Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

kazachstan wydobycie uranu

Konflikt w Kazachstanie od kilku dni jest jednym z najgorętszych tematów medialnych, nie pozostając bez wpływu na rynki finansowe. O co w nim chodzi, jaki był jego przebieg i czy sytuacja została już opanowana, jak twierdzi prezydent kraju?

 

Konflikt w Kazachstanie - o co chodzi?

Wszystko zaczęło się w niedzielę 2 stycznia, w niewielkim, zamieszkałym przez 80 tys. osób mieście Żangaozen na zachodzie kraju. Część mieszkańców miasta wyszła na ulice, w proteście wobec dwukrotnych podwyżek cen gazu LPG na stacjach paliw, które sięgnęły ponad 20%. Protesty błyskawicznie rozlały się po innych miastach, demonstrujący swoje niezadowolenie byli szczególnie aktywni w leżących na wschodzie kraju Ałmatach, które są największym miastem i byłą stolicą Kazachstanu (do 1997 r.).

Demonstracje już w pierwszych dniach konfliktu przybrały wymiar polityczny i nie skupiały się wyłącznie na podwyżkach cen paliwa. W wielu miastach doszło do walk z policją i wojskiem, a w zeszłą środę protestujący przejęli budynki administracji państwowej oraz lotnisko w Ałmatach. Tego samego dnia (5 stycznia) prezydent Kasym-Żomart Tokajew ogłosił dymisję rządu i wprowadził stan wyjątkowy. Od tamtego momentu w kraju przestały działać nadajniki komórkowe oraz internet, po to by utrudnić komunikację pomiędzy demonstrantami i utrudnić dziennikarzom relacjonowanie kazachskiego konfliktu.

Reklama

Od tego momentu opinia publiczna mogła zdać się niemal wyłącznie na doniesienia ze strony rządowych i rosyjskich agencji informacyjnych. Prezydent Kazachstanu otwarcie nazwał demonstrujących terrorystami i wydał wojsku rozkaz strzelania do protestujących, którzy częściowo również posiadali broń palną. W zeszły czwartek do Kazachstanu skierowano ok. 2000 żołnierzy z wojsk postradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), większość z Rosji, której szczególnie zależy na stabilności i lojalnym rządzie Kazachstanu.

Po kilku dniach medialnego wyciszenia konfliktu, we wtorek 11 stycznia prezydent Kazachstanu ogłosił, że doszło do nieudanej próby zamachu stanu. Kasym-Żomart Tokajew powołał na nowego premiera Alichana Smaiłowa, który był wcześniej pierwszym wicepremierem. Urzędujący od 2019 r. prezydent zapewnił też, że sytuacja została opanowana, a wojska ODKB opuszczą Kazachstan w ciągu najbliższych dziesięciu dni. Tokajew zrzucił winę za bagatelizowanie zagrożenia ze strony protestujących i dopuszczenie do sytuacji, w której kraj został wewnętrznie zdestabilizowany na byłego już szefa Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego, Kasyma Maksymowa, któremu postawiono zarzuty zdrady stanu.

Ciekawe jest również to, że prezydent Kazachstanu we wtorkowym wystąpieniu po raz pierwszy otwarcie skrytykował swojego poprzednika, Ojca Narodu” Nursułtana Nazarbajewa, który odegrał wyjątkową rolę w najnowszej historii kraju. Nazarbajew (na cześć którego zmieniono nazwę stolicy z Astany na Nur-Sułtan) był dyktatorem rządzącym krajem nieprzerwanie od 1984 r. aż do 2019 r., kiedy to oddał władzę aktualnie urzędującemu prezydentowi. Były dyktator utrzymał dożywotni tytuł przewodniczącego w Radzie Bezpieczeństwa Kazachstanu, który jednak stracił… 5 stycznia, po ogłoszeniu przez Tokajewa stanu wyjątkowego i dymisji całego rządu.

Zagraniczni obserwatorzy zwracali uwagę na to, że prezydent mógł wykorzystać zamieszki do tego, by odsunąć Nazarbajewa i osoby z jego strefy wpływów od rządowych posad. Wtorkowa wypowiedź prezydenta zdaje się potwierdzać te domysły: Tokajew otwarcie skrytykował swojego poprzednika, twierdząc że Nazarbajew zbudował w kraju „kastę bogaczy”, ludzi o ogromnych wpływach politycznych i majątku. Nie jest bowiem tajemnicą, że w Kazachstanie istotnymi problemami są nepotyzm i korupcja na różnych szczeblach władzy.

