Reklama

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

konflikt w RPP

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że polityka pieniężna i wszystko, co z nią związane to wyjątkowo nudne tematy, szczególnie z perspektywy osób, które nie zajmują się tym zawodowo. Jednak nie w Polsce, bo od pewnego czasu przedstawiciele naszego banku centralnego i osoby odpowiadające za kształt polityki monetarnej, z prezesem NBP Adamem Glapińskim na czele, dają nam sporo powodów do tego, by z zapartym tchem śledzić kolejne wydarzenia, decyzje i wypowiedzi. Już kilka miesięcy temu wypowiedzi prezesa NBP na comiesięcznych konferencjach prasowych są hitem internetu, choć zapewne nie ze względów, jakich oczekiwałby sam Adam Glapiński. Dziś jednak mamy do czynienia z czymś, czego jeszcze w NBP nie było - część członków Rady Polityki Pieniężnej opublikowała na stronie NBP oświadczenie, z którego dowiadujemy się, że rozważają oni złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa… przez innych członków RPP. O co chodzi w tym enigmatycznym oświadczeniu i kto dopuścił się rzekomego naruszenia ustawy o Narodowym Banku Polskim?

Czytaj również: Inflacja wciąż rośnie, bo macie za dużo pieniędzy, a słabość polskiego złotego to oznaka naszej siły. Kolejna konferencja prezesa NBP Adama Glapińskiego za nami

 

W trosce o niezależność Rady Polityki Pieniężnej?

We wtorek na oficjalnej stronie Narodowego Banku Polskiego pojawiło się oświadczenie pięciu członków Rady Polityki Pieniężnej, napisane „w trosce o zachowanie najwyższych standardów działalności Rady jako konstytucyjnego organu państwa oraz o jej wizerunek w opinii publicznej” i zwracając uwagę na to, że „członkowie Rady Polityki Pieniężnej powinni zachować niezależność i przestrzegać przepisów prawa”. W oświadczeniu zostają przytoczone trzy fragmenty ustawy o Narodowym Banku Polskim:

  • Pierwszy z nich (art. 14) mówi o tym, że członek Rady nie może jednocześnie zajmować żadnych innych stanowisk i podejmować działalności zarobkowej lub publicznej, poza pracą naukową, dydaktyczną lub twórczością autorską (za zgodą RPP możliwa jest działalność w organizacjach międzynarodowych)
  • Drugi (art. 16. ust. 2) odsyła do §8 Regulaminu RPP, który mówi o tym, że decyzje podjęte przez Radę są tajne do momentu podania ich do informacji publicznej, a zgodnie z §16 Regulaminu RPP to przewodniczący Rady, pełniący jednocześnie funkcję prezesa NBP, przekazuje stanowisko RPP mediom. Pozostali członkowie Rady Polityki Pieniężnej również mogą udzielać się w mediach, przekazując informacje o bliżej niesprecyzowanych „podstawowych ustaleniach podjętych przez Radę”
  • Trzeci odwołuje się do art. 16 ust. 4 ustawy o NBP, mówiącego o tym, że „stanowiska zajęte przez członków Rady w głosowaniu podlegają ogłoszeniu w Monitorze Sądowym i Gospodarczym po upływie 6 tygodni, ale nie później niż 3 miesięcy od daty podjęcia uchwały”, co oznacza że do tego czasu członkowie RPP nie mają prawa informować publicznie o tym jak głosowali na posiedzeniu

W oświadczeniu przeczytamy, że wyżej wymienione przepisy mogły zostać złamane przez niewymienionych z nazwiska innych członków Rady Polityki Pieniężnej. Pod oświadczeniem podpisało się pięciu członków RPP, z przewodniczącym Adamem Glapińskim na czele. Pozostali sygnatariusze to: Ireneusz Dąbrowski, Wiesław Jańczyk, Cezary Kochalski i Henryk Wnorowski.

Reklama

I to właśnie wymieniona wyżej połowa członków obecnego składu Rady Polityki Pieniężnej rozważa skierowanie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez innych członków dziesięcioosobowej Rady.

