Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

rumunia wojna ukraina

8 października minister obrony Rumunii Vasile Dîncu udzielił kontrowersyjnego wywiadu, którego treść szła w poprzek dotychczasowego proukraińskiego stanowiska Bukaresztu w sprawie zakończenia trwającej wojny. Dîncu oświadczył, że Kreml dysponuje środkami, by przedłużać konflikt, i że jedyną szansą na pokój dla Ukrainy są negocjacje z Rosją. Jednocześnie podkreślił, że w imieniu Ukraińców powinni je prowadzić inni aktorzy międzynarodowi, m.in. NATO i USA, gdyż Kijów z przyczyn politycznych i wizerunkowych samodzielnie nie będzie w stanie zaakceptować utraty części swojego terytorium. Minister stwierdził także, że nawet gdyby w efekcie negocjacji doszło do zamrożenia konfliktu, to i tak stanowiłoby to lepsze rozwiązanie niż dalsze jego trwanie.

Wypowiedź Dîncu była szeroko rozpowszechniana przez media rosyjskie, a jednocześnie wywołała szereg negatywnych komentarzy na Ukrainie i w samej Rumunii. Do wywiadu ministra odniósł się m.in. szef frakcji partii Sługa Narodu Dawyd Arachamija, który podkreślił, że Kijów zainteresowany jest negocjacjami nie z Moskwą, lecz z Zachodem – w sprawie jak najszybszego przystąpienia do NATO. Pomysł rozpoczęcia rozmów z Rosją skomentował także doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak, który – zwracając się do wszystkich nawołujących do pokoju – stwierdził, że najpierw niezbędne jest wycofanie rosyjskich wojsk oraz wszczęcie procesu przeciwko zbrodniarzom wojennym. Tego samego dnia prezydent Wołodymyr Zełenski – kierując swoje słowa do zwolenników negocjacji – podkreślił, że to Rosja nie chce pokoju, czego dowodem są m.in. ostrzały rakietowe ukraińskich miast.

Dopiero 11 października do wypowiedzi ministra Dîncu krytycznie odniósł się prezydent Klaus Iohannis. Oświadczył, że zgodnie z oficjalnym stanowiskiem Rumunii (i, jak podkreślił, oficjalnym stanowiskiem UE) to „Ukraina sama zdecyduje, kiedy, co i jak będzie negocjować”. Wcześniej jednoznacznie deklarował on, że jedynym scenariuszem rozwiązania konfliktu dopuszczanym przez Bukareszt jest podjęcie rozmów pokojowych dopiero po wycofaniu się wojsk rosyjskich z ukraińskiego terytorium. Na początku października Iohannis podpisał też wspólny list prezydentów państw regionu popierający przystąpienie Ukrainy do NATO. 13 października premier Nicolae Ciucă, zapytany przez dziennikarzy o potencjalne odwołanie ministra w związku z głoszonymi przez niego poglądami, odparł, że niezbędna będzie „jak najbardziej otwarta dyskusja na temat jego opinii, która nie jest zgodna ze stanowiskiem rządu”. Dzień wcześniej do sprawy odniósł się także szef Partii Socjaldemokratycznej (PSD) i zarazem przewodniczący Izby Deputowanych (niższej izby parlamentu rumuńskiego) Marcel Ciolacu, który stwierdził, że Dîncu się mylił.

 

Komentarz

  • Słowa ministra Dîncu nie oznaczają zmiany oficjalnego stanowiska Rumunii wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę, ale nie można wykluczyć, że oddają sposób myślenia części elit rumuńskich chcącej jak najszybszego zakończenia obecnego konfliktu. Jego wypowiedź, choć niezgodna z dotychczasową postawą Bukaresztu, nie spotkała się jednak z szybką reakcją ze strony przedstawicieli najwyższych władz. Dystansujące się od deklaracji Dîncu słowa prezydenta Iohannisa oraz premiera Ciuki miały miejsce odpowiednio dopiero trzy i pięć dni po kontrowersyjnym wywiadzie. Znacznie wcześniej zareagował opozycyjny Związek Ocalenia Rumunii (USR), który 10 października skrytykował wypowiedzi Dîncu oraz wezwał ministra do złożenia wyjaśnień przed parlamentem. Wydaje się, że główną przyczyną braku szybkiej i stanowczej reakcji na słowa ministra obrony jest niechęć do destabilizowania sytuacji w (i tak chwiejnej) koalicji rządzącej złożonej z centroprawicowej Partii Narodowo-Liberalnej (z którą związany jest m.in. prezydent Iohannis), centrolewicowej PSD oraz reprezentującej rumuńskich Węgrów UDMR.
  • Mimo jednoznacznego wsparcia politycznego dla Kijowa ze strony Bukaresztu, w tym zdecydowanej i konsekwentnej krytyki działań Kremla oraz apeli o zaostrzenie sankcji przeciw Rosji, politykę Rumunii wobec trwającego konfliktu określić można jako nad wyraz ostrożną. Stanowcze deklaracje polityczne kontrastują z symboliczną skalą oficjalnego wsparcia militarnego udzielanego Ukrainie po 24 lutego br., które Instytut Gospodarki Światowej w Kilonii szacuje na ok. 3 mln euro. Według dostępnych danych Bukareszt wysłał jak dotąd jedynie niewielki transport paliwa, kamizelek, hełmów oraz amunicji, co kontrastuje ze skalą pomocy udzielanej Kijowowi przez inne państwa regionu (z wyjątkiem Węgier). Dopiero pod koniec kwietnia rumuńskie władze przyjęły nowelizację umożliwiającą przekazywanie krajom sojuszniczym i partnerskim broni z rezerw wojskowych. Dzięki tej zmianie Rumunia prawdopodobnie dostarczyła Ukrainie 28 czołgów T-72, w tym pięć w pełni sprawnych. O pięciu pakietach wsparcia ze strony Bukaresztu (zawierających m.in. broń strzelecką, amunicję i części zapasowe)...

 

Reklama

Czytaj dalej na osw.waw.pl

Czytaj więcej

Artykuły związane z rumunia wojna ukraina