Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

deglobalizacja

Pierwotnie opublikowano w biuletynie Stephena Dovera na LinkedIn Global Market Perspectives. Śledźcie Stephena Dovera na LinkedIn, gdzie zamieszcza swoje przemyślenia i komentarze, a także jego newsletter Global Market Perspectives. Nikt nie może zaprzeczyć znaczeniu dzisiejszej zglobalizowanej gospodarki. Z naszych domów i biur możemy zamówić niewyobrażalny wachlarz towarów i usług z niemal każdego kraju na świecie, dostarczyć je do naszych drzwi i cieszyć się nimi w wolnej chwili.

Jednak nie zawsze tak było. W tysiącleciach poprzedzających amerykańską wojnę secesyjną nieustanne ludzkie spory - a także fizyczne ograniczenia w transporcie i komunikacji - oddalały od siebie narody, cywilizacje i gospodarki. Jednak w ciągu pół wieku między końcem wojny secesyjnej a początkiem pierwszej wojny światowej rozwinęła się globalna gospodarka. W okresie od 1914 do 1945 roku miały miejsce dwie wojny światowe, przedzielone Wielkim Kryzysem, który zniszczył pierwsze próby globalizacji podejmowane przez ludzkość. Dopiero w 1945 roku, pod hegemonią amerykańską, rozpoczęła się druga wielka era globalizacji. Ta fala globalizacji przyspieszała przez prawie cztery dekady i nabrała potężnego rozpędu wraz z pojawieniem się Chin w gospodarce światowej na początku lat 80. Upadek muru berlińskiego w Niemczech wzmocnił ten trend wraz z otwarciem krajów komunistycznych po 1989 roku.

Dziś modnym słowem jest de-globalizacja. Definiuje się ją jako ruch w kierunku mniej połączonego świata - takiego, w którym ponownie dominują grupy państw narodowych, pełne świeżych barier dla swobodnego przepływu towarów, usług, kapitału i pracy. Istnieje wiele powodów, dla których ta narracja się przyjęła, ale aby jak najlepiej zbadać, czy jest to rzeczywiście droga, którą podążamy, należy zrozumieć, jak się na niej znaleźliśmy.

 

Co napędza globalizację?

Widzimy trzy siły, które napędzają globalizację. Pierwszą z nich jest możliwość skrócenia dystansu w transporcie i komunikacji. Drugą jest zaangażowanie państw narodowych w ustanowienie i przestrzeganie zasad, standardów i zabezpieczeń, które zapewniają, że towary, usługi, kapitał i praca mogą stosunkowo swobodnie przemieszczać się przez granice. Trzeci to zachęta dla firm i konsumentów do przekraczania granic tego, co możliwe w nieustannym poszukiwaniu zysków i przyjemności.

Reklama

Po pierwsze, rozważ rolę technologii w łączeniu świata. Globalizacja nie mogła się pojawić, dopóki nowoczesne statki żaglowe, drogi, koleje i podróże lotnicze nie uczyniły światowego transportu wykonalnym i przystępnym. Podobnie telegraf, kable podmorskie, telefony, radio - a ostatnio także Internet i satelity - umożliwiły natychmiastową komunikację na duże odległości. Globalizacja wymagała, aby powstałe w XIX wieku technologie i ich późniejsze udoskonalenia skróciły dystans transportu i komunikacji.

Po drugie, globalizacja wymaga udziału państw narodowych, dobrowolnie lub nie. Pierwsze fale globalizacji rozpoczęły się od europejskiej kolonizacji i imperiów, których kulminacją była dominacja Wielkiej Brytanii jako światowej potęgi morskiej w XIX i na początku XX wieku. Wojny światowe zniszczyły tę dominację, a w 1945 roku globalne przywództwo hegemoniczne przeszło na Stany Zjednoczone.

Jednak w przeciwieństwie do doświadczeń XIX wieku, zglobalizowana gospodarka ostatnich 75 lat została skodyfikowana w prawie, traktatach i międzynarodowych standardach, które ostatecznie zrodziły chętny transgraniczny handel, finanse, transport, podróże i, w mniejszym stopniu, imigrację. Druga wielka era globalizacji była uzgodnioną ramą, a nie narzuconą przez imperium.

Nadbudową nowoczesnej globalizacji były instytucje z Bretton Woods, w tym Układ Ogólny w sprawie Handlu i Taryf Celnych (GATT, który następnie przekształcił się w Światową Organizację Handlu), Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF), Bank Światowy oraz wiele innych organizacji międzynarodowych i rządowych. Razem, organizacje te ustanowiły prawne, bezpieczeństwa, biznesowe i codzienne normy globalnego zaangażowania gospodarczego i finansowego.