Czy to koniec konfliktu w Kazachstanie?

Wydaje się, że zamieszki dobiegły końca, jak dotąd aresztowano ok. 10 000 osób podejrzanych o próbę przeprowadzenia zamachu stanu. Na stabilizację sytuacji w kraju trzeba będzie zapewne jeszcze poczekać, choć obecnie trudno liczyć na to, by media z całego świata utrzymały swoje zainteresowanie Kazachstanem, co tym samym zmarginalizuje jego dotychczasowy wpływ na rynki finansowe.

Reklama

 protesty w Kazachstanie protesty w Kazachstanie

 

 

Uran zyskał na konflikcie

Gospodarka Kazachstanu w dużej mierze opiera się na wydobyciu surowców energetycznych i przemysłowych. Kraj ten ma na swoim terenie istotne złoża ropy naftowej (13. miejsce pod względem wydobycia w 2021 r.), węgla kamiennego i gazu ziemnego, a także rudy żelaza czy miedzi (10. miejsce na świecie w 2020 r.). Przede wszystkim Kazachstan jest jednak liderem pod względem wydobycia uranu - kontrolowana przez państwo spółka NAC Kazatomprom, której 15% akcji jest notowanych na giełdzie w Londynie (LSE:KAP), od ponad dekady jest największym producentem i sprzedawcą tego najbardziej efektywnego energetycznie pierwiastka na Ziemi. Spółka jest operatorem jedenastu kopalni na terenie kraju, które odpowiadają za ponad 40% globalnej podaży uranu.

Trudno więc dziwić się temu, że destabilizacja Kazachstanu nie pozostała obojętna dla notowań tego surowca

Mimo tego, że należące do Kazatompromu kopalnie znajdują się daleko od ognisk antyrządowych protestów, a w mediach brakowało rzetelnych doniesień na temat potencjalnego wstrzymania lub ograniczenia wydobycia, rynek zareagował na gwałtowny wzrost niepewności rosnącymi notowaniami uranu. Ceny surowca rosły już 3 stycznia, z poziomu 43,70 dolara za funt do 47 USD 6 stycznia (poziom cenowy z początku grudnia zeszłego roku). Po tym jak rynek obiegły informacje na temat deeskalacji konfliktu w Kazachstanie i powolnego wycofywania się wojsk ODKB z kraju, cena uranu nieznacznie spadła - do 46,50 USD za funt. Warto jednak pamiętać, że Kazachstanowi, jako największemu sprzedawcy uranu, niekoniecznie zależy na szybkim uspokojeniu rynku, które mogłoby doprowadzić do odreagowania ostatnich wzrostów, przełamujących trend spadkowy na rynku surowca. Wyższe ceny oznaczają bowiem dla Kazatompromu większą rentowność wydobycia i sprzedaży uranu.

Reklama

 URL Artykułu

 

Bitcoin uzależniony od Kazachstanu? Najpierw prąd, później internet

Wewnętrzny konflikt w Kazachstanie znacząco zwiększył niepewność na rynku kryptowalut, wpływając negatywnie m.in. na notowania bitcoina. Oczywiście, nie da się jednoznacznie stwierdzić na ile sytuacja w Kazachstanie przyczyniła się do kontynuacji ruchu spadkowego na rynku kryptowalut, trudno jednak pomijać ten aspekt w ocenie ostatnich spadków.

Dlaczego napięta sytuacja w jednej z postradzieckich republik ma jakikolwiek wpływ na rynek wirtualnych walut?

