Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Lubelski Węgiel Bogdanka

W poniedziałek odbył się dwugodzinny strajk ostrzegawczy we wszystkich kopalniach należących do Polskiej Grupy Górniczej, dzień później zaś górnicy po raz kolejny zablokowali tory, tym razem przy terminalu przeładunkowym w śląskim Sławkowie. O co chodzi? Między innymi o masowy import rosyjskiego węgla do Polski, który wg związkowców zabiera miejsca pracy w polskim górnictwie i odbiera prawo do podwyżek, o które toczona jest niemal nieustanna batalia. Górnicy protestują również przeciwko nieodbieraniu przez spółki energetyczne zakontraktowanego polskiego węgla, który po wydobyciu zalega na powierzchni. Skoro, jak twierdzą związkowcy i co od lat powtarzają politycy, „Polska węglem stoi”, to dlaczego tak chętnie sprowadzamy go z zagranicy, najcześciej ze wschodu?

 

Polskie górnictwo zasypane problemami

Polskie górnictwo od lat boryka się z poważnymi problemami, jednak obecna sytuacja jest o tyle niepokojąca, że mimo korzystnego otoczenia rynkowego i nieustannej pomocy rządowej, kopalnie radzą sobie bardzo słabo, zaś spółki energetyczne z udziałem Skarbu Państwa znajdują się w poważnym trendzie spadkowym, z czego część z nich pogłębia historyczne minima cenowe. Problematyczny jest również sam… polski węgiel, który z kilku powodów nie jest na rękę naszej energetyce. Jak to możliwe, skoro aktualnie 78% krajowego miksu energetycznego składa się ze spalania węgla? Aby właściwie zrozumieć skomplikowaną i wielowymiarową sytuację naszego górnictwa, należy zwrócić uwagę na kilka istotnych czynników.

 

Mniejsza wydajność, większe zatrudnienie

Reklama

O tym, że w polskim sektorze wydobywczym nie dzieje się najlepiej mogą świadczyć już podstawowe dane. Wydobycie węgla kamiennego przez polskie kopalnie spada systematycznie od 2012 r. Wówczas wydobyto 79 mln ton węgla kamiennego, podczas gdy w 2019 r. wydobycie wyniosło zaledwie 61,6 mln ton, co oznacza spadek o ponad 22% w ciągu zaledwie siedmiu lat. Mimo regularnego spadku wydobycia, które stało się już ewidentnym trendem, od 2017 r. notowany jest wzrost zatrudnienia w sektorze wydobywczym - z 82,7 tys. osób (2017) do 82,8 tys. osób w zeszłym roku (2019). Oczywiście jest to niewiele w porównaniu np. z 2012, kiedy w górnictwie zatrudnionych było ponad 113 tys. osób, jest to jednak pierwszy przypadek od ponad dekady, kiedy zatrudnienie w górnictwie zaczyna rosnąć, a nie spadać. A wszystko to przy zauważalnym spadku wydajności wydobycia. Należy wspomnieć o tym, że taka tendencja jest zrozumiała w przypadku sektora wydobywczego - aktualnie wykorzystywane złoża węgla kamiennego są coraz bardziej wyeksploatowane, trzeba sięgać coraz głębiej i dalej, co generuje większe koszty wydobycia i wymaga większego zatrudnienia. Stąd też spadek rentowności wydobycia węgla w perspektywie długoterminowej będzie globalnym trendem, a nie jedynie polską specyfiką. Nie sposób również zapomnieć o o tym, co dzieje się na świecie w kwestii walki z poważnym problemem, jakim jest globalne ocieplenie. Mimo, że polski rząd w czerwcu zeszłego roku blokował europejskie porozumienie klimatyczne i w grudniu nie zgodził się na przyjęcie celu osiągnięcia neutralności energetycznej do 2050 r., to nieuniknione jest powolne odchodzenie od węgla w energetyce na rzecz odnawialnych źródeł energii czy energetyki jądrowej. W nadchodzących latach to również wpłynie na spadający popyt na węgiel.

 

Produkować czy sprowadzać?

