Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

brexit bill

Czy Brexit postępuje? To pytanie, które zadają sobie Brytyjczycy, imigranci, ale także inwestorzy. Krok naprzód wykonała wczoraj niższa izba Parlamentu brytyjskiego. W Izbie Gmin przyjęto projekt ustawy o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Projekt trafi teraz do Izby Lordów. Rozważana jest wciąż opłacalność zobowiązań finansowych Wielkiej Brytanii wobec UE.

 

Co to za ustawa?

Projekt ustawy o opuszczeniu UE, znosi ustawę z 1972 roku, kiedy to Wielka Brytania stawała się członkiem wspólnoty. Po 46 latach bycia ważnym ogniwem wspólnoty, parlamentarzyści brytyjscy zadecydowali o przyjęciu ustawy, która pozwoli uczynić kolejny krok w procesie Brexitu. Projekt ustawy zakłada także zachowanie unijnych regulacji, w celu ciągłości prawnej, po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. Temat zachowaniu unijnego prawodawstwa poruszano już wcześniej w Parlamencie. Ma ono przysłużyć się łagodnemu i nieproblematycznemu przejściu od statusu członka UE do nienależącego do wspólnoty państwa. David Davis – minister ds. Brexitu skomentował, to czym dla Wielkiej Brytanii jest wspomniana ustawa:

Ta ustawa jest kluczowa dla przygotowania kraju do historycznego kroku, jakim będzie wystąpienie z Unii Europejskiej”.

 

Na drodze legislacji

Reklama

To, że projekt ustawy przeszedł w Izbie Gmin, nie oznacza, że wszystko dopięte jest na ostatni guzik. W niższej izbie projekt ustawy znalazł aprobatę wśród 324 deputowanych, przeciwnych było 296 parlamentarzystów. Choć dla Theresy May oznacza to sukces, to niestety Premier musi jeszcze na chwilę wstrzymać oddech. Projekt trafi teraz do Izby Lordów. Tam Konserwatyści nie mają większości, a proeuropejscy lordowie, mogą zechcieć wprowadzić zmiany. Jeremy Corbin, stanowiący opozycję dla Theresy May, zdążył już wydać wytyczne członkom swojej partii, aby ci byli przeciwni ustawie. Jak podkreślił, nie ma w niej mowy o prawach pracowniczych i konsumenckich. Jeżeli w Izbie Lordów faktycznie projekt ustawy napotka na problemy i propozycje zmian, to proces legislacyjny może rozciągnąć się w czasie i potrwać nawet do maja. Taki impas w przypadku Brexitu nie jest niczym nowym, ale też nie jest niczym pożądanym.

 

Co z „rachunkiem za Brexit”?

Kiedy parlamentarzyści pracują nad projektem ustawy, Theresa May ma do rozważenia „rachunek za Brexit” i jego wysokość. Już wcześniej zapowiedziała, że rząd gotowy jest pokryć zobowiązania w wysokości 40 mld funtów. Jednak jaka jest ostateczna decyzja?

Spekulacje nad wysokością i w ogóle opłacalnością spłaty zobowiązań finansowych do unijnego budżetu trwają nieprzerwanie. Dlatego warto przyjrzeć się takim najbardziej wiarygodnym, nie kierowanym emocjami. Analitycy ekonomiczni Bloomberga dokonali analizy, w której jednogłośnie stwierdzili, że uiszczenie 40 mld funtów, to akceptowalna kwota, która pomoże zyskać przychylność unijnych negocjatorów oraz zabezpieczy przyszłą umowę handlową z UE. Analitycy Bloomberga uważają, że kwota ta spłaciłaby się w ciągu najbliższych trzech lat.

 

„Z perspektywy inwestycyjnej, wniosek jest prosty. Nawet najmniej ambitna umowa handlowa, jest relatywnie opłacalna. Oczywiście, motywy opuszczenia UE nie są wyłącznie ekonomiczne, ale ci którzy piszą kolejny rozdział historii gospodarczej Wielkiej Brytanii, powinni wziąć to pod uwagę”.

Czytaj więcej