Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Bloomberg

Brexit w opinii wielu komentatorów politycznych i ekonomistów, może uderzyć silnie w pozycję Londynu na międzynarodowej arenie. Nic dziwnego, że pojawiały się takie zdania. Brytyjczycy wciąż obawiają się, że Londyn po Brexicie może stracić miano europejskiej stolicy finansów. Tymczasem, Michael Bloomberg – jeden z najbogatszych ludzi na świecie – twierdzi, że tak się nie stanie. Jakie są jego przesłanki?

 

Londyn nadal finansowym hubem

Według Michaela Bloomberga – właściciela największej ekonomicznej agencji informacyjnej, byłego burmistrza Nowego Jorku i zarazem jednego z najbogatszych ludzi na świecie, Brexit jest największą głupotą. Mimo takiego postrzegania rozwodu Wielkiej Brytanii z Unią Europejską, Bloomberg jest zdania, że Londyn pozostanie europejską stolicą finansową. Według niego żadne inne miasto w Europie nie jest w stanie dorównać brytyjskiej stolicy. To co wyróżnia Londyn spośród innych, to w mniemaniu Bloomberga kultura i język. Myśląc o kulturze trzeba przyznać, że londyńczycy mogą pochwalić się wysokim poziomem w kulturze biznesu. Mimo krytyki dla Brexitu, przy jednoczesnej aprobacie dla Londynu jako finansowego hubu, Bloomberg w wywiadzie dla BBC Radio 4 zwrócił uwagę na to, że wyjście z UE, może zmniejszyć napływ kapitału do Londynu. Wywiad nawiązywał do Brexitu i pozycji Londynu, ze względu na otwarcie w stolicy Wielkiej Brytanii nowej europejskiej siedziby agencji Bloomberg. Jej położenie jest również znaczące z perspektywy świata finansów. Mieści się w sercu londyńskiego City, niedaleko Banku Anglii. Gdy Bloomberga zapytano, czy ponownie zainwestowałby w Londynie w obliczu nadciągającego Brexitu, ten odpowiedział, że jak najbardziej.

 

Widmo bolesnego twardego Brexitu

Reklama

Na pewno pod jednym względem Michael Bloomberg miał rację. Brexit faktycznie może spowodować odpływ kapitału z Londynu i jego zmniejszenie. Co więcej, Oxford Economics przeprowadził badania wpływu skrajnego Brexitu na kondycję gospodarczą Wielkiej Brytanii. Ocena nie jest ani trochę optymistyczna. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście handel zagraniczny. Brak porozumienia negocjatorów, może spowodować, że pod koniec marca 2019 roku, Wielka Brytania napotka się na problemy w relacjach handlowych z krajami unijnymi. W praktyce, według badań Oxford Economics brak wypracowanych, nowych porozumień handlowych do 2020 roku, to dla gospodarki Wielkiej Brytanii możliwy spadek PKB aż o 16 mld funtów. Konsekwencje mogą wywołać także spowolnienie wzrostu gospodarczego. Co gorsza, ekonomiści, którzy przygotowywali ocenę, podkreślili, że sytuacja może być jeszcze trudniejsza, jeśli dojdą do tego takie czynniki jak spadek zaufania i niewystarczający czas. Pytanie brzmi, czy Londyn faktycznie po takim ciosie będzie nadal w stanie utrzymać status europejskiej stolicy finansów?

 

Trwają prace nad Brexitem

Najwięcej do powiedzenia w sprawie Brexitu ma oczywiście rząd. Dlatego też w Parlament brytyjski wchodzi na drogę legislacji. W Izbie Gmin trwa debata nad kształtem Ustawy Uchylającej. Sama składa się z 60 stron i ma wprowadzać stabilność obywatelom i firmom po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. Jej celem jest także przeniesienie niektórych europejskich praw do brytyjskich regulacji. Te, które okażą się zbędne mają zostać usunięte po Brexicie. Choć ustawa zawiera 60 stron, to liczba poprawek, które zostały zgłoszone znacznie przekracza jej zawartość. Wśród niemalże 500 poprawek zamieszczonych na 186 stronach dokumentu, widnieją te związane np. z prawem opozycji do zanegowania Brexitu, w momencie kiedy dojdzie do niego bez wypracowanego porozumienia stron. Partia Pracy wprowadziła także własne poprawki. Wśród nich, np. ta dotycząca roli Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Ten stanowi także kość niezgody w negocjacjach UE z Wielką Brytanią. UE chciałaby aby Brytyjczycy podlegali jurysdykcji TS, czego nie chce Theresa May.

W Wielkiej Brytanii dodatkowo narasta chaos polityczny, generowany brakiem porozumienia nawet wewnątrz partii konserwatywnej. 40 posłów Konserwatystów chce aby Theresa May podała się do dymisji. Presja polityczna nie sprzyja negocjacjom, które prowadzone są pod coraz większym napięciem. Strony nie mogą dojść do porozumienia w podstawowych kwestiach, nie wspominając już o dalszym etapie rozmów dotyczących stricte gospodarki. Michel Barnier – unijny negocjator – ostrzegł, że jeśli negocjacje grudniowe mają przejść do drugiego etapu (sprawy gospodarcze m.in. umowy handlowe), to Wielka Brytania musi wyjaśnić kwestie finansowe tj. zobowiązania. Bez tego, nie będzie można przeskoczyć do istotnego dla Brytyjczyków etapu.

Czytaj więcej