Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

kto może się starać o bezpieczny kredyt 2%

Już od lipca ma ruszyć nowy rządowy program Pierwsze mieszkanie, którego elementem jest tzw. Bezpieczny kredyt 2%. To kolejny pomysł rządu, który ma naprawić problemy polskiego rynku nieruchomości tym samym lekiem, który jak dotąd nie zadziałał - stymulacją popytu. Jakie są jego założenia i kto będzie mógł z niego skorzystać?

 

 

Reklama

 

Kredyt na 2%

Zgodnie z oczekiwaniami we wtorek rząd przyjął program „Bezpieczny kredyt hipoteczny 2%”, który zapewni dopłaty do kredytu osobom do 45. roku życia, planującym zakup pierwszego mieszkania. Jak wynika z obliczeń Kancelarii Premiera koszt rządowego programu dopłat wyniesie ok. 16 mld złotych w pierwszej dekadzie jego obowiązywania. Dla porównania, koszt finansowania programu Rodzina 500+ w samym 2023 roku wyniesie ok. 40 mld złotych.

Program ma obowiązywać od lipca tego roku (a biorąc pod uwagę zbliżające się wybory parlamentarne, dotrzymanie tej daty jest wysoce prawdopodobne), zaś wnioski o Bezpieczny kredyt 2% będzie można składać do końca 2027 roku, przynajmniej w pierwszym etapie jego funkcjonowania.

Co istotne, w ramach programu Pierwsze mieszkanie docelowo  ma nie być limitów składania wniosków, co jest nowością. Wcześniejsze programy dopłat jak dotąd miały ograniczoną liczbę przyjmowanych wniosków.

Zobacz także: Polacy czekają na sensowny program mieszkaniowy – czy w 2023 roku nastąpi przełom?

 

Reklama

 

Jakie są założenia rządowego programu kredytu oprocentowanego na 2%?

Wnioski będą mogły złożyć osoby do 45. roku życia (w przypadku małżeństw co najmniej jeden ze współmałżonków musi spełniać ten warunek), które wcześniej nie były właścicielami domu lub mieszkania. Wartość takiego kredytu nie może być wyższa niż pół miliona złotych lub 600 tys. PLN w przypadku małżeństw, a także osób z co najmniej jednym dzieckiem. Wysokość wkładu własnego nie będzie mogła przekroczyć 200 tys. PLN. W przypadku Bezpiecznego kredytu 2% nie obowiązuje limit ceny za metr kwadratowy nieruchomości.

Rządowa dopłata do kredytu będzie obowiązywała przez pierwsze dziesięć lat jego trwania - oprocentowanie w tym czasie wyniesie 2% + marża banku, prowizje i inne opłaty. Tak więc samo określenie „kredyt 2%” jest dość mylące, bo mowa tu wyłącznie o 2% stałym oprocentowaniu, bez marży i pozostałych opłat i to przez pierwsze 10 lat. Niższe oprocentowanie zapewni Bank Gospodarstwa Krajowego, który będzie dopłacał do objętych programem kredytów z Rządowego Funduszu Mieszkaniowego.

Kredyty hipoteczne w rządowym programie będą oferowane przez banki, które podpiszą umowę z BGK.

Przy kredycie hipotecznym o wartości 500 tys. PLN rata przez pierwsze 10 lat powinna wynosić ok. 2700 PLN miesięcznie, czyli ok. półtora tysiąca mniej niż poza programem.

Reklama

Podanie jak wszystkie wcześniejsze programy jest to jednak kolejna rządowa inicjatywa stymulująca popyt na rynku nieruchomości, z którym w Polsce nigdy nie było problemów. Te bowiem leżą po drugiej stronie - dostępności mieszkań i ich cen. Wg prof. Waldemara Rogowskiego, głównego analityka BIK, rządowy program przyczyni się do zwiększenia popytu na kredyty mieszkaniowe w drugiej połowie roku. To zaś może doprowadzić do sytuacji, w której ostatnie wyhamowanie cen na rynku nieruchomości przejdzie do historii, bo wzrost popytu przestanie dawać deweloperom argumenty za utrzymywaniem czy tym bardziej obniżaniem cen mieszkań.

Zobacz także: Ceny mieszkań są już niższe niż rok temu - na razie w jednym mieście, ale kolejne wkrótce do niego dołączą

 

 

Czytaj również: Koniec zapaści na rynku nieruchomości? Polacy znów kupują mieszkania, mimo że chyba nie powinni…

 

Wakacje kredytowe w 2024 roku?

