Reklama

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Euronext Amsterdam

Do dwóch razy sztuka - InPost po raz kolejny planuje debiut na giełdzie, tym razem jednak z nieporównywalnie wyższą wyceną i na znacznie większym parkiecie giełdowym niż GPW.

 

Z artykułu dowiesz się:

  • kiedy InPost przeprowadzi ofertę publiczną i na jakim parkiecie giełdowym będzie notowany?
  • Jaka będzie wartość debiutu giełdowego InPostu i kto będzie mógł wziąć udział w ofercie?
  • Dlaczego InPost i jego główny akcjonariusz, jakim był Integer, zostały wycofane z warszawskiej giełdy w połowie 2017 r?

 

InPost w Amsterdamie i tylko dla dużych graczy 

Reklama

Jak donosi agencja Reuters, InPost oficjalnie ogłosi swoje plany przeprowadzenia oferty publicznej, tym razem jednak wchodząc na giełdę holenderską giełdę Euronext Amsterdam. O potencjalnych planach powrotu InPostu na giełdowy parkiet wspominano pod koniec zeszłego roku. Amerykański fundusz private-equity Advent International, który niecałe trzy lata temu wyprowadził InPost z warszawskiej giełdy i podjął się ratowania znajdującego się w poważnych tarapatach Integera, teraz chce spieniężyć swoją inwestycję, co może być dla niego wyjątkowo opłacalne. Prognozowana wycena InPostu oscyluje w granicach 7-8 mld euro (31,7-36,2 mld PLN), podczas gdy w 2017 r. spółka była zdejmowana z warszawskiej giełdy przy cenie 9,50 PLN za akcję, co przekładało się na kapitalizację niecałych 110 mln złotych (109 801 000 PLN). W tym samym czasie amerykański fundusz zdjął z GPW również spółkę Integer, przy wycenie na poziomie 350 mln złotych. Na giełdzie w Amsterdamie pod nazwą InPost zadebiutują dwie wspomniane spółki. Ma się to wydarzyć jeszcze w pierwszym kwartale tego roku, choć żadne szczegółowe daty nie są jeszcze znane.

Wiadomo natomiast, że podobnie jak w przypadku debiutu na GPW, IPO InPostu w Amsterdamie nie będzie wiązało się z emisją nowych akcji, a oferta będzie przeznaczona wyłącznie dla inwestorów instytucjonalnych. Akcje będą sprzedawać trzy fundusze: Advent International, Templeton EM Fund i PZU FIZAN BIS2, zaś największego zakupu ma dokonać amerykański BlackRock, który planuje przeznaczyć ponad 430 mln euro na akcje InPostu. W ofercie mają wziąć udział również fundusze Capital World Investors i GIC Pte.

Wybór terminu ponownego wejścia InPostu na publiczny rynek oczywiście nie jest przypadkowy - ostatnie „pandemiczne” miesiące były bardzo owocne dla branży e-commerce, czego wyrazem są niedawne debiuty takich spółek jak Allegro, Dadelo, czy Answear. Dobra koniunktura w sektorze internetowych zakupów przekłada się również na lepsze wyniki operatorów logistycznych i firm kurierskich. Ktoś bowiem musi dostarczyć wszystkie zamówione przedmioty.

O tym, że InPost w zeszłym roku nie próżnował świadczyć może fakt, że na początku grudnia spółka oddała do użytku dziesięciotysięczny paczkomat, jednocześnie w samym 2020 r. uruchamiając 4 tys. nowych punktów odbioru. W listopadzie InPost ogłosił również strategiczną współpracę z największym chińskim serwisem aukcyjnym AliExpress, który udostępnił wysyłkę do paczkomatu jako jedną z opcji dostawy.

URL Artykułu

Reklama

 

Falstart na giełdzie

InPost ma już za sobą dość krótką przygodę z warszawskim parkietem giełdowym - spółka przeprowadziła pierwszą ofertę publiczną w drugiej połowie 2015 r. Do obrotu na główny rynek GPW trafiło wówczas łącznie 10 mln akcji InPostu, zaś w ramach IPO jedyny akcjonariusz spółki, jakim był Integer Inwestycje, sprzedał 4 854 360 akcji po cenie emisyjnej 25 PLN. To zaś oznacza, że wartość pierwszej oferty publicznej InPostu wyniosła 121 359 000 złotych.

