Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

w jakie ETF na bitcoina inwestować

Najpierw BlackRock ze swoim iShares Bitcoin Trust, później Fidelity z planami wprowadzenia bitcoinowego ETF-u lub też przejęcia i przekształcenia w niego Grayscale BTC Trust. Nie minęło kilka dni, a swoje wnioski o wprowadzenie bitcoinowego funduszu ponownie złożyły Invesco i WisdomTree. O co tyle zamieszania w sprawie funduszu notowanego na giełdzie, który będzie inwestował w bitcoina? Jakie są szanse na jego wprowadzenie w USA i co będzie to oznaczało dla samego rynku kryptowalut?

Zobacz także: Giganci Wall Street przejmują rynek kryptowalut! Najpierw ETF na bitcoina, teraz własna giełda kryptowalut

 

Na skróty:

  • W czerwcu aż cztery firmy inwestycyjne złożyły wnioski do SEC o wprowadzenie na amerykański rynek ETF-a na bitcoina
  • Jedną z nich jest BlackRock, czyli największy zarządzający aktywami i operator ETF-ów na świecie
  • Dlaczego potencjalne dopuszczenie do obrotu w USA takich funduszy jest tak ważne dla rynku kryptowalut?
  • Co sprawia, że SEC konsekwentnie już od 2016 roku odrzuca wszystkie wnioski?
  • Jakie są szanse na to, że tym razem będzie inaczej?
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej FXMAG

 

 

Wall Street wchodzi w kryptowaluty

Już od lat kolejne firmy inwestycyjne bezskutecznie starają się o wprowadzenie na amerykański rynek funduszu notowanego na giełdzie, który będzie odzwierciedlał notowania bitcoina, tak jak robią to niezwykle popularne wśród inwestorów ETF-y na indeksy giełdowe. Jak dotąd nikomu się to jeszcze nie udało, choć przecież nie można powiedzieć, że na giełdach w USA nie ma funduszy „z bitcoinem w nazwie”. Pierwszym, który został dopuszczony do obrotu przez amerykańską Komisję Giełd i Papierów Wartościowych jest ProShares Bitcoin Strategy ETF (BITO), notowany od października 2021 roku. Jego debiut był niezwykle udany, choć spora w tym zasługa świetnego timingu - na pierwszej sesji wartość obrotów na tym ETF-ie wyniosła ponad 993 mln dolarów, co dało mu drugie miejsce w historii funduszy notowanych na giełdzie pod względem najwyższej aktywności inwestorów, mierzonej obrotami. W tym samym dniu kurs bitcoina poprawił kolejne historyczne szczyty, zbliżając się do 65 000 dolarów. Kilka dni później SEC dopuścił do obrotu na Nasdaq kolejny bitcoinowy fundusz - Valkyrie Bitcoin Strategy ETF.

Reklama

ETF-y od Pro Shares i Valkyrie nie bez powodu mają jednak „strategy” w swoich nazwach. Nie są to bowiem „prawdziwe” fundusze inwestujące w bitcoina. Oba stosują bowiem replikację syntetyczną, w oparciu o kontrakty terminowe na BTC notowane na giełdzie CME.

Oznacza to, że ich zarządzający nie nabywają bitcoina na rynku spot, a jedynie ograniczają się do otwierania pozycji z wykorzystaniem instrumentów pochodnych, które same w sobie są rozliczane gotówkowo (futuresy z CME nie zapewniają „fizycznej dostawy” BTC i są rozliczane w dolarze amerykańskim). Co do zasady, taki syntetyczny fundusz nie ma bezpośredniego wpływu na notowania bitcoina. SEC zgodził się na dopuszczenie syntetycznych ETF-ów na bitcoina do obrotu na publicznych giełdach właśnie dlatego, że są one oparte na bitcoinowych futuresach z CME, które istnieją już od końca 2017 roku.

Skoro ETF-y oparte na replikacji syntetycznej (za pomocą kontraktów terminowych) nie są żadną rewolucją i trudno nazwać je „prawdziwymi” funduszami na bitcoina, to jaki ETF byłby tym „z prawdziwego zdarzenia”, na który czeka tak wielu uczestników rynku?

Czytaj również: Robi się byczo dla bitcoina! Najwięksi zarządzający świata chcą przejąć rynek kryptowalut

 

„Prawdziwy” ETF na bitcoina kwestią czasu?

