Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

zagrożenie rosji

Elita kremlowska jest zainteresowana przedłużaniem wojny na Ukrainie. To na rękę również Stanom Zjednoczonym, uważa nasz rozmówca. Niestety, taki kierunek konfliktu byłby niekorzystny dla Polski. Czy tak właśnie potoczy się wojna za naszą wschodnią granicą? Znamy opinię cenionego eksperta.

 

  • W Rosji zbliżają się wybory prezydenckie. Putin wygrałby je nawet bez fałszerstw, uważa Marek Budzisz
  • Według niego, w Moskwie raczej nie dojdzie prędko do skrajnych przemian wewnętrznych
  • Przewagę zaczyna zdobywać Rosja, ostrzega ekspert
  • Wywiad z Markiem Budziszem jest fragmentem rozmowy dostępnej na kanale YouTube:

 

 

Rosja chce przedłużenia wojny. USA także?

Przemysław Tabor, redaktor FXMAG: Czy sądzi pan, że zakończenie konfliktu jest kwestią rozmów pokojowych i uzyskania pokoju w krótkim czasie czy ten konflikt przejdzie w fazę “rozciągnięcia”, która będzie trwała latami?

Reklama

Marek Budzisz, ekspert ds. Rosji i obszarów postsowieckich: Tu jest kilka czynników, które przynajmniej warto sygnalizować. Po pierwsze to jest stanowisko opinii publicznej na Ukrainie i władz Ukrainy. Dziś przeprowadzane badania pokazują, że nie ma nastroju, jeśli chodzi o ukraińską opinię publiczną, aby zawierać coś co określamy mianem “zgniłego pokoju”. Byłoby to porozumienie, które w jakiś sposób konserwowałoby stan obecny.

Nie ulega też wątpliwości, to jest drugi czynnik, że mamy do czynienia z przejściem wojny z fazy manewrowej do fazy mniej lub bardziej walk pozycyjnych. Ofensywa ukraińska nie zrealizowała swoich celów. W sensie strategicznym to jest zwycięstwo rosyjskie. Trzeba tak na to patrzeć. Dlatego, że celem Ukrainy było przełamanie linii rosyjskich, a także udowodnienie sojusznikom, iż warto pomagać, bo Ukraina na na polu walki jest w stanie doprowadzić do przesądzeń korzystnych z punktu widzenia całego obozu sojuszniczego.

Celem tej ofensywy w związku z zakładanym przełamaniem miało być też osłabienie woli oporu i kontynuowania wojny po stronie rosyjskiej. Żaden z tych trzech celów nie został zrealizowany. Właśnie dlatego, że nie nastąpiło przełamanie.

W sensie strategicznym wejście wojny w fazę pozycyjną uprzywilejowuje Rosję. Poprawia jej morale i pokazuje, że pomoc zachodu jest niewystarczająca. To stawia Zachód przed trudnymi decyzjami, bo można albo skokowo zwiększyć skalę pomocy ryzykując wejście w wariant eskalacyjny, czego tak obawia się administracja Bidena.

Państwa Zachodu nie są przygotowane do wykonania takiego kroku. W związku z tym wydaje się, że dzisiaj w tych szachach politycznych i wojskowych, które zawsze się z wojną wiążą, pewną przewagę zaczyna osiągać Federacja Rosyjska. Zawsze państwa o większym potencjale demograficznym i ekonomicznym wygrywają wtedy, kiedy wojna się przedłuża, bo następuje ścieranie potencjałów. Ten, kto ma większe zasoby dłużej wytrzyma.

Wydaje się, że również ten czynnik, na który liczono w pierwszej fazie wojny: mianowicie na jakieś wewnętrzne przemiany Federacji Rosyjskiej związane z ciężarami wojny i ze skalą ofiar, on nie ma aż takiego znaczenia. Przynajmniej w tej fazie wojny.

Reklama

W związku z tym, uważam, że również z pobudek wewnętrznej polityki Rosji, elita kremlowska jest zainteresowana przedłużaniem wojny. Paradoksalnie, również Stany Zjednoczone z punktu widzenia amerykańskiego rachunku strategicznego są zainteresowane przedłużaniem wojny.