Czytaj również: „Kolacja przy Świecach”: szykujcie się na recesję! Kurs polskiego złotego (PLN) traci w oczach

 

 

Tajemniczy członkowie RPP

W opisywanym oświadczeniu oczywiście nie ma wzmianki o tym, o których członkach Rady Polityki Pieniężnej mowa, ani też o tym jakich konkretnie nadużyć się dopuścili. Możemy się więc tylko domyślać których członków Rady będzie dotyczyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienie przestępstwa. Mimo enigmatycznego tonu dokumentu nie jest to jednak aż takie trudne. Bez wątpienia bowiem tymi, którzy rzekomo dopuścili się nadużyć nie są ci członkowie RPP, którzy złożyli podpis pod oświadczeniem. W zeszły piątek do Rady Polityki Pieniężnej dołączyły dwie nowe członkinie - Gabriela Masłowska i Iwona Duda. Obie nominowane przez sejm. Trudno spodziewać się, że oświadczenie członków RPP dotyczy osób, które nie brały udziału w październikowym posiedzeniu i dopiero co złożyły przysięgę. Tak więc na liście osób, do których mogło być skierowane oświadczenie pozostają Joanna Tyrowicz, Przemysław Litwiniuk oraz Ludwik Kotecki.

Reklama

Każdy z tych członków Rady Polityki Pieniężnej podpadł Adamowi Glapińskiemu swoimi wypowiedziami medialnymi, szczególnie biorąc pod uwagę to jak osobliwy pogląd na swobodę wyrażania poglądów przez członków Rady ma jej przewodniczący.

Analizując ostatnie wypowiedzi wymienionych członków RPP wiele wskazuje, że to niedzielny wpis Joanny Tyrowicz w mediach społecznościowych najmocniej wzburzył połowę członków RPP, którzy podpisali się pod oświadczeniem.

Tyrowicz opublikowała szeroko komentowaną „własną wersję komunikatu po październikowym posiedzeniu RPP”. Napisała między innymi, że nie mamy co w najbliższym czasie liczyć na umocnienie złotego i na powrót do celu inflacyjnego w kolejnych latach: "Ze względu na skalę egzogenicznych (zewnętrznych) szoków powrót inflacji do celu NBP może nie nastąpić nawet przez kilka lat i nie ma podstaw do umocnienia PLN przy bieżącym policy mix”. Tyrowicz napisała też, że RPP spodziewa się obniżenia dynamiki gospodarczej, co jednak nie ma - jej zdaniem - potwierdzenia w danych makroekonomicznych, poza realnym spadkiem płac (np. w sierpniu przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 13,5% r/r, przy inflacji CPI na poziomie 16,1% r/r). Dodała też, że powrót do celu inflacyjnego może zająć nawet kilka lat, a nie nastąpić już w 2024 roku, o czym przekonywał Adam Glapiński. Nietrudno zatem wywnioskować, że Tyrowicz była przeciwna pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie w październiku, sama jednak w swoim poście zaznaczyła, że nie ma prawa komentować tajnej części posiedzenia, a jedynie dzieli się „swoją percepcją rzeczywistości”.

Warto dodać, że Joanna Tyrowicz została nominowana do RPP przez Sejm we wrześniu, co ma swój kontekst polityczny - w przeciwieństwie do członków RPP nominowanych przez sejm i prezydenta, jest ona raczej otwartą przeciwniczką polityki monetarnej prowadzonej przez Adama Glapińskiego i otwartą krytyczką rządów Zjednoczonej Prawicy. Co ciekawe, sama pracowała przez dekadę… w Dziale Analiz NBP. Tyrowicz na długo przed wejściem do Rady wskazywała na konieczność mocniejszej walki z inflacją, szczególnie poprzez podwyżki stóp procentowych, nie zgadzając się z podstawową tezą Adama Glapińskiego, wedle której za wzrostem cen w Polsce stoi przede wszystkim popyt zewnętrzny. Ekonomistka w wielu wypowiedziach podkreślała, że inflacja w Polsce ma charakter popytowy, a nie wynika głównie ze wzrostu cen nośników energii w związku z agresją Rosji w Ukrainie. Jest to zatem pogląd całkowicie odmienny od tego, który prezentuje prezes NBP i przedstawiciele rządu. Trudno zatem dziwić się temu, że ostatnie wypowiedzi Tyrowicz nie przypadły do gustu Glapińskiemu. Ekonomistka mogła też w bardziej dyplomatyczny sposób formułować swoje spostrzeżenia, biorąc pod uwagę, jaki rozgłos medialny zyskają jej „kontrariańskie” wypowiedzi. Czy jednak członkini RPP powołana przez senat złamała któryś z artykułów przytoczonych w oświadczeniu? To oczywiście będzie zależało od interpretacji wymiaru sprawiedliwości, jeżeli rzeczywiście ruszy postępowanie w tej sprawie. Wydaje się jednak, że opisywane oświadczenie to bardziej „straszak”, który dodatkowo obniża i tak już nadszarpniętą wiarygodność RPP i NBP, reprezentowanych przez Adama Glapińskiego.

