Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

co z inflacją w 2024

Podkreśliliśmy już wcześniej, że USA przetrwały ten trudny czas i mogą uniknąć recesji, podczas gdy Europa jest w znacznie słabszej kondycji. Jednak dokładna skala spowolnienia gospodarczego przez które przechodzimy, będzie zależeć od długości restrykcyjnej polityki prowadzonej przez banki centralne, a to będzie zależeć od inflacji.

 

Zobacz także: Wybory w USA i problemy w Chinach, czyli będzie się działo na rynku czarnego złota

 

Zacznijmy od dobrych wiadomości — inflacja spadnie w przyszłym roku, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie pod warunkiem, że nie nastąpi jakiś zewnętrzny szok. W USA głównym czynnikiem napędzającym spadek inflacji będzie rynek nieruchomości. Ceny nieruchomości i czynsze są rekordowo wysokie po minionych gwałtownych wzrostach. Obecnie niemal już przestały rosnąć, a inflacja CPI reaguje na zmiany w cenach nieruchomości ze znacznym (ponad rocznym) opóźnieniem. W związku z tym mamy niemal gwarancję niższej inflacji cen nieruchomości w 2024 roku, a do ponownego przyspieszenia ogólnego wzrostu cen potrzebne byłyby inne źródła. Przy niskich cenach paliw i stosunkowo ograniczonej inflacji usług nie jest to obecnie prawdopodobne. W Europie słaby popyt konsumpcyjny i zanikające skutki kryzysu energetycznego (ceny energii są wyższe niż przed szokiem, ale znacząco cofnęły się od szczytów) również powinny obniżyć inflację CPI.

Zła wiadomość jest taka, że część inflacji może mieć charakter strukturalny (czyli długoterminowy). Wynika to z postępującej deglobalizacji i zmian na rynkach pracy, gdzie starzejące się społeczeństwa i zmiany po pandemii COVID-19, mogą wywierać nieco większą presję na wzrost płac. Czynniki te nie przeważą nad krótkoterminowymi trendami wskazanymi powyżej, ale mogą oznaczać, że powrót do bardzo niskich stóp procentowych może nie być możliwy (z wyjątkiem sytuacji kryzysowych).

Reklama

 

Zobacz także: Miała być wielka hossa, a jest krach. Weryfikujemy giełdowe prognozy Cezarego Grafa

 

 grafika numer 1 grafika numer 1

 

Geopolityka - czy będzie gorzej?

Żyjemy w świecie, w którym napięcia geopolityczne stały się już częścią obrazu, na który inwestorzy muszą zwracać uwagę. W 2022 r. była to agresja na Ukrainę, a w 2023 r. - napięcia na Bliskim Wschodzie. Z drugiej strony wydaje się, że to tylko “tematy zastępcze” wobec głównego starcia o globalną dominację między Stanami Zjednoczonymi a Chinami.

Wygląda na to, że oba kraje znajdują się na kursie kolizyjnym, niezależnie od tego, co mówią ich przywódcy: USA próbują powstrzymać Chiny i uniemożliwić im rozwój zaawansowanych technologii, zwłaszcza tych, które mogłyby zostać wykorzystane w armii. Z kolei Chiny starają się utrzymać wolny handel tak długo, jak będą czerpać z niego korzyści, aby poprawić i budować swoją pozycję. To oczywiste, że interesy tych mocarstw są ze sobą sprzeczne i chociaż ekstremalny zwrot wydarzeń (jak inwazja na Tajwan) jest mało prawdopodobny w najbliższym czasie, to z pewnością dalsze tarcia będą miały miejsce.

Reklama

 

Zobacz także: Polska traci znaczenie na własne życzenie - twierdzi ekspert

 

Niepewność wokół Chin nie ogranicza się do geopolityki. Sytuacja gospodarcza kraju jest znacznie gorsza, niż oczekiwano. W momencie gdy pod koniec 2022 r. Pekin nagle wycofał restrykcje pandemiczne, oczekiwania na ożywienie były naprawdę wysokie. Jednak po krótkotrwałym odbiciu, chińska gospodarka znalazła się w stagnacji i nie była w stanie nabrać rozpędu pomimo obniżek stóp procentowych i wysiłków stymulacyjnych (choć na ograniczoną skalę). Być może Chiny płacą właśnie cenę za trwające dziesięciolecia stymulowanie gospodarki za pośrednictwem rynku mieszkaniowego, a teraz, gdy źródło wzrostu wyschło, spowolnienie może być nieuniknione.

 

Zobacz także: "Tanie Chiny się skończyły" - gospodarka traci impet. Prof Bogdan Góralczyk dla FXMAG

Czytaj więcej