Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

pi ile za 1 franka

Globalne rynki pozostają w rozkroku, co widać po zachowaniu się amerykańskiego dolara, ale i też odmiennym zachowaniu się Wall Street, która jeszcze wczoraj wieczorem odrobiła poniesione we wcześniejszych godzinach straty (na dziennym wykresie S&P500 uwagę zwraca ogromny dolny cień świecy), a rynków w Azji. Tu sentyment był słaby (chociaż pośrednio wynikał z lokalnych problemów, jak chociażby planów podwyżki podatku giełdowego w Hong Kongu). Uwagę zwracają też ryzyka pogorszenia się relacji pomiędzy USA, a Chinami. 

Wśród Demokratów coraz głośniejsze są głosy, aby bardziej zdecydowanie pokazać Chińczykom,

że praktyki uderzające w prawa mniejszości nie będą tolerowane - rozważany jest mechanizm z którego korzystał Donald Trump, czyli nałożenie ograniczeń uderzających w chiński przemysł technologiczny. Oczywiście otwartym pytaniem pozostaje to, czy Chiny nie zaczną jednak politycznie grać wątkiem ograniczenia eksportu metali ziem rzadkich do USA, który został na jakiś czas ponownie zamieciony pod dywan w zeszłym tygodniu.

Wczorajsze wystąpienie szefa FED nie wniosło wiele

Jerome Powell stwierdził, że ostatnie zwyżki rentowności amerykańskich obligacji wyrażają oczekiwania rynku związane ze zbliżającym sie ożywieniem gospodarki (co zresztą brzmi jak najbardziej sensownie i logicznie), ale natychmiast powtórzył swoją mantrę, że bank centralny nie widzi powodów do podejmowania jakichś zmian w polityce monetarnej, gdyż jest jeszcze daleko od realizacji celów i nie widać też "znaczących" postępów. Trudno, zatem uznać je za jakiś czynnik cenotwórczy, chociaż rentowności obligacji zaczęły się nieznacznie korygować (do 1,35 proc. dla 10-latek).

Dzisiaj bilans dla dolara jest mieszany

W grupie G-10 słabsze pozostają tylko JPY, CHF i SEK, podczas gdy brylują NZD i GBP. Ruch na franku od kilku dni jest wyraźny, chociaż nadal pozostaje zagadkowy - SNB, który mógłby być jego sprawcą, milczy. W przypadku kiwi (NZD) wsparciem stały się informacje z posiedzenia RBNZ. Bank centralny nie zmienił parametrów polityki pieniężnej, ale podniósł prognozy makro, co wpłynęło na bardziej "jastrzębi" odbiór przekazu. Co ciekawe w komunikacie pozostawione zostały sformułowania nie wykluczające poluzowania polityki w razie potrzeby, co podkreślił też prezes Orr - rynek jednak potraktował te zdania, jako mało znaczącą formalność. 

Z kolei wsparciem dla funta,

który w nocy ustanowił nowe tegoroczne maksima (GBPUSD przy 1,4235) stały się spekulacje prasowe (The Telegraph), jakoby rząd mógł przyspieszyć proces odmrażania gospodarki przy lepszej sytuacji pandemicznej w kraju, oraz w Europie. To jednak może być już rynkową nadinterpretacją, stąd też późniejsze cofnięcie poniżej 1,42 nie powinno być nadmiernym zaskoczeniem. Pomału zbliżamy się do przełomu na funcie. Co do EURUSD to uwagę zwraca utrzymywanie się powyżej wsparcia przy 1,2135. Lepsze dane z Niemiec (PKB za IV kwartał), oraz potencjalne spekulacje na temat odmrażania gospodarki z otoczenia kanclerz Merkel mogą dać argument za wybiciem oporu przy 1,2176.

OKIEM ANALITYKA - zagadkowy frank

Reklama

Szwajcarska waluta w ostatnich miesiącach jakoś wypadła z głównego obiegu. Na parach frankowych było raczej nudno, ich zmiany były bardziej determinowane przez drugą walutę w parze. Jednocześnie przyzwyczailiśmy się też do nudnych posiedzeń Narodowego Banku Szwajcarii, jakie mają miejsce co kwartał. Sformułowania, że frank jest "nazbyt wysoko" wyceniany, a bank centralny jest gotów temu przeciwdziałać, brzmiały jak nieco zdarta płyta. Dodatkowo od czasu pamiętnej kapitulacji z 2015 r. jest jasne, że SNB tak naprawdę wiele nie może poza gadaniem, chociaż to nie oznacza, że banku centralnego nie ma na rynku wcale. 

I nagle od kilku dni osłabienie CHF nabrało tempa

I nie jest to domena relacji EURCHF, czy USDCHF, chociaż te zwyczajowo przyciągają największą uwagę. Patrząc na miesiąc do tyłu szwajcarska waluta jest najsłabszą w zestawieniach. Zaczynają się spełniać marzenia Thomasa Jordana? Czy SNB stoi za ostatnim ruchem? Tradycyjnie bank centralny milczy i nie jest skłonny do komentowania swoich posunięć. Niemniej nie zdziwiłbym się, gdyby decydenci nieco pomogli w "wysadzaniu" rynkowych stop-lossów, bo na ten czynnik może być ważny zwraca uwagę dość wyraźna dynamika ruchu. 

Spróbujmy się jednak zastanowić nad fundamentami

Czy pojawiło się coś, co tak bardzo zniechęciło inwestorów do franka? Kilkanaście dni temu mieliśmy fazę słabszego jena za sprawą ruchu na USDJPY, który determinowany był przez wzrosty rentowności amerykańskich obligacji, a także sygnały dotyczące możliwych zmian w strukturze skupu aktywów przez Bank Japonii na posiedzeniu w marcu. Być może skłoniło to część inwestorów do zastanowienia się nad atrakcyjnością klasycznych safe haven, do których należą właśnie JPY i CHF. Niewykluczone, że tak. Zmiany widoczne już na globalnych rynkach długu zapowiadają zbliżające się post-pandemiczne ożywienie w gospodarkach. Dodatkowo większą uwagę może w najbliższych miesiącach koncentrować na sobie strefa euro. A to z kilku powodów.

Po pierwsze proces szczepień ostatnio kulał,

więc najbliższe tygodnie mogą przynieść zmniejszanie tzw. spreadu szczepionkowego wobec innych krajów. Po drugie biorąc pod uwagę ostatnie dane nt. inflacji za styczeń w strefie euro jest mało prawdopodobne, aby w EBC znalazła się większość mogąca przegłosować jakieś dodatkowe luzowanie w postaci zwiększenia skali zakupów aktywów (PEPP). Po trzecie rynek nie dyskontuje potencjalnych korzyści w postaci środków z Europejskiego Funduszu Odbudowy, które mogą przyczynić się do unowocześnienia gospodarek w kolejnych latach.

Teoretycznie Europejczycy mają konkurencję w postaci szykowanego pakietu infrastrukturalnego administracji Bidena,

ale to europejskie aktywa wydają się być w dłuższym horyzoncie bardziej niedowartościowane. Reasumując, takim driverem dla sentymentu wokół CHF może w najbliższych miesiącach być para EURCHF. A tutaj doszło ostatnio do wybicia ważnych oporów przy 1,0880, 1,0915 i 1,1000.

Nota prawna

Czytaj więcej