Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

inflacja glapiński

Nic sensownego nie da się powiedzieć o tym, co działo się w piątek w Polsce. Już wyżej napisałem, że indeksy zanurkowały pokonując wszystkie istotne wsparcia, a złoty mocno stracił. Z utęsknieniem czekaliśmy na poniedziałek i możliwe odreagowanie.

Rzeczywiście ono się zmaterializowało, ale w końcówce sesji WIG20 szybko tracił zdobyty grunt i tylko dzięki końcówce udało się ocenić „odbicie zdechłego kota”, czyli 0,26%. Podobnie wyglądało zachowanie innych giełd europejskich (XETRA DAX zyskał tylko 0,16%), więc zachowanie naszego rynku nie raziło.

Prawdziwe odbicie zobaczyliśmy dopiero we wtorek

Na początku dnia nic go nie zapowiadało, bo wystraszeni słowami szefa Moderny (o tym wyżej) inwestorzy pozbywali się wszędzie akcji, ale potem (tak jakby po publikacji danych makro – o nich niżej) indeksy ruszyły na północ. Najmocniej oczywiście zachowywały się banki (po publikacji danych o wysokiej inflacji). WIG20 wzrósł o 2,13%, a złoty zyskiwał. Co zwracało szczególną uwagę to potężny obrót. Najwyraźniej jakiś gracz postanowił kupić dużo tanich (w Polsce są tanie) akcji.

Koniec przeceny?

To w tym momencie wcale nie było takie pewne, ale w środę GPW poszła drogą innych indeksów europejskich, gdzie indeksy mocno zyskiwały. WIG20 też zyskiwał, ale widać było obawy i niechęć do kupna akcji, co zaowocowało w końcówce sesji na testowaniu linii poziomu neutralnego. Byki jednak nie odpuściły i wypracowały zwyżkę (1,04%). W czwartek jednak WIG20 poddał się presji z innych rynków europejskich i mocno tracił. Oczywiście do niezłego początku sesji w USA, kiedy to straty zredukował. WIG20 stracił jednak 0,69%. Wszystko to wyglądało na ubijanie dna.

Złoty zyskuje

Reklama

W środę kolejny dzień umacniał się złoty i to umacniał się naprawdę potężnie, bo spadki kursów po około jeden procent do częstych nie należą. Umacniał się też i to bardzo, w czwartek, mimo że otoczenie rynkowe mu nie pomagało, bo nastroje panowały minorowe. Złoty umacniał się w oczekiwaniu na przyszłotygodniowego posiedzenia RPP i w wyniku zmiany retoryki Adama Glapińskiego, prezesa NBP.

Media cytują, że powiedział „Zmieniam retorykę. Inflacja jest przejściowa, ale w okresie 2 lat, a i to też nie wiadomo, choć to teraz tak widzimy. Inflacja nie jest przejściowa, inflacja jest uciążliwa. Będziemy się starali ją sprowadzić do minimalnych poziomów, ale nie kosztem dużego bezrobocia.”. Właściwie postawił kropkę nad „i” nad decyzją o podwyżce stóp.

Czytaj więcej

Czytaj więcej