Spółka zadebiutowała na giełdowym parkiecie 13 października 2015 r., trudno jednak było uznać pierwszą sesję za udaną - notowania otworzyły się nieznacznie poniżej ceny emisyjnej (24,7000 PLN), sesja zaś zakończyła się na trzyprocentowym minusie (24,2600 PLN).

Później było już tylko gorzej - maksymalny kurs 25,2500 PLN, osiągnięty podczas debiutanckiej sesji, okazał się później również historycznym szczytem notowań InPostu. W ciągu pierwszego miesiąca od wejścia na giełdę kurs InPostu stracił 15% (21,2600 PLN), po kwartale strata od kursu odniesienia z debiutu wynosiła już ponad 32% (16,9000 PLN). Po roku obecności na GPW notowania InPostu spadły o niemal 68% (8,0500 PLN), a kapitalizacja rynkowa spółki (93 mln PLN) spadła poniżej wartości samej pierwszej oferty publicznej.

Pod koniec lutego 2017 r. prezes InPostu, wraz ze spółką zależną funduszu Advent International zapowiedział, że planuje wycofać z obrotu giełdowego zarówno InPost, jak i producenta paczkomatów - spółkę Integer. W ramach delistingu ogłoszono wezwanie do sprzedaży wszystkich akcji InPostu po cenie 9,50 PLN za sztukę. Była ona o 11% wyższa od średniego kursu z ostatniego półrocza (8,56 PLN), jednak aż o 62% niższa od ceny z debiutu.

Reklama

W ramach wezwania udało się skupić 34,44% akcji InPostu, co łącznie dało 92,44% akcji (wraz z należącymi do Integer Inwestycje) i tym samym pozwoliło na ogłoszenie przymusowego wykupu, który pozwolił na wycofanie spółki z obrotu giełdowego.

Akcje InPost zostały wykluczone z obrotu na GPW 19 września 2017 r., natomiast same notowania zawieszono już 24 maja przy kursie 10,8700 PLN.

W dokładnie tym samym czasie doszło do wyprowadzenia z giełdy akcji spółki Integer, która była notowana na głównym parkiecie GPW od listopada 2007 r.

Dlaczego InPost zniknął z giełdy zaledwie po kilkunastu miesiącach od debiutu? Głównym powodem były poważne problemy z płynnością finansową, które dotknęły największego akcjonariusza spółki, czyli Integera, odpowiadającego m.in. za produkcję paczkomatów. Grupa podpisała umowę z amerykańskim funduszem private equity Advent International, który zobowiązał się do wsparcia InPostu i Integera. Miało do niego dojść poprzez refinansowanie zadłużenia wynoszącego 170 mln złotych (spłatę obligatariuszy i pokrycie zobowiązań kredytowych), restrukturyzację działalności oraz przeznaczenie ok. 500 mln złotych na cele inwestycyjne. Warunkiem realizacji planu ratunkowego było jednak wyprowadzenie obu spółek z GPW.

URL Artykułu

Reklama

 

Dlaczego Integer i InPost stanęły nad przepaścią i zniknęły z GPW?

Z dzisiejszej perspektywy, patrząc przez pryzmat setek paczkomatów obecnych w większości polskich miast i strategicznych kooperacji z serwisami takimi jak Allegro, czy AliExpress, aż trudno uwierzyć, że InPost wraz z Integerem znajdowały się w tragicznej sytuacji finansowej zaledwie trzy lata temu.