Niższa produkcja węgla kamiennego idzie w parze ze zwiększonym importem tego surowca do Polski. W 2018 r. import węgla okazał się rekordowy, wynosząc ponad 19,25 mln ton, z czego 13 mln ton (67,5%) przyjechało do Polski z Rosji. W tym samym roku w Polsce wydobyto 63 mln ton węgla kamiennego, z czego niecałe 5 mln ton trafiło na eksport. Wciąż nie dysponujemy pełnymi danymi za zeszły (2019) rok, wiadomo jednak że w pierwszych trzech kwartałach Polska sprowadziła z zagranicy 12,3 mln ton węgla, z czego ponad 8 mln ton pochodziło z Rosji.

Polska zaledwie piętnaście lat temu była europejskim liderem pod względem eksportu węgla kamiennego, sprzedając wówczas ponad 20 mln ton rocznie za granicę. Nasza ugruntowana pozycja eksportera węgla to już jednak odległa przeszłość. Od ponad dekady (konkretnie od 2008 r.) Polska importuje więcej węgla z zagranicy niż go eksportuje (z wyjątkiem 2015 i 2016 r.). Dlaczego inne kraje nie są zainteresowane zakupem polskiego węgla? Jak nietrudno się domyślić, chodzi o jego cenę, która po prostu nie jest konkurencyjna. Mówiąc dosadniej - jest całkowicie oderwana od realiów na globalnych rynkach, o czym w dalszej części artykułu.

 

Cena z kosmosu? Nie, z Polski 

Reklama

Chyba największym problemem polskiego węgla jest… jego cena. Nie jest ona bowiem w żaden sposób skorelowana ze światowymi indeksami określającymi rynkową cenę tego surowca. Wycena węgla kamiennego dla energetyki (do użytku przemysłowego) wyprodukowanego w Polsce określana jest za pomocą indeksu PSCMI1. Jest on obliczany na podstawie średniej ważonej cen z transakcji zawartych na polskim rynku w konkretnych miesiącach (cena podawana jest w polskich złotych na 1 tonę oraz na 1 gigadżul). W Europie czołowym indeksem określającym cenę węgla kamiennego jest ARA (od portów Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia). Od października 2016 r. ceny polskiego węgla niemal nieprzerwanie rosną, z poziomu niecałych 190 złotych za tonę, do obecnych 265 PLN/t (grudzień 2019). To niemal 40% wzrost. W ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy notowania węgla wg indeksu ARA spadły zaś o… ponad 40%. W tym samym czasie indeks ceny amerykańskiego węgla NASDAQ US Benchmark Coal spadł o prawie 70%. Skąd bierze się tajemnicza hossa na polskim rynku węgla, będąca w kontrze do światowych trendów? W dużej mierze wiąże się to z zasadami kontraktowania zamówień węgla dla energetyki - największa polska spółka wydobywcza i jednocześnie czołowy producent węgla w Unii Europejskiej, jaką jest Polska Grupa Górnicza, w 2016 r. wprowadziła nowy model wyceny dostaw węgla. Poprzednio był on oparty o ceny węgla z czołowych globalnych indeksów, skorygowane o inflację i ceny prądu. Obecnie zaś większość kontraktów ma z góry ustaloną wycenę, co systematycznie doprowadzało do opisanej wyżej sytuacji, w której cena polskiego węgla jest całkowicie oderwana o trendów i notowań na całym świecie. W swoim założeniu miało to chronić polskie kopalnie w czasach dekoniunktury, w praktyce jednak oderwało ich działalność od rynkowych realiów i doprowadziło do sytuacji, w której nawet ci, którzy muszą kupić od nich węgiel unikają tego, jak tylko mogą. Mowa o spółkach energetycznych, dla których polski węgiel stał się sporym problemem.

