Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

co z gospodarką usa po wyborach

  • Demokratka nie będzie tak mocno kochała biznesu, jak Republikanin.
  • Zarówno Trump, jak i Harris będą kontynuowali walkę gospodarczą z Chinami.
  • Trump będzie dążył do osłabienia kursu amerykańskiego dolara.

 

 

Postulaty wyborcze Harris: podatki w górę

W poniedziałek kampania wiceprezydent Kamali Harris ogłosiła, że jeśli wygra listopadowe wybory przeciwko republikańskiemu rywalowi Donaldowi Trumpowi, planuje zwiększyć stawkę podatku od osób prawnych z 21% do 28%. Warto przypomnieć, że za prezydentury Trumpa podatek korporacyjny został obniżony z 35% do 21%, a wprowadzono również szereg ulg podatkowych, które wygasną w przyszłym roku. Trump obiecał, że te cięcia pozostaną na stałe. Jeśli jednak Harris zostanie prezydentem, możliwe, że podatek korporacyjny zostanie podwyższony, co byłoby pierwszą podwyżką stawki od ponad 40 lat.

„Jako prezydent Kamala Harris skoncentruje się na budowaniu gospodarki, która stworzy nowe możliwości dla klasy średniej, poprawiając ich bezpieczeństwo ekonomiczne, stabilność i godność” — stwierdził rzecznik kampanii, James Singer. „Jej plan to odpowiedzialne podejście fiskalne, mające na celu zwrócenie pieniędzy do kieszeni pracujących ludzi i zapewnienie, że miliarderzy oraz duże korporacje będą płacić swoją sprawiedliwą część podatków”. - czytamy w oświadczeniu Demokratów.

Zgodnie z opinią Komitetu na rzecz Odpowiedzialnego Budżetu Federalnego, podniesienie stawki podatku dochodowego od osób prawnych mogłoby zmniejszyć deficyt o 1 bilion dolarów w ciągu najbliższej dekady.

Reklama

Harris jednocześnie zobowiązała się utrzymać obietnicę prezydenta Joe Bidena, że podatki dla osób zarabiających do 400 000 dolarów rocznie nie wzrosną.

 

Zobacz też: Europa jest bez szans. Dlaczego Amerykanie prowadzą w wyścigu o produktywność?

 

W zeszłotygodniowym przemówieniu na temat polityki gospodarczej Harris przedstawiła propozycje obniżenia podatków dla większości Amerykanów, zakazu „wygórowanych cen” w sklepach spożywczych oraz budowy większej liczby mieszkań w przystępnej cenie. Te działania są częścią jej planu na stworzenie „gospodarki szans”, którą zamierza wprowadzić, jeśli zostanie wybrana na prezydenta.

Propozycje wiceprezydent Kamali Harris dotyczące walki ze wzrostem cen to "pełny komunizm", który doprowadzi do głodu i reglamentacji. - skwitował Trump. 

 

Reklama

Zobacz też: Amerykanie zmuszeni do pracy na dwa etaty. Padł niechlubny rekord

 

Niebezpieczna socjalistka vs autorytarne zapędy 

O wyborach w USA porozmawialiśmy ze znanym i powszechnie szanowanym ekspertem rynkowym z domu inwestycyjnego Xelion Piotrem Kuczyńskim.

Kuczyński: Podejście do gospodarki Donalda Trumpa i Kamali Harris jest zdecydowanie różne. Trump mówi, że chce obniżenia podatków, deregulacji sektora finansowego, potężnego wzrostu cen. To oczywiście podoba się sektorowi finansowemu i rzeczywiście w krótkim terminie wielu firmom by pomogło, ale w dłuższym autorytarne zapędy Trumpa zaczęłyby szkodzić USA. 

Pamiętać też trzeba, że Trump mówi o udziale prezydenta w podejmowaniu decyzji o stopach procentowych i chce nawet zdymisjonować Jerome Powella, szefa Fed, przed upływem jego kadencji (maj 2026 rok). Dla Demokratów, a myślę też, że dla większości Republikanów, takie poglądy są czymś, co zasługuje jedynie na krytykę, Niezależność banku centralnego jest w USA traktowana jeszcze poważniej niż w Europie. 

Trump chce też widzieć słabszego dolara, a przynajmniej znacznego umocnienia japońskiego jena i chińskiego juana do dolara, po to, żeby wzrosła konkurencyjność gospodarki USA. Jak na razie ten postulat sam się realizuje, bo dolar w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych traci do wielu walut. Przy okazji warto wspomnieć, że Donald Trump ostatnio pokochał „kryptowaluty”, bo organizacje za nimi stojące bardzo wspierają jego kampanię wyborczą. Mówi coś wręcz o kluczowej roli bitcoina w gospodarce USA. Według mnie ten cel jest mocno nierozsądny (to eufemizm) i na szczęście nierealny. 

Reklama

O programie gospodarczym Kamali Harris na razie niewiele wiadomo. Trwa właśnie konwencja wyborcza Partii Demokratycznej, podczas której już padają pewne postulaty gospodarcze. Wiemy już, że Harris nie będzie tak mocno kochała biznesu jak Trump, a z pewnością nie będzie kłaniała się organizacjom od kryptowalut. W pierwszym dniu konwencji zapowiedziała, że optowałaby za podniesieniem krańcowej stopy oprocentowania biznesu z 21 na 28. procent. Wiemy też już, że proponuje uruchomienie programu pomocy Amerykanom w zdobyciu pierwszego mieszkania/domu. 

Jedno jest pewne – zarówno Demokraci (Harris), jak i Republikanie (Trump) będą kontynuowali walkę gospodarczą z Chinami. Obie partie boją się tego, że Chiny z czasem zdetronizują USA z roli globalnego hegemona. Nadal też oczywiście będą kontynuowane zbrojenia, które nakręcają koniunkturę w amerykańskiej gospodarce. Można założyć, że Harris bardziej niż Trump będzie skłonna do pomocy Ukrainie, co wysiłek zbrojeniowy USA podtrzyma. 

Zobaczymy jeszcze, jakie będą dalsze priorytety Harris, ale jedno jest pewne i kandydatka do fotela prezydenta USA mówi o tym głośno i wyraźnie: będzie chciała pomóc w rozwoju klasy średniej w USA. Szczególnie chodzi jej (i Demokratom) o zwiększenie ruchu pionowego z klasy niższej do średniej. Nic więc dziwnego, że Donald Trump wyzywa Harris od „niebezpiecznych socjalistek”, chociaż na miarę europejską ledwo mieściłaby się ona w centroprawicy. 


Zobacz też: Przejęć nieruchomości najwięcej od 2015 roku, liczba rośnie najszybciej od kryzysu finansowego

Czytaj więcej

Artykuły związane z co z gospodarką usa po wyborach