Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

CFD EMISS

O unijnym systemie handlu emisjami ostatnio jest bardzo głośno, szczególnie w kontekście politycznym. Mało kto jednak wie, że ten rynek jest też całkiem atrakcyjny dla spekulantów, którzy mogą zajmować pozycje na wzrosty lub spadki cen unijnych certyfikatów.

 

Czym są certyfikaty emisji EUA?

Zaczynamy kolejny odcinek naszej serii CFD od A do Z, której partnerem jest Dom Maklerski XTB i która jest poświęcona lewarowanym instrumentom pochodnym. W tym odcinku zajmę się bardzo nietypowym instrumentem, który jednak przez swoją dość wysoką zmienność cenową i trudny do przeoczenia trend, powinien w najbliższym czasie zyskiwać na popularności wśród traderów, również tych indywidualnych. Dzisiejszy odcinek będzie bowiem poświęcony spekulacji na rynku unijnych certyfikatów emisji dwutlenku węgla, w skrócie EUA.

W ostatnim czasie głośno jest o europejskim systemie handlu emisjami, czyli EU-ETS, który zazwyczaj jest przedstawiany przez polityków jako największy winowajca rosnących cen prądu i ogólnie wzbudza dość duże kontrowersje, szczególnie w krajach, takich jak Polska, których miks energetyczny bazuje na paliwach kopalnych. Nie będę wchodził w tym materiale w kwestie polityczne i światopoglądowe, nie będę też próbował oceniać tego na ile skuteczny i sprawiedliwy jest ten system. Postaram się przedstawić go ze ściśle spekulacyjnej perspektywy, szczególnie że mamy do dyspozycji instrumenty, dające na niego lewarowaną ekspozycję.

Reklama

 

 

 

 

Jak działa europejski system handlu emisjami EU-ETS?

Zacznijmy od tego, że unijny system handlu emisjami nie jest niczym nowym - istnieje bowiem od 2005 r. i był pierwszym (choć obecnie już nie jedynym) tego typu międzynarodowym rozwiązaniem. System ETS ma w swoim założeniu doprowadzić do tego, że emisja szkodliwych związków na terenie UE będzie systematycznie spadać, aż do osiągnięcia celu, jakim jest pełna bezemisyjność europejskiej energetyki i przemysłu. Docelowo ma ona zostać osiągnięta w 2050 r.

Zasady systemu handlu emisjami są dość proste - najważniejsza jest w nim reguła Cap&Trade

Reklama

Działa to na zasadzie ustalonych z góry limitów emisji konkretnych szkodliwych substancji do atmosfery w danym roku kalendarzowym. Przede wszystkim jest to dwutlenek węgla (w ramach wspomnianych certyfikatów EUA), ale oprócz tego też tlenek azotu i gazy PFC, czyli perfluorowęglowodory.

Roczne limity emisji systematycznie spadają, a zakłady produkcyjne w UE muszą mieć uprawnienia do każdej wyemitowanej do atmosfery tony dwutlenku węgla, którą kupują na rynku w formie certyfikatów EUA. Taki model ograniczonej podaży w połączeniu z rynkową wyceną i otwartym rynkiem handlu certyfikatami sprawiają, że tendencja jest oczywista i zgodna z założeniami Komisji Europejskiej - ceny certyfikatów emisji mają systematycznie rosnąć, tak aby przemysłowi i energetyce coraz mniej opłacało się emitowanie szkodliwych związków do atmosfery i żeby zmusić je do transformacji energetycznej. I tak też się dzieje, bo jeszcze w połowie stycznia zeszłego roku, 1 certyfikat emisji CO2 był wyceniany na lekko ponad 35 euro, a obecnie jest to ponad 85 euro za certyfikat uprawniający do emisji 1 tony dwutlenku węgla. Dla porównania: pod koniec 2012 r. pojedynczy certyfikat EUA był wyceniany na mniej niż 5 euro.

Systemem handlu emisjami są objęte takie sektory przemysłu jak:

  • energetyka i ciepłownictwo,
  • rafinerie i zakłady petrochemiczne,
  • huty metali,
  • cementownie,
  • zakłady azotowe,
  • przemysł papierniczy i szklarski,
  • lotnictwo cywilne.

Warto wspomnieć o przyznawanych co roku darmowych certyfikatach, które otrzymują konkretne państwa (głównym beneficjentem jest Polska) i sektory przemysłu. Mogą je wykorzystać na wyemitowanie do atmosfery konkretnych gazów bez ponoszenia dodatkowych kosztów albo sprzedać na rynku. O tym czy i ile darmowych praw do emisji dostaje konkretny zakład decydują aż 52 parametry, z czego jednym z najistotniejszych jest ryzyko tzw. “ucieczki emisji”, czyli tego, że konkretna firma przeniesie zakłady poza UE i będzie tam emitować szkodliwe substancje bez ponoszenia kosztów środowiskowych. 