Tym prawdziwym ETF-em, na którego uczestnicy rynku czekają już od lat, jest bitcoinowy fundusz notowany na giełdzie z wykorzystaniem tzw. replikacji fizycznej. Taki ETF kupuje jednostki kryptowaluty za środki przekazane przez inwestorów, a następnie zabezpiecza je na wirtualnych portfelach u swojego depozytariusza, czyli firmy zapewniającej bezpieczeństwo tych środków. W przypadku funduszu na bitcoina trudno mówić o „fizycznym zakupie” kryptowaluty, chodzi tu jednak o to, że taki fundusz będzie dokonywał realnej inwestycji w bitcoina na rynku spot, a nie np. za pośrednictwem kontraktów terminowych.

 

Dlaczego jest to tak istotne?

Reklama

Zakup jednostek takiego funduszu będzie swoistym odpowiednikiem nabycia samej kryptowaluty - z tą różnicą, że bez narażania się na ryzyko utraty środków np. w wyniku ataku hakerskiego i bez konieczności przekazywania środków zewnętrznemu depozytariuszowi, który za odpowiednią opłatą zajmie się ich zabezpieczeniem. Taki ETF otworzy inwestorom indywidualnym drogę do ulokowania kapitału w bitcoinie bez konieczności zakładania kryptowalutowych portfeli i kont na giełdach wirtualnych aktywów. Każdy będzie mógł kupić jednostkę funduszu na BTC z poziomu swojego rachunku maklerskiego, tak samo jak dotychczas robił to w przypadku ETF-u na indeksy giełdowe czy złoto.

Znacznie większe nadzieje wobec fizycznego ETF-u na bitcoina mają jednak inwestorzy instytucjonalni. Bitcoinowy fundusz notowany na giełdzie, szczególnie od tak renomowanego dostawcy jak iShares, pozwoli dużym inwestorom uzyskać ekspozycję na rynek kryptowalut bez narażania się na złamanie regulacji - innymi słowy, ETF na bitcoina umożliwi napływ nowego kapitału na rynek kryptowalut.

Fundusz notowany na giełdzie będzie też znacznie tańszym sposobem uzyskania ekspozycji na rynek krypto dla inwestorów instytucjonalnych. Dotychczas bowiem robili to m.in. za pomocą istniejącego od 2013 roku, prywatnego funduszu Grayscale Bitcoin Trust, którego aktywa wynoszą obecnie niecałe 19 mld dolarów. Ten jednak ma sporo wad - nie jest płynny, jego jednostki są notowane z dyskontem w stosunku do BTC od prawie 30 miesięcy, a jego koszty zarządzania są bardzo wysokie - wynoszą aż 2% rocznie.

Zobacz również: Giełda może dostać rekordową karę od człowieka... któremu oferowała pracę

 

Czy ETF na bitcoina będzie miał wpływ na cenę kryptowaluty?

Wg Daniela Kosteckiego, głównego analityka CMC Markets, trudno nie dostrzec potencjalnego napływu nowego kapitału na rynek kryptowalut po wprowadzeniu na amerykański rynek bitcoinowego ETF-a:

Przepływy netto do produktów inwestycyjnych opartych na aktywach cyfrowych w 2022 r. osiągnęły najniższy poziom od 2018 r. Napływy do produktów kryptograficznych wyniosły w ubiegłym roku 433 miliony dolarów - w porównaniu z 9,1 miliarda dolarów w 2021 roku i 6,6 miliarda dolarów w 2020 roku. Suma przepływów w 2022 r. była prawie dwukrotnie wyższa niż w 2018 r., roku bessy.

Reklama

Powyższe krótkie podsumowanie pokazuje skalę zainteresowania bez funduszy typu ETF. Z tymi funduszami niewykluczone, że napływy mogłyby wynieść kilkanaście miliardów dolarów w skali roku, jeśli na rynku będzie trwać hossa. To relatywnie duży kapitał, jak na rynek borykający się ciągle z problemem płynności i głębokość po marcowych wydarzeniach. W teorii takie kwoty mogą być odpowiednie, to stworzenia ewentualnie silnych trendów.