Po trzecie, biorąc pod uwagę środki technologiczne umożliwiające globalizację, a także prawne, polityczne i związane z bezpieczeństwem gwarancje, było niemal nieuniknione, że motywy zysku i konsumpcji doprowadzą to zadanie do końca. W ciągu sześciu dekad, od końca lat 40. do globalnego kryzysu finansowego (GFC) w 2008 roku, wzrost światowego handlu i transgranicznych transakcji finansowych z łatwością przewyższał tempo wzrostu gospodarki światowej (patrz wykres poniżej). Firmy nastawione na zysk oraz pragnienie konsumentów, by nabywać więcej dóbr po niższych kosztach, spowodowały eksplozję globalizacji w czasie krótszym niż jedno pokolenie. W tym procesie więcej ludzi na świecie zostało wydobytych z głodu, ubóstwa i nędznych warunków życia niż w jakiejkolwiek poprzedniej erze ludzkiej historii.

De-globalizacja-mit czy rzeczywistość i co właściwie oznacza dla inwestorów? - 1De-globalizacja-mit czy rzeczywistość i co właściwie oznacza dla inwestorów? - 1

Reklama

 

Jaka jest przyszłość globalizacji?

Jak wyraźnie widać na wykresie, pozytywna era szybszego wzrostu światowego handlu niż produktu krajowego brutto (PKB) zakończyła się w momencie GFC w 2008 roku. Od tego czasu wzrost handlu pozostaje w tyle za wzrostem światowego dochodu.

Przyjęcie wielostronnych umów handlowych było jedną z sił napędowych powojennej globalizacji. Ostatnie wielkie otwarcie handlu nastąpiło jednak w 2001 r., kiedy to Chiny zostały przyjęte do Światowej Organizacji Handlu. Pomimo znacznych wysiłków, od tego czasu poczyniono niewielkie postępy, mimo znacznych możliwości zwiększenia handlu w rolnictwie i usługach. Jest to jeden z głównych powodów, dla których w ciągu ostatnich dwóch dekad wzrost światowego handlu zwolnił poniżej tempa wzrostu światowego PKB. I jak wskazują badania, powszechne poparcie dla globalizacji gwałtownie spadło w ostatniej dekadzie w różnych krajach, w tym w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.

W środowisku akademickim i przy kształtowaniu polityki pojawiły się również nowe wyzwania dla zasad wolnego handlu, czyli przewagi komparatywnej i wzajemnych korzyści, które David Ricardo wyartykułował po raz pierwszy około 200 lat temu. Teoria handlu strategicznego, która rozważa, w jaki sposób przedsiębiorstwa o rosnących korzyściach skali mogą zdobyć ogromną siłę rynkową i stworzyć duże krajowe korzyści gospodarcze. Przykładem mogą być wyszukiwarki, media społecznościowe i telekomunikacja. Wystarczy spojrzeć na kalifornijską Dolinę Krzemową. Teoria handlu strategicznego leży u podstaw zmiany nastawienia politycznego, polegającej na odejściu od wolnego handlu w kierunku promowania, subsydiowania, a nawet ochrony przemysłów przyszłości, takich jak sztuczna inteligencja czy alternatywne formy energii. Można śmiało powiedzieć, że argumenty przeciwko wolnemu handlowi, jeśli nie za jawnym protekcjonizmem, znalazły poparcie w korytarzach akademickich, które przeniosło się na arenę kształtowania polityki.

Wreszcie, imigracja stała się główną ofiarą wzrostu populizmu. Fizyczne mury na granicach zostały wzniesione wzdłuż granic Stanów Zjednoczonych i części Europy, podczas gdy wirtualne bariery ograniczają przyznawanie wiz i pozwoleń na pracę niemal wszędzie.

 

Czy czynniki pozaekonomiczne zmieniają wyobrażenie o globalizacji?

Reklama

Wyzwania wobec globalizacji odzwierciedlają również obawy o bezpieczeństwo narodowe. Powojenne przywództwo USA zostało zastąpione strategiczną rywalizacją, widoczną na polach bitewnych Ukrainy i na politycznych ambonach w Pekinie i Waszyngtonie. Amerykańskie ograniczenia dotyczące technologii produkcji wysokiej klasy chipów komputerowych są najnowszym przykładem tego, jak bezpieczeństwo narodowe hamuje globalizację. Konkurencja strategiczna rozciąga się nawet na zasady rachunkowości, które pomagają odwrócić notowania chińskich spółek publicznych w USA. Ogólnie rzecz biorąc, tendencja do zastępowania ekonomii bezpieczeństwem narodowym jeszcze bardziej osłabia transgraniczne inwestycje, handel i przepływy kapitału.

W międzyczasie pandemia COVID-19, inwazja Rosji na Ukrainę oraz wzrost napięć geopolitycznych postawiły pod znakiem zapytania zależność od długich i wrażliwych łańcuchów dostaw z zapasami "just in time", które były jednym z wielkich filarów efektywności współczesnej globalizacji. Być może już niedługo powszechne przyjęcie technologii oszczędzających pracę, takich jak robotyka, sztuczna inteligencja czy druk 3D, może jeszcze bardziej osłabić zależność od niskopłatnej produkcji jako siły napędowej rosnącego międzynarodowego handlu i finansów.

