Przed chwilą poznaliśmy odczyt NFP (Non Farm Payrolls), czyli liczbę nowych miejsc pracy w sektorze pozarolniczym w USA. Rynek oczekiwał wskazania na poziomie 500 tysięcy.
Aktualny odczyt: 194 tysiące.
Zatem dane z NFP bardzo rozminęły się z oczekiwaniami.
Pozostałe istotne dane to:
- Stopa bezrobocia: 4,8% wobec prognozowanych 5,1%
- Średnie zarobki na godzinę: 4,6%. Tu zgodnie z prognozą.
- Uczestnictwo w rynku pracy: 61,6%. Tu brak prognozy, ale wynik ten jest nieco niższy od odczytu z poprzedniego miesiąca.
Jakiej reakcji możemy spodziewać się na rynku?
Warto przypomnieć, że podobny raport (ADP) ukazał się już w środę i choć ma on niższą rangę to dostarczył rynkowi pewnych wskazówek. Według ADP liczba nowych miejsc pracy wyniosła 568 tysięcy, co było odczytem lepszym od oczekiwań.
Po publikacji ADP, indeks S&P 500 otworzył się w niedźwiedzich nastrojach – oczywiście nie można jednoznacznie stwierdzić, że był to jedyny czynnik pro spadkowy. Nie mniej jednak coraz lepsze dane z rynku pracy przybliżają wizje taperingu, czyli zaciskania polityki monetarnej. Jerome Powell podczas swojego sierpniowego przemówienia, powiedział bowiem, że dalsze decyzje w kwestii ograniczania luzowania ilościowego uzależnia od tego kiedy i czy gospodarka osiągnie poziom pełnego zatrudnienia.
Zgodnie z tezą, że rynek boi się „zaciskania pasa” nader mocny odczyt NFP mógłby w pierwszej chwili spowodować wyprzedaż.
Z kolei nader słaby dzisiejszy odczyt, może spotęgować obawy o rosnącą inflację, również prowokując wyprzedaż.
By odpowiedzieć na pytanie, czy odczyt tak odbiegający od oczekiwań jest w stanie istotnie wpłynąć na rynki, trzeba wziąć pod uwagę obecny kontekst rynkowy, w tym nastroje inwestorów.
Nastroje, a odbicie na amerykańskich indeksach
W artykule o tym, jak interpretować raport z rynku pracy, wspominałam również, że NFP (i ADP) są w pewnym stopniu miernikami nastrojów rynkowych. Np.: kiedy rynek akcji rośnie, mimo słabych danych, świadczy to o jego sile. Dokładnie taką sytuację mieliśmy okazję obserwować w marcu 2020 roku: krach, którego inwestorzy wyczekiwali od paru lat, stał się idealną okazją do zarobku. I nawet wybitnie słabe dane z rynku pracy nie były w stanie tego zmienić.
Obecnie położenie amerykańskich indeksów jest o tyle ciekawe, że mniej więcej od początku września trwamy w korekcie. Od początku października obserwujemy odbicie, a analitycy zastanawiają się, czy to powrót do trendu, czy jedynie korekta ruchu spadkowego.
Jeśli więc dzisiejszy słaby odczyt wywoła w kolejnych godzinach spadek, może to świadczyć o pogorszeniu sentymentu i chęci kontynuacji zejścia.
Warto również dodać, że w tym tygodniu wskazanie Fear & Greed Index (barometr strachu i chciwości) przesunęło się na korzyść chciwości. Według Jacka Rzeźniczaka powinno to sprzyjać odbiciu amerykańskich indeksów.