Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

pawiński

  • Czemu polskie rządy psują system edukacyjny?
  • Dlaczego można się zachwycać nowym prezydentem Argentyny?
  • Czy warto kontynuować projekt CPK i elektrowni atomowej?
  • Czy Niemcy się pogubili i co z tego wynika dla Polski?
  • Nad czym Maspex pracuje razem z Microsoft?
  • Jakie były wyniki Maspeksu w 2023 roku?
  • Jakie są plany Maspeksu i czy zobaczymy grupę na GPW?

 

Piotr Rosik (z-ca redaktora naczelnego FXMAG): „Rządy się zmieniają, a erozja edukacji postępuje w najlepsze.” Tak niedawno napisał Pan na swoim profilu na X. Czemu tak się dzieje? I czy Pan ma jakąś swoją konkretną wizję systemu edukacji, lub wzorzec? Bo krytykować łatwo.

Krzysztof Pawiński (prezes i współwłaściciel Grupy Maspex): Osobiście,  temat edukacji jest mi bardzo bliski. Wiele lat temu byłem związany z krakowską AGH, a obecnie jestem przewodniczącym Rady tej uczelni. Uważnie obserwuję, co się dzieje w polskiej nauce i w szkolnictwie.

Edukacja to miękkie narzędzie państwa, które jest niezwykle ważne. Jak  patrzę na polską edukację, co widzę? Dostrzegam, niestety, mizerię płacową i zmiany na gorsze. Każda ekipa rządząca w ostatnich trzech dekadach wykonywała jakieś działania, które pogarszały nasz system edukacyjny.

Jako inżynier uważam, że aplikowane rozwiązania powinny opierać się na pomiarach, a nie na emocjach. Tymczasem politycy postępują odwrotnie.

 

Reklama

Zobacz również: Upadek, śmierć, demontaż i klęska EURO. Weryfikujemy prognozy Cezarego Grafa

 

Nie spodobał się Panu pomysł zniesienia prac domowych.

Na zadania domowe nie można patrzeć, jak na element opresyjny. To jest nauka systematyczności, pracy i obowiązkowości. Podobnie trzeba patrzeć na kartkówki i klasówki. To jest narzędzie do pomiaru wiedzy i postępów. Czy to jest stresujące? Tak, ale całe życie jest stresujące. Proces edukacji nie może być samą przyjemnością, niestety.

 

Ale w badaniach PISA polscy uczniowie wypadają dobrze.

To prawda, tak było przez lata, ale ostatnio spadamy ze swoich pozycji. I dzieje się to w coraz większym tempie. Stawiam smutną tezę, że może to być efekt likwidacji gimnazjów.

 

Skrytykował Pan PiS za likwidację gimnazjów. Co było w nich dobrego?

Reklama

Gimnazja były edukacyjną windą, która umożliwiała realizację  aspiracji i awansu oświatowego młodzieży. Było to widać szczególnie na wsi i w małych miastach. W pewnym momencie, dobro gimnazjów łączyło wójta, proboszcza i dyrektora szkoły oraz wiele innych postaci, ważnych dla lokalnych społeczności. Naprawdę tak było.

Rządzący wskazywali, że w gimnazjach kumulował się młodzieńczy bunt. Ale przecież rozsmarowanie go między podstawówkę i liceum, w powrocie do systemu 8-4, nie sprawi, że te młodzieżowe problemy emocjonalne znikną.

To właśnie była sprawa ogólnospołeczna, która nadawała się pod referendum. Zapytanie społeczeństwa o to, jak ma wyglądać nasz system edukacyjny, byłoby oznaką dojrzałości politycznej.

 

PiS zawsze mówił, że wsie i małe miasta są dla niego bardzo ważne. To zrobił im krzywdę?

Nie chcę wchodzić tutaj na pole politycznych emblematów. Uważam, że rządzący popełnili błędy poznawcze, pomylili przyczyny ze skutkami.

Reklama

Czas pokaże, czy likwidacja gimnazjów była złym ruchem. W obszarze społecznym, skutek od przyczyny jest często bardzo odległy.

 

Jest Pan wielkim zwolennikiem ocen w szkołach. Czyli systemy Montessori czy działające w szkołach waldorfskich są błędne?

