Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

AW

W czwartek, w ramach specjalnej operacji przeprowadzonej w różnych regionach Ukrainy, rozbito grupę związaną z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB), która przygotowywała wzniecanie pożarów w miejscach odwiedzanych masowo, takich jak centra handlowe, stacje benzynowe, apteki i targowiska w Ukrainie, Polsce i krajach bałtyckich.

Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński powiedział PAP, że sprawę zna, ale nie będzie jej komentował.

Były szef Agencji Wywiadu płk Grzegorz Małecki wyjaśnił w rozmowie z PAP, że w tym przypadku to ukraińskie służby są "gospodarzem zagadnienia". "Jeśli zatrzymane osoby przebywają na Ukrainie, są obywatelami ukraińskimi, to absolutnie wszystko jest w gestii władz ukraińskich" - powiedział ekspert.

Reklama

Jego zdaniem strona polska uczestniczy w tej sprawie tylko jako wsparcie, zapewne informacyjne - dotyczące określonych osób.

Zaznaczył, że nie może przedstawiać "kuchni operacji, która jest w toku". "Jeśli akcja służb została już sfinalizowana, to podejrzewam, że na tym etapie ich osądzenie nie będzie zbyt długo trwało" - ocenił.

Wyjaśnił, że sama akcja namierzania tych osób i ich złapania była kwestią miesięcy.

Reklama

"Jeśli już gdzieś pojawiła się informacja o tego rodzaju planach i natrafiono na jakiś jeden zasadniczy element, to służby podejmują działania mające na celu rozpracowanie osoby oraz całego zagadnienia. Wówczas sprawy idą szybko. W przypadku 19 osób na Ukrainie nie chodziło o działalność długofalową, tylko popełnienie konkretnych przestępstw, więc to są kwestie miesięcy" - powiedział płk Małecki. Dodał, że w związku z tym, iż osoby zostały zatrzymane na Ukrainie, to również w tym kraju będą sądzone.

Jego zdaniem, jeśli w toku sprawy okazałoby się, że któraś z zatrzymanych osób jest autorem incydentu związanego z podpaleniem na terenie Polski, to wówczas "z całą pewnością te informacje zostaną wykorzystane i prawdopodobnie będzie ona sądzona dodatkowo w Polsce".

Według ustaleń śledztwa, podejrzani wynajmowali za pieniądze osoby do dokonywania podpaleń cywilnych obiektów. Aby znaleźć potencjalnych wykonawców, wykorzystywano osobiste kontakty w kręgach przestępczych. Organizowano również przerzut podpalaczy za granicę i w tym celu przygotowywano dla nich fałszywe dokumenty - paszporty, prawa jazdy, karty zdrowia.

Reklama

W ten sposób rosyjscy agenci planowali przemycić swoich wspólników poza Ukrainę i "zalegalizować" ich w UE. Po dokonaniu ataków sprawcy mieli nagrywać podpalenia, aby udokumentować swoje czyny wobec zleceniodawców.

FSB planowała wykorzystać te nagrania również do przygotowania operacji propagandowych mających na celu podważenie sytuacji społecznej i politycznej w Unii Europejskiej.

Śledztwo mające na celu postawienie wszystkich sprawców przed sądem jest w toku. Sprawcom grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.(PAP)

Reklama

Autor: Magdalena Gronek

Czytaj więcej