Pod koniec stycznia jak grom z jasnego nieba spadła informacja o tym, że wakacje kredytowe mogą zostać przedłużone na kolejny, 2024 rok. Najpierw taką informację opublikował portal Money, a dosłownie kilkadziesiąt minut póżniej na rządowym briefingu plany przedłużenia programu wsparcia kredytobiorców potwierdził rzecznik prasowy kancelarii premiera. Stwierdził on wówczas, że decyzje w tej sprawie zostaną podjęte przez rząd w połowie roku, a potencjalne przedłużenie spłaty rat kredytów hipotecznych będzie zależne od tego jakie decyzje w zakresie wysokości stóp procentowych podejmie Rada Polityki Pieniężnej. Müller powiedział, że: „Jeśli stopy spadną w dół, to nie będzie potrzebne przedłużenie (wakacji kredytowych)”.

Reklama

Nie zostało to jednak zbyt dobrze przyjęte, nawet przez osoby bezpośrednio powiązane z rządem. Paweł Borys, prezes PFR, pisał wówczas na swoim Twitterze, że przedłużenie wakacji kredytowych to „czysta spekulacja bez podstaw”, co sugerowało, że nie jest zwolennikiem takiego pomysłu. Również sam prezes NBP Adam Glapiński, któremu nie można odmówić dobrych relacji z rządem Zjednoczonej Prawicy, wielokrotnie krytykował pomysł wakacji kredytowych dla wszystkich, bez względu na dochody. To zaś pozwala stwierdzić, że przedłużenie tego programu na kolejny rok również nie spodobałoby się prezesowi banku centralnego. I w zasadzie trudno się dziwić, bo ustawowe odroczenie spłaty kredytów jest działaniem o dokładnie odwrotnym skutku jak podnoszenie stóp procentowych.

Sprawa dość szybko ucichła i nikt z przedstawicieli rządu w ostatnich tygodniach o tym nie wspominał.

Kampania wyborcza przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi nabiera jednak tempa, dlatego też trudno dziwić się temu, że temat wrócił przy okazji przyjęcia przez rząd programu kredytu hipotecznego 2%.

Na wtorkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że rząd nie wyklucza przedłużenia wakacji kredytowych na 2024 rok. „Uzależniamy to od tempa spadku inflacji i od projekcji stóp procentowych, która zostanie zaproponowana późniejszą wiosną przez Narodowy Bank Polski” - zapowiedział premier.

Zobacz także: Wakacje kredytowe, czyli osiem miesięcy spokoju i... wyższej inflacji

 

Reklama

 

Ciężkie wakacje dla banków

Dlaczego potencjalne przedłużenie wakacji kredytowych na kolejny rok jest tak kontrowersyjnym tematem? Przede wszystkim dlatego, że przeniosły one całkowity ciężar odroczenia rat na banki, co będzie kosztować je ok. 20 mld złotych (wg prognoz NBP). Obecna ustawa o wakacjach kredytowych została podpisana przez prezydenta w lipcu zeszłego roku i weszła w życie w połowie kalendarzowych wakacji. Dała ona możliwość odroczenia łącznie ośmiu rat kredytu hipotecznego - po dwa miesiące w trzecim i czwartym kwartale zeszłego roku i po jednym miesiącu w każdym z czterech kwartałów tego roku. Kluczowe w rządowym programie ochrony kredytobiorców hipotecznych jest to, że wakacje kredytowe obejmują zarówno część kapitałową, jak i odsetkową kredytu, a skorzystanie z nich nie mogło wiązać się z naliczeniem przez bank jakichkolwiek dodatkowych odsetek.

Trudno więc dziwić się wysokiemu zainteresowaniu rządowym programem: na koniec zeszłego roku z wakacji kredytowych skorzystało 1,05 mln kredytobiorców, których łączna wartość zobowiązań przekracza 262,5 mld złotych. To zaś oznacza, że z rządowego programu jak dotąd skorzystało 54% wszystkich uprawnionych kredytobiorców. To dużo, choć i tak mniej niż można byłoby się podziewać po jednoznacznie korzystnych dla posiadaczy kredytów warunkach programu.

Przedłużenie wakacji kredytowych o kolejne cztery miesiące w 2024 roku byłoby kolejnym uderzeniem w sektor bankowy, w dodatku w środowisku, w którym nie wystąpił powszechny problem ze spłatą kredytów hipotecznych w Polsce.

Zobacz także: Widmo kryzysu i fala obaw o banki roznoszą się na cały świat. Gigantyczne spadki

 

Czytaj więcej