W klasach 1-3 mamy oceny opisowe, to przecież znana metodyka. Nie mogę jednak znaleźć w sobie entuzjazmu do niektórych  rozwiązań. Potrzebny jest pomiar, który pozwala stawiać diagnozę. Systemy jakościowe generują dużo mgły, a mało jasnych wskazówek.

 

Zobacz także: Akcje Budimex czeka wielki ruch! Idą ważne zmiany na GPW

 

Może skoro kolejne rządy psują polską edukację, to trzeba ją sprywatyzować?

Reklama

Skrajności też są niekorzystne. Sądzę, że nasz system szkolnictwa daje bogactwo oferty i działa u nas model podążania pieniędzy za uczniem. Obecnie, jako Maspex jesteśmy mocno zaangażowani w projekt Campus Bemke, który ma stworzyć modelową szkołę od przedszkola do liceum. Jest to inicjatywa łącząca wiele stron ponad podziałami. To pokazuje, że sektor prywatny działa w polskiej edukacji.

Jednak nie sądzę, że państwo powinno abdykować w obszarze edukacji, czyli jednym z kluczowych. Ten system będzie decydował o tym, czy w przyszłości staniemy się konkurencyjnym narodem, potrafiącym wygrywać z innymi. Niestety, polskie państwo jest aktywne często nie tam, gdzie powinno być.

 

Jak Pan generalnie ocenia pierwsze miesiące nowego rządu? Obierane kierunki są słuszne? Co się Panu nie podoba, a co się podoba? Praworządność jest przywracana?

Kurz po jesiennej bitwie wyborczej opada powoli. Przed nami jeszcze wybory samorządowe i europejskie. Poczekam z kategorycznymi osądami do drugiej połowy roku.

 

Brzydzi się Pan „konfliktem plemiennym”?

Reklama

Uważam, że Polaków więcej łączy, niż dzieli. Marzę o tym, żebyśmy wszyscy patrzyli na perspektywę dłuższą, niż kadencja sejmowa. Ponadto, chyba lepiej oceniam polityków, niż oni sami siebie nawzajem.

Za nami trzy dekady dynamicznego rozwoju Polski. Jesteśmy w światowej awangardzie postępu gospodarczego. Oni tego nie zepsuli, na wielu polach w tym pomogli. Tymczasem gdybyśmy patrzyli na Polskę tylko przez pryzmat dyskusji politycznych , to słychać, że nasz kraj jest w ruinie. To jest absurd, wystarczy włączyć telewizor, żeby się o tym przekonać.  

Oczywiście, wyzwań jest dostatek, ale jeszcze więcej udało się zrobić. Uważam, że polska polityka gospodarcza ostatnich 30 lat była dobra.

 

Niektórzy twierdzą, że polska gospodarka rozwija się wbrew politykom, a dzięki przedsiębiorczości i inteligencji Polaków.

To jest widowiskowa teza, ale nieprawdziwa. Nie da się prowadzić  biznesu, nie będąc w interakcji z instytucjami publicznymi. Każdy aktor życia gospodarczego jest zakładnikiem jakieś regulacji, czy ładu prawnego.

Reklama

 

Ale na X zachwycał się Pan przemówieniem nowego libertariańskiego prezydenta Argentyny, Javiera Milei.

Wspaniałe przemówienie, choć ze skrajnej pozycji. Przypomniał On o rzeczach fundamentalnych, o wolności. Postawił swobody ponad regulacjami. Przypomniał, że socjalizm w każdym wydaniu kończy się biedą i równaniem w dół. Każdy, a szczególnie młode pokolenia powinny  go posłuchać, bo  wielu  nie zdaje sobie sprawy, że tort który dzielimy, nie jest dany raz na zawsze, że może on zniknąć.

Na własnej skórze doznałem sprawiedliwości społecznej - systemu słusznie minionego - i  nie nazwałbym tego  sprawiedliwością, raczej ubóstwem i zabraniem całemu społeczeństwu możliwości poprawy swojego bytu.

 

Doskonałym przykładem jest Wenezuela.

I Kuba. Argentyna też. To są przykłady, że atrakcyjna moralnie idea może zrobić dużo złego.

