Dziś mogliśmy usłyszeć komentarz Williama Dudleya, szefa oddziału FED w Nowym Jorku, na temat czynników, które wstrzymują FED przed zacieśnianiem polityki pieniężnej. Co ciekawe, Dudley wskazał, że to nie inflacja, która znajduje się poniżej docelowego poziomu, a sytuacja na rynku pracy sprawia, że FED ociąga się z podwyżkami stóp procentowych.
Znaczna część członków FED uważa, że rynek pracy jest bliski osiągnięcia poziomu pełnego zatrudnienia, to William Dudley uważa, że słabszy od oczekiwań wzrost zatrudnienia wynika raczej z zastoju na rynku pracy, na którym wciąż jest jeszcze sporo miejsca dla nowych pracowników. W podobnym tonie wypowiadał się wczoraj Neel Kashkari, który uważa, że obecnie nie ma zagrożenia przegrzaniem rynku pracy, które mogłoby stanowić silną presję inflacyjną.
Wzrost zatrudnienia na poziomie nieznacznie wyższym niż 150 tys. w ostatnich dwóch miesiącach najwyraźniej nie jest zadowalającą liczbą dla Dudleya. Odmiennego zdania wydaje się być Loretta Mester (szefowa oddziału FED z Cleveland) oraz szefowa FED - Janet Yellen. Pierwsza z nich uważa, że gospodarka powinna generować obecnie 75-120 tys. miejsc pracy miesięcznie, by utrzymać stopę bezrobocia w pobliżu poziomu wskazującego na pełne zatrudnienia, natomiast Janet Yellen wskazuje, że do utrzymania niskiej stopy bezrobocia potrzebny jest miesięczny wzrost zatrudnienia na poziomie 100 tys.
Wzrost zatrudnienia w sektorach pozarolniczych
O ile można było uznać, że czynnikiem, który najmocniej hamował podwyżki stóp procentowych przez FED w tym roku była ospała inflacja, to Dudley uważa, że tym czynnikiem jest jednak ospały rynek pracy. Bankier z Nowego Jorku uważa, że gospodarka USA nie ma tak dużego problemu z niską inflacją jak np. strefa euro czy Japonia. Zdaniem Dudleya oczekiwania inflacyjne w USA są 'dobrze zakotwiczone', co oznacza, że jego zdaniem dynamika cen będzie zmierzać w kierunku poziomu celu inflacyjnego (2%).
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję