Kolejny odcinek programu „Spółki czy spod lady”, tym razem o eskalacji konfliktu pomiędzy Rosją a Ukrainą i napiętą sytuacją na granicy obu krajów. Czy spadki na giełdzie, towarzyszące niepewności związanej z dalszymi losami konfliktu, to okazja do zakupu czy może sygnał ostrzegawczy przed nadchodzącą wojną na wschodzie Europy?
Oglądaj nas na YouTube i słuchaj na Spotify! A jeśli wolisz czytać, rzuć okiem na telegraficzny skrót tematów poruszonych podczas programu:
Przyczyny konfliktu pomiędzy Rosją a Ukrainą
- od 2014 r. trwa otwarty konflikt zbrojny w Donbasie (mimo zawieszenia broni) pomiędzy Ukrainą a wspieranymi przez Rosję Doniecką i Ługańską Republiką Ludową (które obie powstały w 2014 r., po aneksji Krymu przez Rosję)
- Rosja od dłuższego czasu szukała pretekstu do tego, by wejść w otwarty konflikt z Ukrainą (wojna w Donbasie jest przedstawiana przez Rosję jako wojna domowa, pomiędzy ukraińcami)
- W 2019 r. Rosja zaczęła przyznawać paszporty mieszkańcom Donbasu (obecnie ponad 600 tys.), co może być późniejszym argumentem, że Ukraina zagraża rosyjskim obywatelom (podobnie było w 2014 r., kiedy Rosja zaatakowała Krym pod pretekstem ochrony własnych obywateli)
- Rosji zależy przede wszystkim na tym, żeby odciąć Ukrainę od zachodnich wpływów, a w szczególności nie dopuścić do tego, by dołączyła do NATO, a także do integracji separatystycznych republik z Ukrainą
- już w marcu zeszłego roku zaobserwowano wzmożoną aktywność rosyjskich wojsk przy granicach z Ukrainą
- 30 marca ukraińska Rada Najwyższa podpisała uchwałę oskarżającą Rosję o łamanie zawieszenia broni w Donbasie i eskalację konfliktu na granicy krajów
- Rosja przegrupowała swoje wojska na granicę z Ukrainą pod pretekstem wrześniowych ćwiczeń wojskowych na ogromną skalę (Zapad 2021), które miały być pokazem sił wymierzonym w NATO, USA i Ukrainę (wzięło w nich udział ponad 200 tys. żołnierzy z Rosji i Białorusi). Scenariusz manewrów wojskowych obejmował konflikt międzynarodowy, co było jednoznacznym sygnałem
- prowokacja wobec Zachodu: manewry wojskowe swoją liczebnością znacząco przekroczyły obowiązujące progi OBWE (w ramach tzw. Dokumentu Wiedeńskiego), a Rosja nigdy nie zgodziła się na obserwowanie manewrów przez OBWE
- jeszcze przed manewrami liczba rosyjskich wojsk przy ukraińskiej granicy była szacowana na ponad 30 tys. żołnierzy
- w kwietniu prezydent Ukrainy, po rozmowie z Joe Bidenem, który zapewnił o suwerenności Ukrainy i nienaruszalności granic, stwierdził że kraj musi przyspieszyć integrację z NATO
- Rosja odpowiedziała, że zbliżanie się Ukrainy do NATO oznacza zaognienie konfliktu na granicy
- 17 grudnia zeszłego roku Rosja przedstawiła swoje żądania wobec NATO i Stanów Zjednoczonych
- obejmują one przede wszystkim żądanie z rezygnacji z polityki “otwartych drzwi”, prowadzonej przez NATO
- chodzi o to, aby NATO przestało przyjmować nowe państwa do sojuszu (obecnie jest ich 30, a kandydatami do dołączenia są m.in. Finlandia, a w dalszej perspektywie również Ukraina czy Gruzja)
- Rosja oczekuje również przywrócenia rozkładu sił zbrojnych NATO do stanu z 1997 r.
- To zaś obejmowałoby wycofanie wojsk Paktu Północnoatlantyckiego m.in. z Rumunii, Bułgarii, Estonii, Litwy, Łotwy i Polski (która wstąpiła do NATO w 1999 r.)