Reklama

 

Jednak mówił Pan, że chce Pan aktywnego państwa. Co Pan sądzi o wielkich inicjatywach infrastrukturalnych, które podjął PiS, czy PO powinno je kontynuować? Pytam oczywiście o CPK czy elektrownię atomową.

Wielkie projekty infrastrukturalne powinny być ponad kadencyjne i nie podlegać wojnie politycznej. Tutaj powinna królować pragmatyka. W biznesie kierujemy się zasadą 3D: dyskusja – decyzja – dyscyplina. W dyskursie publicznym mamy często dyskusję, decyzję i… powrót do dyskusji. To z punktu widzenia efektywności procesu jest fatalne.

Przykładowo, nie mam wątpliwości, że powinniśmy iść w kierunku atomu w energetyce. To jest czyste, efektywne źródło energii. I było o tym wiadomo już 30 lat temu, ale niewiele z tym zrobiono.

Jeśli nawet są wątpliwości, czy CPK jest w tym momencie dobrze osadzone w rynku, w kontekście popytu i podaży, to warto ten projekt realizować. Jego budowa będzie trwała latami i może się jeszcze dużo zmienić.

Z drugiej strony, uważam, że pomysł narodowego samochodu elektrycznego Izera jest bez sensu. Państwo nie jest dobrym dostarczycielem towarów, chyba że w ramach monopolu. Czy państwo powinno się zajmować produkcją keczupu? Przemiałem ziaren na mąkę? No nie, to nie jest potrzebne. Rolą państwa jest m.in. infrastruktura, energetyka, edukacja, służba zdrowia, sądownictwo, system zabezpieczeń społecznych. W tych dziedzinach powinno być aktywne.

Reklama

Nie jestem ze szkoły libertariańskiej, bo relacje społeczne nie mogą być zakładnikiem tylko gry rynkowej. Państwo musi być obecne - jednak do pewnych granic i tylko tam gdzie jest niezbędne.

 

Oczywiście, transformacja energetyczna nie jest na kieszeń prywatną. Czyli stawia Pan na atom, nie na OZE?

Jest gigantyczny problem ze składowaniem energii. Co będzie, jeśli w sumie postępu, która jest gwarantowana, ten postęp dowiozą obszary IT, AI i bogactwo innych technologii, a my nie zrobimy postępów w obszarze składowania energii elektrycznej i wytwarzania bezemisyjnego? Czy wszystko na taki zakład mamy go stawić, że na pewno to się uda? W pragmatyce biznesowej nie przepowiadamy przyszłości i nie zawieramy zakładów o wszystko. W biznesie przyszłość scenariuszujemy. Oczywiście obstawiamy preferowany plan A, ale przygotowujemy się też do wariantów B i C. Poważny biznes nie gra w kości, tym bardziej nie powinno tego robić moje Państwo i moje Superpaństwo (UE). Najpierw technologia, pewność rozwiązania, a później fundamentalne zmiany.

To tania energia jest podstawą rozwoju społecznego. Nie można zatem podwajać CAPEXu, inwestując jednocześnie i w atom, i w OZE, bo energia będzie czysta, ale na pewno nie będzie tania. Atom to bezpieczny kierunek, dający w miarę tanią i czystą energię. Jeśli na niego postawimy, to po co ponosić podwójny wydatek inwestycyjny na OZE i utrzymywać jednocześnie stałe źródło wytwarzania energii i źródło zmienne? Takie pytania też muszą być obecne w dyskusji i na nie trzeba odpowiedzieć.

Wariantowo zaprojektowana i tanio zrobiona transformacja energetyczna, może dać nam mega przewagi kapitałowe, konkurencyjne i też co ważne - klimatyczne. Przed nami unikalna szansa zgarnięcia renty zapóźnienia, tak jak zrobiliśmy to w obszarze bankowości i telekomunikacji.

Reklama

 

Wiem, że uważnie Pan obserwuje to, co dzieje się za naszą zachodnią granicą. Nie sądzi Pan, że Niemcy jakoś się pogubili? Z ich polityki energetycznej śmieją się analitycy. Zieje wielka dziura budżetowa. Przemysł mocno kuleje. Co tam się stało?

