Reklama

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

kurs NOK

Na rynkach mamy nudny handel - wyraźnie brakuje katalizatorów do ruchu w sytuacji, kiedy obroty nie są za duże za sprawą absencji inwestorów z USA (wczorajsze obchody Święta Dziękczynienia). Dolar pozostaje słabszy, ale są to kosmetyczne zmiany. Najlepiej zachowują się waluty Antypodów, oraz korona norweska, co może być dowodem na to, że nadal bardziej preferowane są strategie oparte o akceptację większego ryzyka. Co ciekawe dolarowi australijskiemu nie przeszkodziły informacje o kolejnych tarciach handlowych pomiędzy Australią, a Chinami - władze w Pekinie nałożyły wysokie cła na import wina. W Europie stabilne pozostają euro i funt, który czeka na wynik rozmów nt. nowej umowy handlowej regulującej relacje po Brexicie. Perspektywa szybkiego osiągnięcia kompromisu jednak się oddala, chociaż negocjatorzy zapowiedzieli kolejną rundę spotkań w nadchodzący weekend.

OKIEM ANALITYKA - niebezpieczna nuda...

Przed nami kolejny dzień, którego mogłoby nie być - kąśliwa uwaga odnosi się do tego, jak rynki zachowują się w przypadku wyłączenia kompasu, jaki stanowią inwestorzy z USA. Płynność jest mniejsza, a ruchy bardziej przypadkowe. Niemniej dalej widoczny jest utrzymujący się apetyt na ryzyko, co na rynku walut skutkuje słabością dolara i siłą walut uznawanych za bardziej ryzykowne (prym tradycyjnie dzierżą tu waluty Antypodów). Tyle, że ten schemat zaczyna być niebezpiecznie oklepany. Coraz łatwiej jest nam wymienić szereg argumentów tłumaczących obecny stan rzeczy i projektujący go na przyszłość. Problem jednak w tym, że na rynkach z reguły nie ma nazbyt łatwych schematów. Niewykluczone, zatem, że początek grudnia przyniesie jakiś zaskakujący, choć może i krótki, zwrot. W kalendarzu mamy głównie publikacje indeksów PMI/ISM, oraz wyliczeń Departamentu Pracy - dane mogą być różne, bo mamy pandemię, ale potencjalne rozczarowania powinny szybko podbijać oczekiwania związane z działaniami banków centralnych. Być może, zatem jakimś zaskoczeniem będzie proces przekazywania władzy w USA. W ostatnich dniach Trump zdawał się pogodzić z wygraną Bidena wydając odpowiednie dyspozycje urzędnikom federalnym, ale wczoraj nieoczekiwanie stwierdził, że uzna wygraną swojego przeciwnika dopiero wtedy, kiedy zostanie on wybrany przez Kolegium Elektorów. Scenariusz "wywrócenia" wyniku wyborów wydaje się być jednak mało wiarygodny.

Nota prawna:

Czytaj więcej