Warto przypomnieć, że w połowie zeszłego roku Chiny - które niemal od samego początku były swoistym zagłębiem cyfrowych górników - ostatecznie rozwiązały kwestię kopalni kryptowalut działających na terenie kraju. Tym rozwiązaniem było wprowadzenie całkowitego zakazu prowadzenia działalności opartej na kopaniu kryptowalut, który wszedł w życie na początku maja 2021 r. Większość cyfrowych kopalni była gotowa na taki scenariusz i już od pewnego czasu dywersyfikowała geograficznie swoją działalność. Spora część górników przeniosła swoje urządzenia do Stanów Zjednoczonych, które obecnie znajdują się na pierwszym miejscu pod względem udziału w całkowitej mocy obliczeniowej sieci bitcoina (pomiędzy 35% a 40%). Na drugim miejscu, dość niespodziewanie, znalazł się właśnie Kazachstan, który nie tylko sąsiaduje z Chinami (co obniżyło koszt relokacji koparek), ale również oferował relatywnie niskie stawki za energię elektryczną, co determinuje rentowność wydobycia.

URL Artykułu

Reklama

 

 

Już na koniec sierpnia zeszłego roku w Kazachstanie działały kopalnie odpowiadające za ok. 18% hashrate’u (łącznej mocy obliczeniowej) sieci BTC, wg danych Uniwersytetu Cambridge. Problemy cyfrowych górników, którzy przenieśli swoje koparki do Kazachstanu, rozpoczęły się jeszcze na długo przed wybuchem antyrządowych zamieszek. W październiku zeszłego roku trzy największe elektrownie w północnym Kazachstanie zaczęły mieć problemy z pokryciem zapotrzebowania energetycznego, co skutkowało przerwami w dostawach prądu. Państwowa spółka KEGOC, będąca operatorem sieci energetycznej w Kazachstanie, zapowiedziała wówczas, że w przypadku problemów z dostawami prądu w pierwszej kolejności będzie odcinać od sieci zarejestrowane na terenie kraju kopalnie kryptowalut.

Ministerstwo Energii szacowało wówczas, że od momentu migracji cyfrowych górników z Chin do Kazachstanu zapotrzebowanie energetyczne wzrosło o 8%, podczas gdy dotychczas dynamika popytu na prąd rosła o zaledwie 1-2% rocznie. Pod koniec października wiceminister energii Murat Zhurebekov zapowiedział, że rząd zajmie się problemem kopalni kryptowalut, kładąc szczególny nacisk na te, które nie prowadzą legalnie zarejestrowanej działalności. Kopalnie działające w „szarej strefie”, wedle różnych szacunków, mogą odpowiadać nawet za większą część mocy obliczeniowej niż legalnie działające na terenie Kazachstanu. Od początku roku zarejestrowane w Kazachstanie kopalnie muszą pokryć dopłatę w wysokości 1 Tenge  (ok. 0,01 PLN) za każdą pobraną z sieci energetycznej kilowatogodzinę.

Reklama

 

Prawdziwe problemy górników działających w Kazachstanie rozpoczęły się jednak wraz z wybuchem antyrządowych zamieszek

Tym razem problemem nie był dostęp do prądu, lecz internet. Władze Kazachstanu, po wprowadzeniu stanu wyjątkowego i dymisji rządu, doprowadziły do wspomnianego już niemal całkowitego black-outu komunikacyjnego i informacyjnego. Brak dostępu do internetu uderzył również w kopalnie kryptowalut, które muszą być nieustannie podłączone do sieci blockchain. Zerwany dostęp do sieci skutkował zauważalnym spadkiem hasrate’u sieci bitcoina, z ponad 203 exahashy 2 stycznia, do 172 Eh/s dwa dni później.

URL Artykułu

 

 

Reklama

Nie był to szczególnie dotkliwy spadek (szczególnie, że pod koniec zeszłego roku moc obliczeniowa sieci BTC wynosiła 155 Eh/s), jednak rynek odebrał napiętą sytuację w Kazachstanie jako jednoznaczne zagrożenie dla bitcoina i pozostałych kryptowalut (traciły nawet te, które nie są kopane, jak np. ADA czy Solana). Od początku roku bitcoin stracił na wartości ponad 10%, spadając do 42 tys. USD. Doniesienia o stabilizacji sytuacji w Kazachstanie nie okazały się jednak pozytywnym impulsem dla rynku kryptowalut, który kontynuuje spadki. Dalsza potencjalna eskalacja konfliktu nie powinna mieć większego wpływu na notowania bitcoina, szczególnie że udział minerów z Kazachstanu na początku roku spadł do ok. 5% całkowitej mocy obliczeniowej sieci.

Czytaj więcej

Artykuły związane z kazachstan wydobycie uranu