Mam przyjazne podejście do Niemców. Nie straszę nimi dzieci, robię z nimi interesy. Jednak podzielam częściowo negatywną ocenę. Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad, popełniono tam gigantyczne błędy, które szczególnie widać w dwóch obszarach: polityka imigracyjna i transformacja energetyczna. Czasami błędne decyzje podjęte w niewielu sprawach, mogą mieć opłakane skutki.

Dla naszej gospodarki Niemcy są bardzo ważne, 40 proc. naszego eksportu ląduje na tamtejszym rynku. Nie ma miejsca na Schadenfrude. Niedomaganie niemieckiej gospodarki, to nie katar, a to dla nas poważne przeziębienie. Kilka lat temu myślałem, że parcie na ostrą transformację w kierunku OZE ma mocne techniczne podstawy. Ale król okazał się nagi. Decyzje o pójściu w kierunku OZE były motywowane ideologicznie. Postawiono wóz przed koniem, bo suma postępu technologicznego jest gwarantowana, ale nie mamy pewności, czy będzie dotyczyć to technologii X czy Y.

Poza tym, Niemcy popełnili błędy, jeśli chodzi o politykę imigracyjną. To jest większy problem i głębszy, cały świat Zachodu popełnia tu wielki błąd.  Chroni się przed wpływami tej biedniejszej części świata, niewiele jej oferując. Zachód broni swoje rynki rolne przed produktami z Afryki, czyli przeszkadza mieszkającym tam ludziom się bogacić. Przecież oni nie produkują samochodów elektrycznych, tylko warzywa i owoce. Zachód powinien dać Afryce dostęp do taniej energii i czystej wody, ponieważ to otwiera możliwość ich bogacenia się. Wtedy fala migrantów mocno by osłabła.

 

W jaki sposób?

Reklama

Można  np. zainwestować w pływające stacje odsalania wody morskiej, a potem pompować ją w afrykański interior. Nikt nie będzie mieszkał tam, gdzie jest problem z dostępem do wody i energii. Taniej energii.

 

Rolnicy już dziś protestują, bez zalewu produktów z Afryki…

Widać renesans postaw protekcjonistycznych. Polska jest w branży rolnej beneficjentem otwartego rynku europejskiego. Przechodzenie w kierunku protekcjonizmu nikomu się nie opłaci, w długim terminie. Ale te pokusy protekcjonistyczne są bardzo silne  niezależnie od zabarwienia politycznego.

 

Zobacz również: Kim jest Nayib Bukele? Fan bitcoina walczący z gangami

 

Dużo Pan mówił już o technologiach. Jakie są główne wyzwania i trendy, z którymi Maspex musi się zmierzyć w najbliższych latach? W jaki sposób nowy trend, czyli dynamiczny rozwój AI, wpływa na Maspex, i jak Pańska firma wykorzystuje ten trend dla własnych korzyści?

Reklama

AI to bardzo podniecająca idea, technologia. Naszą wyobraźnią zawładnęła ułuda, że teraz wiele się zmieni. Trochę się zmieni, ale będzie podobnie. Mam bardzo osobisty stosunek do zagadnienia sztucznych sieci neuronowych. W latach 2008-12 zajmowałem się mocno tym tematem, po tym gdy mój wspólnik doznał mocnego udaru. Opracowaliśmy wtedy, z moim przyjacielem informatykiem, program ponownego uczenia dla białkowej sieci neuronowej, który wspomagał mózg w odzyskiwaniu funkcji kognitywnych.  Rozumiem, w jaki sposób funkcjonuje uczenie maszynowe. I wiem, że daleko jest jeszcze  do tego, aby AI była twórcza, kreatywna.

Co ciekawe i zastanawiające, proszę zauważyć, że odkąd pojawił się komputer, to nie ma zauważalnego skoku produktywności. Być może on nie jest obserwowany, bo nie mierzymy konsumpcji informacji. Jednak to sprawia, że spodziewam się, iż postęp w zakresie AI będzie widoczny nie tam, gdzie się tego spodziewamy w produktywności. Wielu się obawia, że przez AI staniemy się tylko białkowym dodatkiem do komputerów, ale ja nie podzielam tych obaw. Raczej wydelegujemy zadania i procesy, które ludziom gorzej wychodzą i skupimy się na interpretacji efektów jakie dostarczy AI.