Koniec boomu w Chinach jest kolejnym czynnikiem spowalniającym globalizację. Ewolucja Chin z taniego producenta do kraju o średnim dochodzie zmniejszyła ich przewagę komparatywną w dostarczaniu światu tanich dóbr produkcyjnych. Jak dotąd jednak żaden inny kraj (np. Indie, Brazylia, Meksyk, Rosja czy Turcja) nie był w stanie pójść w ślady Chin. Jedynie Wietnam i Bangladesz częściowo wypełniły pustkę, jaką stworzyło wyjście Chin z produkcji niskoprzetworzonej. Innymi słowy, nowy niskokosztowy producent, który zastąpiłby Chiny w roli kolejnego globalnego centrum produkcyjnego, nie pojawił się jeszcze na znaczącą skalę, co z kolei przyczyniło się do spowolnienia tempa wzrostu światowego handlu w tym stuleciu.

Wreszcie, ponowna regulacja sektora usług finansowych po GFC miała zarówno elementy globalne, jak i wyraźnie krajowe, z których oba stworzyły nowe przeszkody dla transgranicznych przepływów finansowych, na przykład poprzez wysokie wymogi kapitałowe banków w odniesieniu do bardziej ryzykownych ekspozycji kredytowych.

 

Globalizacja upadła, ale nie zniknęła

Wynikają z tego trzy wnioski. Po pierwsze, globalizacja jest w dołku, ale się nie kończy. Dane są jasne - zakończyła się era superszybkiego wzrostu transgranicznego handlu i przepływów kapitałowych. Nie nastąpił jednak ogólny spadek międzynarodowej aktywności gospodarczej. Raczej tempo jej wzrostu uległo spowolnieniu. W tym sensie prawdziwa de-globalizacja nie jest jeszcze szeroko zakrojona.

Reklama

Po drugie, spośród czynników odpowiedzialnych za globalizację, tym, który obecnie zawodzi, jest zaangażowanie polityczne. Populizm, nacjonalizm, reregulacja finansowa i obawy o bezpieczeństwo narodowe uzurpują sobie rolę ekonomii jako priorytetu w stosunkach międzynarodowych. Winny nie jest postęp technologiczny ani zmniejszone pragnienie zysku i konsumpcji. Za spowolnienie tempa globalizacji w ciągu ostatnich 15 lat odpowiedzialny jest raczej polityczny sprzeciw wobec dalszej liberalizacji i aktywnego promowania pewnego cofania się.

Po trzecie, mimo obaw o zbyt duże uzależnienie od Chin lub dyskusji o przeniesieniu produkcji z powrotem do Stanów Zjednoczonych lub Europy, rzeczywistość jest inna. Świat nie przeniósł jeszcze węzła produkcyjnego z powrotem w granice państw. Gdy popyt na towary gwałtownie wzrósł po ponownym otwarciu gospodarek w 2021 r. i na początku 2022 r., eksport z Chin rozkwitł,2 co pokazuje, że globalne łańcuchy dostaw pozostają nienaruszone i stanowią integralną część funkcjonowania gospodarki światowej.

W tym samym sensie przedwczesne jest przekonanie, że regionalizacja zastępuje jeszcze globalizację. Stany Zjednoczone stosują taryfy wobec swoich sąsiadów z USMCA (umowa między USA, Meksykiem i Kanadą, która zastąpiła Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu) oraz Unii Europejskiej (UE) od 2016 roku. Wielka Brytania sławnie opowiedziała się za opuszczeniem UE w tym samym roku. Niezależnie od tego, czy chodzi o USMCA, UE czy Mercosur (południowoamerykański blok handlowy), dawne sukcesy w rozszerzaniu regionalnych powiązań handlowych natrafiają ostatnio na populistyczny mur z cegieł, który sprzeciwia się praktycznie wszystkim formom liberalizacji handlu. Nawet Partnerstwo Transpacyficzne (TPP), ustanowione w celu pogłębienia powiązań między krajami obrębu Pacyfiku, pozostaje zasadniczo zamrożone po wycofaniu się USA w 2017 r. pod rządami administracji Trumpa i wielkiej niechęci wielu pozostałych krajów TPP do przyjęcia na pokład Chin. Mówiąc wprost, regionalizacja wydaje się niełatwym substytutem dla flagującej globalizacji.

To powiedziawszy, deklaracje o śmierci globalizacji są przedwczesne. Jak zauważono powyżej, spowolnienie wzrostu globalnego handlu trwa już od ponad dekady, ale nie jest to tempo przyspieszające. System międzynarodowej produkcji i handlu wydaje się zmierzać w kierunku takiego, który jest bardziej odporny na przerwy w dostawach - "na wszelki wypadek" zastępuje "na czas" - ale który jest znacznie bardziej wydajny niż "każdy kraj na własną rękę". Prawdą jest jednak, że globalizacja potrzebuje poparcia społecznego, aby się rozwijać, a to poparcie jednoznacznie wyparowało. Zrozumienie globalnych wiatrów politycznych będzie kluczowe dla rozszyfrowania, jaką drogę globalizacja ostatecznie obierze.

 

Czytaj więcej