URL Artykułu

 

Kto komu sprzedaje

Nie da się ukryć, że polskie kopalnie sprzedają węgiel niemal wyłącznie spółkom energetycznym kontrolowanym przez Skarb Państwa, trudno więc mówić tu o wolnorynkowych zasadach kontraktowania dostaw. W przypadku najbardziej wydajnej polskiej kopalni, notowanej na GPW Bodganki, ponad 80% przychodów ze sprzedaży generowanych jest z dostaw węgla dla spółek należących do Grupy Enea. Sama Enea jest zaś większościowym akcjonariuszem Bogdanki, posiadającym niecałe 66% jej udziałów. Enea jest natomiast kontrolowana przez Skarb Państwa. Nie lepiej wygląda to w przypadku wspomnianej wcześniej Polskiej Grupy Górniczej. Spółka celowa została powołana w 2016 r. po to, aby ratować upadające kopalnie przejęte od Kompanii Węglowej, a później również od Katowickiego Holdingu Węglowego. Jej działalność sfinansowana została głównie przez państwowe spółki energetyczne, takie jak PGE, Energa, PGNiG, czy Węglokoks (łącznie 3,4 mld złotych), które wedle rządowych zapewnień miały wyjść na plus na tej inwestycji. Te same spółki stały się też czołowymi klientami PGG, w zamian otrzymując konieczność zakupu polskiego węgla po cenach wyższych niż za granicą. Nietrudno zatem dziwić się temu, że pojawił się problem nieodbierania zakontraktowanych dostaw węgla przez spółki energetyczne.

URL Artykułu

Reklama

 

Polski węgiel nie na rękę polskiej energetyce

Spółki energetyczne kontrolowane przez Skarb Państwa znajdują się w dość niecodziennej i mało komfortowej sytuacji. Z jednej strony związane są kontraktami z polskimi kopalniami, które zobowiązują je do zakupu węgla po zawyżonych cenach, z drugiej zaś szukają oszczędności, sprowadzając głównie z Rosji znacznie tańszy węgiel. Bezpośrednio prowadzi to do paradoksalnej sytuacji, w której utrzymanie ciągłości wydobycia w polskich kopalniach uzależnione jest od odbioru zbyt drogiego węgla przez państwowe spółki energetyczne. Trudno zatem dziwić się temu, że energetyka, w trosce o własną rentowność, jak tylko może stara się zmniejszyć negatywny wpływ mało korzystnych zakupów.

Działaniem tego rodzaju jest nieodbieranie zakontraktowanych dostaw węgla od polskich kopalni, przy jednoczesnym sprowadzaniu węgla z zagranicy. Spółki energetyczne starają się przerzucać odbiór zakontraktowanego węgla na kolejne lata, jednak w przyrodzie nic nie ginie, co skutkuje tym, że wydobyty w polskich kopalniach węgiel nie trafia od razu do swoich odbiorców i trzeba go przechować. Obecnie sama Polska Grupa Górnicza ma na swoich zwałach niemal 3 mln ton wydobytego węgla, z czego prawie półtora mln ton pochodzi z zakontraktowanych dostaw, które miały zostać zrealizowane w zeszłym roku. Pod koniec ubiegłego roku łączne rezerwy węgla kamiennego wynosiły zaś 4,8 mln ton. Sytuacja stała się na tyle poważna, że widmo postoju części polskich kopalni, przed czym ostrzegały związki zawodowe, stało się realne. Skłoniło to rząd do interwencji - na początku roku stworzony został centralny magazyn węgla w Ostrowie Wielkopolskim, który ma w doraźny sposób rozwiązać problem milionów ton najdroższego węgla w Europie zalegających na kopalnianych zwałach. Oprócz tego minister aktywów państwowych Jacek Sasin w połowie stycznia zapewniał, że Polska ograniczy import węgla z Rosji, tym samym wykorzystując zalegający w polskich kopalniach surowiec. Czy to jednak poprawi nieciekawą sytuację rodzimego górnictwa? Trudno powiedzieć, niemal pewne jest natomiast to, że konieczność zamawiania węgla po zawyżonych cenach odbije się niekorzystnie na spółkach energetycznych kontrolowanych przez Skarb Państwa, które już teraz znajdują się w nieciekawej sytuacji.

URL Artykułu

 

Reklama

 

Czytaj więcej