Obecnie system ETS znajduje się w trzeciej fazie, która trwa od zeszłego roku i zakończy się w 2030 r. Jej celem jest redukcja emisji szkodliwych gazów o 40%, licząc od stanu z 1990 r.

URL Artykułu

Reklama

 

Jak spekulować na europejskich prawach do emisji CO2?

Jak wspomniałem, certyfikaty emisji EUA są notowane na rynku, a ich cena zależy od popytu i podaży. Głównymi giełdami są EEX, czyli europejska giełda energii w Lipsku oraz Intercontinental Exchange Endex (ICE) z europejską siedzibą w Londynie. 

Obie giełdy mają rynek spotowy dla certyfikatów emisji, do którego nie mają dostępu inwestorzy indywidualni, nas bardziej będzie interesował rynek terminowy, który jest dostępny na ICE. 

Znajdziemy tam m.in. kontrakty futures na certyfikaty emisji CO2 z dziennym terminem rozliczenia (EUA-Daily) i futuresy EUA. Oba kontrakty mają fizyczną dostawę instrumentu bazowego, więc też nie należą do produktów przeznaczonych dla inwestora detalicznego.

Świadczy o tym też mnożnik kontraktu - wynosi on 1000, czyli pojedynczy kontrakt jest warty 87 000 EUR, przy cenie certyfikatu EUA na poziomie 87 euro.

Reklama

Minimalny depozyt ustalony przez ICE oscyluje obecnie w granicach 11%, co oznacza że przy kursie 87 euro pozycję o wolumenie 1 kontraktu otworzymy, dysponując 9570 euro, czyli niecałych 44 tys. PLN.

URL Artykułu

 

Kontrakty CFD na certyfikaty CO2

W przypadku rynku instrumentów pochodnych, który definitywnie nie jest przeznaczony dla traderów detalicznych, z pomocą mogą przyjść kontrakty CFD, które dadzą nam relatywnie łatwy dostęp do konkretnego aktywa. Kontrakty na certyfikaty emisji CO2 nie są zbyt popularne i znajdziemy je w zasadzie tylko w ofercie największych brokerów. Zgodnie z europejskimi regulacjami ESMA, instrumentu tego typu mogą mieć maksymalny lewar na poziomie 5:1, czyli 20% minimalnego depozytu zabezpieczającego. Jeśli chodzi o specyfikację CFD na certyfikaty emisji CO2, to moga się one różnić w zależności od brokera. Na platformie xStation 5 od XTB znajdziemy je pod tickerem EMISS. Wycena kontraktu jest wyrażana w dolarze, a nie w euro, a mnożnik to 5000 USD, czyli przy kursie certyfikatu na poziomie 87, 1 lot jest warty 43 500 USD. 

Oczywiście, CFD w przeciwieństwie do futuresów i opcji dają nam większą elastyczność w kwestii zarządzania wielkością pozycji, ponieważ możemy otwierać transakcje o wolumenie ułamka lota, aż do 1/100, czyli 1 mikro lota. Najmniejszą pozycję przy kursie 87 otworzymy za niecałe 3540 PLN, wliczając w to spread i koszty transakcyjne.

Reklama

 

Futures czy CFD na certyfikaty emisji CO2?

W przypadku tak egzotycznego i niedostępnego dla traderów indywidualnych rynku jak certyfikaty emisji trudno zastanawiać się nad tym co będzie korzystniejsze do spekulacji - kontrakty terminowe czy różnicowe. A to z tego względu, że zarówno futuresy, jak i opcje nie są przystosowane dla inwestora detalicznego, więc w praktyce pozostają nam wyłącznie CFD. Korzystając z nich musimy się oczywiście liczyć z relatywnie wysokimi spreadami - to egzotyczny, mało popularny i płynny instrument.

Druga kwestia dotyczy oczywiście ujemnych punktów swapowych, naliczanych na zamknięciu każdej sesji handlowej, co jest dodatkowym kosztem utrzymania naszej pozycji w czasie. Oprócz tego, dźwignia na poziomie 5:1 wymaga od nas zaangażowania całkiem sporego kapitału do otwarcia większych pozycji (dla jednych będzie to zaletą, dla innych wadą).

Nie da się jednak ukryć - to dobrze, że w ofercie niektórych brokerów CFD znajdziemy kontrakty na certyfikaty emisji, bo bez nich nie moglibyśmy dostać ekspozycji na ten rynek. Oprócz tego mamy ochronę przed ujemnym saldem i nie musimy martwić się rolowaniami kontraktu, które są dokonywane przez brokera.

 

Reklama

Czytaj więcej