytkownicy portalu społecznościowego sami przyznawali firmie dostęp do swoich danych poprzez branie udziału w ankietach, nie mając jednak pojęcia do czego i w jakim zakresie zostaną one wykorzystane. Bezpośrednia wina Facebooka polegała więc na nieodpowiednim zabezpieczeniu danych swoich użytkowników i braku kontroli aplikacji firm trzecich, które mogły uzyskać do nich bezpośredni dostęp. W lipcu 2019 r. Federalna Komisja Handlu Stanów Zjednoczonych (FTC) nałożyła na Facebooka najwyższą w swojej historii karę w wysokości 5 mld dolarów, zaś tego samego dnia Komisja Giełd i Papierów Wartościowych (SEC) ukarała spółkę kwotą 100 mln dolarów za działania wpływające na niekorzyść akcjonariuszy i wprowadzające ich w błąd. Obie kary były związane ze wspomnianą aferą Cambridge Analytica, trudno jednak uznać je za specjalnie dotkliwe finansowo dla spółki - w samym 2018 r. Facebook zarobił „na czysto” ponad 22 mld dolarów.
Znacznie większym problemem dla Facebooka mogą być pojawiające się w ostatnim czasie doniesienia demaskujące wewnętrzną politykę spółki, określane jako „Facebook Papers” które wyciekły dzięki sygnalistom. Jak dotąd najgłośniejsze są materiały opublikowane przez Francis Haugen, byłą koordynatorkę zespołu ds. walki z dezinformacją i fake-newsami na Facebooku. Ujawniła ona wewnętrzne dokumenty spółki, składające się z ponad tysiąca stron, z których jasno wynika, że management największego portalu społecznościowego był w pełni świadomy tego, że dezinformujące, polaryzujące i siejące nienawiść treści pojawiają się na platformie i generują największe zaangażowanie użytkowników. Władze Facebooka nie zareagowały jednak zmianą algorytmu selekcji wyświetlanych treści na mniej kontrowersyjne, w trosce o spadek zaangażowania. Jednym z głównych zarzutów Haugen była jednak likwidacja mechanizmów zabezpieczających rozprzestrzenianie fake-newsów podczas zeszłorocznej kampanii prezydenckiej w USA, po to by generować jeszcze wyższe zaangażowanie użytkowników. Z dokumentów opublikowanych przez kolejnych - tym razem anonimowych - sygnalistów wynika również, że portal nie reagował na wewnętrzne raporty pracowników, w których zgłaszali nieprawidłowości związane m.in. z promowaniem treści o sfałszowanych wyborach prezydenckich w USA i nawołującymi do szturmu na Kapitol. Jeżeli amerykańskie instytucje uznają, że Facebook miał jakikolwiek udział w promowaniu treści nawołujących do zamieszek, spółka Zuckerberga może znaleźć się w poważnych tarapatach, bez względu na to jak będzie się nazywać.
Po wyciekach FTC wszczęła kolejne postępowanie w sprawie Facebooka, w którym skontroluje czy spółka stosuje się do regulacji nałożonych na nią w 2018 r.

URL Artykułu

Czytaj więcej