- Stany Zjednoczone mają zrezygnować z tworzenia baz wojskowych w krajach należących do byłego ZSRR (ze szczególnym naciskiem na Ukrainę i Gruzję)
- Jak nietrudno się domyślić, żądania Putina - nazywane przez Rosję “gwarancjami zapewniającymi bezpieczeństwo kraju” - są na tyle daleko posunięte, że nie ma mowy o ich realizacji
- Dla Rosji jest to jednak pretekst do eskalacji konfliktu: “Chcieliśmy gwarancji naszego bezpieczeństwa, ale Zachód się na to nie zgodził”
- Rosyjskie MSZ twierdzi, że NATO i USA w ostatnich latach podejmuje działania zagrażające bezpieczeństwu Rosji, mowa szczególnie o planach przyjęcia Ukrainy do NATO, co byłoby sporym problemem dla Rosji
- Rosja, wysyłając wojska na granicę z Ukrainą dba o bezpieczeństwo swoich granic - tak też jest to przedstawiane przez rosyjską propagandę
O co chodzi Putinowi?
- eskalacja konfliktu z Ukrainą jest realizacją rosyjskich interesów
- Putin stawia nierealne żądania Zachodowi, aby szukać pretekstu do prewencyjnych działań zbrojnych na swojej zachodniej granicy, w celu “zapewnienia bezpieczeństwa narodowego”
- Rosji zależy też na przeforsowaniu otwarcia NordStream 2, w przypadku wybuchu otwartego konfliktu może jeszcze mocniej ograniczać dostawy gazu, paraliżując europejską energetykę
- Putinowi zależy na szybkim uderzeniu i osiągnięciu celu, również w celach propagandowych (wyboru za dwa lata), a nie na wielomiesięcznym konflikcie pozycyjnym
- dziś już szybka operacja wojskowa, która zaskoczy cały świat, nie jest możliwa, wszyscy bowiem skupiają się właśnie na granicy Ukrainy z Rosją
Coraz więcej rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą i na Białorusi
- liczba rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą nie jest znana, szacunki są różne, ukraińska rada bezpieczeństwa w zeszłym tygodniu szacowała, że przy granicy jest ok 127 tys. rosyjskich żołnierzy (jednak te informacje mogą być przesadzone, ze względu na trwającą wojnę informacyjną)
- rosyjskie MSZ już w listopadzie zeszłego roku dementowało wszelkie informacje o tym, że Rosja wysyła wojska na swoją zachodnią granicę
- jest to podobna strategia do tej z 2014 r., kiedy Rosja szła w zaparte, twierdząc że nie ma nic wspólnego z atakiem na Krym, wysyłając żołnierzy i sprzęt bez rosyjskich oznaczeń (tzw. “zielonych ludzików”)
- od połowy stycznia pojawiają się również doniesienia o coraz większej liczbie rosyjskich wojsk na terenie Białorusi, w pobliżu granicy z Ukrainą
- oznaczałoby to możliwość ataku na Ukrainę z dwóch stron: od wschodniej i północnej granicy
- po raz kolejny pretekstem do relokacji rosyjskich wojsk na teren Białorusi są manewry wojskowe “Związkowa Stanowczość-2022”
- Ich elementem jest również przeniesienie systemu rakiet przeciwlotniczych S-400 Triumf w pobliżu granicy polsko-białoruskiej (rakiety mają zasięg nawet do 400 km), co jest ewidentnym pokazem siły przez Rosję
Rosyjska giełda w obliczu ryzyka wojny z Ukrainą
- na rosyjskiej giełdzie mamy dwa czołowe indeksy blue-chipów: RTS 50 wyceniany w dolarze amerykańskim oraz MOEX, wyceniany w rublu
- na moskiewskiej giełdzie notowanych jest mniej niż 250 spółek, a łączna kapitalizacja rynku nie przekracza 650 mld dolarów, czyli jest mniej więcej dwukrotnie większa niż warszawskiej giełdy
- w ciągu ostatniego kwartału indeks MOEX, wyceniany w rublach, spadł o prawie 17%, natomiast indeks RSI 50 (wyceniany w dolarze) stracił 21,5%, choć i tak doszło już do odbicia od tegorocznego dołka
- indeks wyceniany w rublach notuje mniejsze spadki ze względu na osłabienie rosyjskiej waluty
- znacznie lepszy performance rosyjskiego indeksu MOEX w stosunku do jego dolarowego odpowiednika (RSI 50) widać szczególnie w szerszym horyzoncie czasowym: w ciągu ostatnich 5 lat MOEX zyskał 65%, podczas gdy RSI 50 zaledwie 27%
- co ciekawe, w tym samym czasie (5 lat wstecz) WIG20 zanotował stopę zwrotu na poziomie… 1%
- oba rosyjskie indeksy znajdują się obecnie na poziomach z ostatniego kwartału 2020 r, znacznie powyżej covidowego dołka z marca 2020 r.