To nie oznacza, że wojna będzie trwała dziesięciolecia. To oznacza, że ja relatywnie jestem spokojniejszy, że tak długo jak długo rządzi Joe Biden, czyli co najmniej do stycznia 2025 roku, to żadnych strategicznych ruchów zapewne nie będziemy obserwować. Chyba, że zwycięży koncepcja pewnej pauzy strategicznej, czyli takiego okresu, który jest potrzebny po to, żeby uporządkować sytuację we własnym obozie sojuszniczym, we własnych szeregach.

W Stanach będą wybory (jesienią 2024 roku, przyp.red). O tym też warto pamiętać. Taka pauza strategiczna bardzo często prowadzi do wznowienia wojny za jakiś czas. Chociaż tu nie ma automatyzmu.

Moim zdaniem, scenariusz przedłużającej się wojny jest obiektywnie rzecz biorąc na niekorzyść Ukrainy i również na niekorzyść Polski. Kluczową kwestią będzie znalezienie tego momentu, kiedy decyzje, zapewne trudne, o rozpoczęciu jakiejś fazy politycznej trzeba będzie podjąć.

Sugerowałbym czy doradzałbym polskim elitom bardzo daleko posuniętą ostrożność. My nie możemy być i nie powinniśmy być tym państwem, które będzie zmuszało ukraińskie elity do zawierania jakiegoś kompromisu, który może być uznany za wymuszony i niekorzystny dla przyszłości Ukrainy.

 

Czytaj również: Wielka Brytania wypowiada wojnę Rosji. Uran w centrum zmagań

Reklama

 

PT: W Federacji Rosyjskiej wybory prezydenckie odbędą się już w połowie marca 2024 roku. Prezydent Władimir Putin będzie w nich kandydował. Czy sądzi Pan, że dojdzie do wewnętrznych przemian? Czy Putin po prostu kolejny raz wygra wybory i zachowany zostanie status quo?

MB: (...) Nie ma nawet pewności czy Putin dożyje tego czasu, bo już od długich miesięcy krążą co rusz pojawiające się pogłoski o tym, że Putin jest chory. Jednak  jeżeli dożyje to moim zdaniem (...) nie ulega wątpliwości, że wygra wybory. Oczywiście, będziemy zwracali uwagę na machinacje wyborcze i na to, że te wybory są niedemokratyczne.

Natomiast w moim odczuciu Putin ma dzisiaj wystarczające poparcie społeczeństwa rosyjskiego. Gdyby te wybory były w pełni demokratyczne, to on te wybory również wygrałby. W związku z tym, uważam, że myślenie które teraz osłabło, ale jeszcze w roku ubiegłym było bardzo silne, iż Rosja wkroczy w związku z wojną w jakiś okres wewnętrznych perturbacji… póki co nie ma sygnałów, żeby tak miało się stać.

Rosjanie mówią o konsolidacji wewnętrznej. Mówią również, że wojna konsoliduje naród w tym sensie, że zaciera te obszary czy te pęknięcia jeśli chodzi o rywalizację na tle narodowościowym. To też jest pewien nowy czynnik, bo u nas zwykło się myśleć, iż jeśli Rosja popęka, to popęka na tych szwach narodowościowych. Rosjanie uważają, że to nie musi nastąpić. Zatem, w tym sensie nie spodziewałbym się jakichś rewolucyjnych zmian w Federacji Rosyjskiej.

Uczciwie trzeba też przyznać, że w państwach niedemokratycznych, państwach autorytarnych, wybuchy mają charakter niespodziewany. Zaskakują obserwatorów. Arabska wiosna wybuchła w sposób właśnie taki. W związku z tym, z tego powodu już nie widzimy żadnych symptomów zmian. Nie można jeszcze w 100%, ale być może w 90%, wyciągać wniosku, że już w Rosji się nic nie wydarzy.

Reklama

 

Zobacz również: Polska ma za małą armię, może nie obronić granic przed Rosją. Ostrzega Marek Budzisz w FXMAG

 

PT: Dziękuję serdecznie za rozmowę.

 

Wywiad z Markiem Budziszem jest fragmentem rozmowy dostępnej na kanale YouTube: Rosja zaatakuje Polskę? Nie mamy wojsk zdolnych do obrony. Marek Budzisz

Czytaj więcej

Artykuły związane z zagrożenie rosji