Czytaj również: Nowa projekcja NBP mówi co innego niż prezes Glapiński - galopujące ceny zostaną z nami na dłużej

 

Ciało słowem się stało

Reklama

Na celowniku Adama Glapińskiego i czterech członków RPP mógł znaleźć się również Ludwik Kotecki, nominowany do Rady przez senat na początku tego roku. Kotecki, m.in. jako były wiceminister finansów w rządzie Platformy Obywatelskiej, również nie szczędzi słów krytyki wobec dotychczasowych działań naszego banku centralnego i Adama Glapińskiego. Kilka dni temu w wywiadzie udzielonym Polsat News Kotecki po raz kolejny przyznał, że grozi nam ponad 20% inflacja na początku przyszłego roku. Otwarcie skrytykował też październikową przerwę w cyklu zacieśniania monetarnego, mówiąc o tym że przerwy w podwyżkach stóp procentowych jedynie osłabiają skuteczność tego narzędzia. Tym samym, podobnie jak Joanna Tyrowicz, dość jasno dał do zrozumienia, że głosował za podwyżką stóp na październikowym posiedzeniu, choć oczywiście nie powiedział tego wprost. Dodał również, że w Radzie nie myśli się teraz o końcu cyklu podwyżek, a o „otwartych drzwiach”. Być może właśnie to zdanie zdenerwowało połowę członków RPP, choć trudno uznać, że wyjawia ono tajemnice, jakimi objęte są posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej. Jest ono zbyt ogólne i równie dobrze za upublicznienie poufnych informacji można by uznać słowa prezesa Glapińskiego z zeszłotygodniowej konferencji po posiedzeniu, kiedy powiedział, że Rada wstrzymała, ale nie zakończyła cyklu podwyżek stóp procentowych, jednocześnie przechodząc w tryb ”wait and see”.

Z kolei Przemysław Litwiniuk, również powołany w styczniu tego roku do RPP przez senat, zwrócił niedawno uwagę w mediach na to, że w obecnej kadencji Rady praca jego członków jest utrudniona. Wg Litwiniuka spotkania członków Rady z analitykami NBP są możliwe tylko za zgodą dyrektor Gabinetu Prezesa NBP. Oprócz tego zwrócił on uwagę na atmosferę panującą w NBP, która jego zdaniem nie sprzyja włączeniu wszystkich członków RPP w proces analityczny i decyzyjny.

Biuro prasowe NBP odpowiedziało na te zarzuty dość krótko i w raczej agresywnym tonie - „Członkowie RPP mają dostęp do wszystkich informacji i analiz NBP taki sam jak w poprzednich kadencjach RPP. Jedyna różnica to wyższe obecnie wynagrodzenie RPP”.

Dość mocno wpisuje się to w pogląd samego Adama Glapińskiego, który chociażby na ostatniej konferencji prasowej dał do zrozumienia, że skoro członkowie RPP pobierają 37,5 tys. PLN za udział w jednym spotkaniu miesięcznie, to powinni trzymać się ściśle ustalonych zasad. A tymi zasadami, wg prezesa NBP, jest jednomyślność i powstrzymywanie się od publicznych wypowiedzi, które podważałyby stanowisko całej Rady. To już jednak osobista interpretacja Glapińskiego, bo w ustawie o NBP i regulaminie RPP nie znajdziemy takich zapisów. Analizując jednak dość karkołomną politykę informacyjną naszego banku centralnego, trudno dziwić się temu, że jego prezes bardzo nie lubi, gdy ktoś ma inne zdanie niż on sam. Szkoda tylko, że cierpi na tym powaga tak ważnej instytucji jak NBP.

Czytaj więcej