- warto pamiętać, że moskiewski indeks jest zdominowany przez trzy największe spółki, które łącznie stanowią ponad 40% wagi portfela
- Gazprom na moskiewskiej giełdzie w ciągu kwartału stracił ponad 8%
- Sbierbank ponad 32% (3 miesiące wstecz)
- Łukoil ponad 4,5% w ciągu kwartału
- problemem rosyjskiej gospodarki jest wspomniany słabnący rubel w stosunku do dolara amerykańskiego:
- pierwsze poważne spadki zaczęły się już po aneksji Krymu, kiedy USA zaczęła wprowadzać pierwsze sankcje na Rosję
- wówczas rubel osłabił się w stosunku do dolara z poziomu ok. 35 do 70 w ciągu zaledwie kilku miesięcy
- od 2017 r. rubel systematycznie osłabia się w stosunku do dolara, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy kurs USD/RUB wzrósł z 70 do ponad 76
- jest to odpowiedź rosyjskiej waluty na kolejne groźby zaostrzenia zagranicznych sankcji i ograniczenia kontaktów handlowych
- presja na rosyjską walutę jest na tyle duża, że nie pomagają nawet rosnące notowania ropy naftowej i wciąż wysokie ceny gazu ziemnego
- Jak rosyjska giełda zareagowała na aneksję Krymu w 2014 r?
- eskalacja konfliktu zbrojnego rozpoczęła się pod koniec lutego 2014 r.
- poważniejsze spadki na giełdzie rozpoczęły się w marcu 2014 r., indeks MOEX spadł wtedy o 20%,
- indeks dolarowy RTS 50 zaczął przecenę już wcześniej, bo w połowie października 2013 r., łącznie spadając o niecałe 30% do połowy marca 2014
- indeks MOEX odrobił spadki już w połowie 2014 r., natomiast RTS 50 zaczął wtedy mocne spadki, wynikające z osłabiającego się rubla w stosunku do dolara
- Sytuacja z 2014 roku była jednak inna pod wieloma względami
- przede wszystkim Rosja otwarcie nie występowała zbrojnie przeciwko Ukrainie
- tamten konflikt miał znacznie bardziej lokalny charakter, dziś jest to otwarta konfrontacja Rosji z NATO i USA
- aneksja Krymu była sporym zaskoczeniem dla całego świata i wydarzyła się dość niespodziewanie; obecna napięta sytuacja ciągnie się w zasadzie od połowy zeszłego roku, a doniesienia o gromadzeniu się rosyjskich wojsk przy ukraińskiej granicy pojawiały się już w październiku zeszłego roku
- Rosji bardziej więc zależy na pokazie sił i budowaniu napięcia niż realnym uderzeniu
- Na moskiewskiej giełdzie w 2021 r. za 48% obrotu odpowiadali inwestorzy zagraniczni
- Na razie nie widać znaczącego odpływu kapitału ze strony zagranicznych funduszy: w 3Q 2021 ich pozycje były warte 89 mld USD, a w 4Q lekko ponad 86 mld USD (spadek wynika też z osłabienia rubla)
- co ciekawe, od aneksji Krymu europejskie fundusze systematycznie redukują swoje pozycje, a amerykańskie je zwiększają