Sprawdź także: Amerykański regulator chce pogrążyć rynek kryptowalut - kolejne giełdy reagują na decyzje SEC

 

Na razie to tylko spekulacje

O ile wejście na amerykański rynek pierwszego fizycznego EFT-a na bitcoina mogłoby wywołać euforię, o tyle do rzeczywistego wprowadzenia takiego funduszu na giełdy jest jeszcze daleka i raczej dość kręta droga. SEC konsekwentnie od 2016 roku odmawia dopuszczenia do obrotu bitcoinowego ETF-a, odrzucając kilkanaście wniosków od różnych dostawców. Komisja niemal za każdym razem argumentowała to potencjalnymi zagrożeniami związanymi z rynkiem kryptowalut - w tym m.in. podatnością na rynkowe manipulacje i bardzo wysoką zmiennością cenową. W połowie czerwca wniosek o wprowadzenie do obrotu bitcoinowego ETF-a złożył BlackRock, czyli największa firma zarządzająca aktywami na świecie. Należący do niego iShares jest czołowym operatorem funduszy notowanych na giełdzie, który jak dotąd złożył do SEC 576 wniosków o wprowadzenie ETF-ów do obrotu. Komisja odrzuciła zaledwie… jeden. Nie ma więc na świecie dostawcy funduszy, który miałby większe szanse na wprowadzenie bitcoinowego ETF-a niż BlackRock. Wiele jednak wskazuje, że złożony niedawno wniosek może być tym drugim odrzuconym przez SEC. Przewodniczący Komisji Gary Gensler wielokrotnie powtarzał, że „w najbliższym czasie nie przewiduje” dopuszczenia do obrotu ETF-ów na bitcoina z fizyczną replikacją.

Z drugiej strony może się jednak okazać, że ostatnie pozwy SEC wytoczone giełdom kryptowalut Binance i Coinbase były swego rodzaju przygotowaniem przedpola do „przerzucenia” amerykańskich inwestorów z rynku kryptowalut na regulowany rynek, gdzie również będą mogli uzyskać ekspozycję na BTC.

 

 

Fizyczny ETF na bitcoina… już istnieje

Reklama

Całe zamieszanie wokół bitcoinowego funduszu notowanego na giełdzie sprowadza się do tego, aby posiadał on opisaną już wcześniej replikację fizyczną, czyli dokonywał rzeczywistych zakupów BTC na rynku spot, dostosowując wolumen transakcji do wartości aktywów w zarządzaniu. Jak wiadomo, samo wprowadzenie na amerykański rynek ETF-u stosującego replikację syntetyczną, z wykorzystaniem kontraktów terminowych, w żaden sposób nie zrewolucjonizowało rynku kryptowalut. Zwolennicy bitcoinowych funduszy tłumaczyli wówczas, że gdyby SEC wreszcie zatwierdził „prawdziwego” ETF-a na bitcoina (z replikacją fizyczną), to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej.

Ciekawy jest jednak fakt, że taki fundusz notowany na giełdzie już istnieje i w dodatku powstał wcześniej niż sam ProShares Bitcoin Strategy ETF.

Mowa o Purpose Bitcoin ETF, który zadebiutował w marcu 2021 roku, czyli ma już ponad dwa lata historii. Problem w tym, że wprawdzie jest on amerykańskim funduszem, jednak notowanym na giełdzie w Kanadzie. To zaś znacząco ogranicza jego popularność, szczególnie wśród inwestorów instytucjonalnych, którzy skupiają się przede wszystkim na USA. Jedyny jak dotąd fizyczny ETF na bitcoina nie cieszy się zbyt dużym zainteresowaniem - obecnie wartość środków w zarządzaniu nie przekracza 700 mln dolarów (w szczycie zainteresowania ETF-em było to niecałe 2 mld USD), zaś zarządzający funduszem trzymają na zimnych portfelach ponad 23 188 „fizycznych” bitcoinów (m.in. korzystając z usług Coinbase, jako depozytariusza).

Fundusz występuje w czterech wersjach - BTCC (wyceniany w dolarze kanadyjskim, z hedgingiem walutowym do USD), BTCC.B (wyceniany w CAD, bez hedgingu), BTCC.U (wyceniany w USD, bez hedgingu). Koszty zarządzania w przypadku każdego z wariantów tego ETF-u są dość wysokie, wynoszą bowiem 1% rocznie.

Zobacz również: Spełnia się czarny scenariusz dla rynku kryptowalut - kolejna giełda na celowniku regulatora!

Czytaj więcej