Mimo, że to InPost jest znacznie bardziej rozpoznawalną marką, to Integer był jego większościowym akcjonariuszem i zarazem spółką o znacznie większej skali działalności, odpowiadającą za usługi pocztowe i kurierskie, a także za produkcję paczkomatów dla InPostu. Obecny od 2007 r. Integer swoje lata świetności miał na przełomie 2013 i 2014 r., kiedy to jego kapitalizacja znacząco przekraczała 2 mld złotych. Poważne problemy spółki zaczęły się jednak w 2015 r., kiedy to Poczta Polska wygrała ogromny przetarg na powszechnego operatora pocztowego do 2025 r. Integer również startował w konkursie (za pośrednictwem spółki zależnej Polska Grupa Pocztowa), jednak jego oferta została odrzucona z powodu niezgodności z wymogami formalnymi. Prezes Integera i InPostu Rafał Brzóska otwarcie krytykował wówczas przebieg postępowania przetargowego, twierdząc że było ono przeprowadzone w taki sposób, aby zwycięzcą mogła być wyłącznie Poczta Polska. A było o co walczyć - dziesięcioletnia umowa na powszechnego operatora pocztowego zapewnia stałe przychody przekraczające 3 mld złotych każdego roku. Gdyby Integer wygrał przetarg, późniejsze losy spółki byłyby zapewne zupełnie inne. To jednak nie koniec przetargowych porażek Integera - pod koniec 2015 r. (wówczas InPost był już notowany na GPW) Poczta Polska wręcz znokautowała należącą do Integera Polską Grupę Pocztową. Tym razem chodziło o przetarg dotyczący obsługi przesyłek sądowych w latach 2016-18. Poczta Polska uzyskała w konkursie wynik 98%, podczas gdy oferta Integera zaledwie 68%. Wcześniejszym operatorem przesyłek sądowych była właśnie Polska Grupa Pocztowa, która wygrała poprzedni przetarg w 2013 r. Integer stracił wówczas wszelkie kontrakty na realizację przesyłek urzędowych, co już w pierwszym kwartale 2016 r. zmusiło grupę do całkowitej rezygnacji z prowadzenia działalności w segmencie przesyłek listowych.

InPost, wchodząc na warszawską giełdę w październiku 2015 r. i sprzedając w ramach pierwszej oferty publicznej akcje za ponad 120 mln złotych, tak naprawdę wykorzystał ostatnią okazję do pokazania optymistycznych wyników finansowych i zachęcenia inwestorów swoim debiutem. W pierwszym półroczu 2015 r. InPost chwalił się przychodami na poziomie 270 mln złotych, czyli niewiele niższymi niż wycena samej spółki, a także zyskiem netto wynoszącym niecałe 10 mln złotych. Później nie było już jednak tak kolorowo - w pierwszym półroczu 2016 r. InPost zaraportował stratę w wysokości ponad 90 mln złotych netto, zaś w całym 2016 r. spółka była na 160 mln złotych netto pod kreską. Tak potężna strata była spowodowana głównie odpisami aktualizacyjnymi, wynikającymi ze wspomnianego wcześniej wycofania się z segmentu przesyłek listowych. InPost był zmuszony do zmniejszenia liczby placówek stacjonarnych niemal o połowę i do 40% redukcji etatów. Pod koniec września 2016 r. sytuację w spółce próbował ratować jej założyciel Rafał Brzóska, który objął stanowisko prezesa, gdy akcje InPostu znajdowały się w okolicach historycznych minimów (poniżej 7 PLN). To jednak niewiele dało i dopiero pomoc funduszu Advent International pozwoliła wyjść InPostowi na prostą, w czym jednak nie mogli już mieć udziału inwestorzy giełdowi.

Po zdjęciu Integera i InPostu z giełdy amerykański fundusz rozpoczął proces restrukturyzacji, refinansując zadłużenie i zapewniając ponad półmiliardowy zastrzyk gotówki, który pozwolił na przeprowadzenie inwestycji. Advent International z teoretycznego punktu widzenia mógł uratować InPost i Integera również bez wycofywania go z warszawskiego parkietu, wtedy jednak musiałby dzielić się potencjalnymi zyskami z inwestycji z pozostałymi akcjonariuszami i spełniać wszelkie wymogi informacyjne, wynikające z obecności na publicznym rynku.

Reklama

Powrót na giełdę, tym razem znacznie większą, z ofertą skierowaną wyłącznie do dużych inwestorów  jest podyktowany chęcią spieniężenia inwestycji, która dla amerykańskiego funduszu okazała się wyjątkowo udana. Tego samego z pewnością nie można jednak powiedzieć o akcjonariuszach, którzy kupowali akcje InPostu, gdy ten był notowany na GPW.

Czytaj więcej