W Maspeksie ogłosiliśmy wewnętrzny konkurs na pomysły zastosowania AI w firmie. Testujemy już pewne rozwiązanie LLM w chmurze, dostarczane przez Microsoft. Powstają rozwiązania, które będą nam dedykowane. Do naszych wewnętrznych zasobów będą dodawane zasoby całego Internetu, i ma to dawać nową jakość.

Jesteśmy konsumentem technologii, a nie twórcą. Mamy pełną świadomość technologiczną i jesteśmy w awangardzie jej wykorzystania, sięgamy po te narzędzia, ale zajmujemy się produkcją i marketingiem żywności. Dla nas kluczowa jest integracja i implementacja takich rozwiązań. To nie tak, że to zrewolucjonizuje nasz biznes. Nic się wczoraj nie zaczęło, i jutro się nie skończy.

 

Reklama

Lubi Pan Becherovkę? Bo ja nie za bardzo. [śmiech] Proszę wyjaśnić, co ma dać ten zakup Pańskiej firmie?

Wszystko przed Panem, może Pan ją jeszcze polubi. [śmiech] Otóż przyszedł taki moment w rozwoju firmy i jej skalowania, że chcąc z dużego biznesu robić większy biznes, trzeba angażować się w duże projekty. Dlatego  weszliśmy w rynek alkoholi, dlatego są Żubrówka, czy Soplica. A jak powiedzieliśmy A, to zechcieliśmy powiedzieć B.

Zainwestowaliśmy w brand, który jest rozpoznawalny na świecie. Becherovka to marka z tradycjami, produkowana nieprzerwanie od 1807 r. Doskonale wpisuje się w rynkowe trendy - generalnie, rynek alkoholi gorzkich naszym zdaniem ma duży potencjał.

 

W ogóle widać trend schodzenia ze spożycia alkoholi wysokoprocentowych.

Gdy byłem młody, odrzut po szocie był czymś normalnym. [śmiech] Teraz ludzie oczekują, że alkohol będzie smaczny. Kiedyś to nie było wcale oczywiste. A żeby alkohol smakował, nie może być wysokoprocentowy.

Reklama

Co ciekawe, mamy tu też duży problem , bo trafiliśmy na ścianę. Polskie przepisy akcyzowe nie opodatkowują de facto alkoholu, tylko jego źródło pochodzenia. Podatek akcyzowy między drinkiem 5% a piwem 5% różni się trzy i półkrotnie! Widać, nie każdy grzech grzechowi równy. [śmiech] Mamy już w portfolio sporo produktów smakowych, ale przegrywają z piwem - akcyzą. Dziwimy się temu, ale niektórzy mówią, że boisko od dawna celowo jest przechylone w jedną stronę.

 

Ile zapłaciliście za Becherovkę? Jak się wycenia taką markę alkoholową?

Niestety, nie mogę tego zdradzić, ograniczają mnie zapisy umowy.

Jednak i tak mam wrażenie, że przepłaciliśmy. Zawsze mam wrażenie, że przepłacam. [śmiech]  Jeśli dokonasz akwizycji, która da ci efekt skali po latach, głównie dzięki twojej ciężkiej pracy, to dopiero potem masz korzystny efekt.

 

Jaki wynik finansowy pokaże Maspex za 2023 rok? Inflacja wam mocno zaszkodziła?

Reklama

Mieliśmy obrót na poziomie 15 mld zł, z którego nie jesteśmy zadowoleni. Za nami bardzo trudny rok, w którym podwyżki cen fatalnie wpłynęły na sprzedaż. W jednej z kategorii mieliśmy spadek sprzedaży rzędu nawet -22% r/r. Inflacja konsumencka spada, ale nasze główne surowce, jak koncentrat jabłkowy, czy pomarańczowy, wciąż są dotknięte bardzo wysokimi cenami. Przekonaliśmy się, że  zasada - wyższa cena równa się niższa sprzedaż - to naprawdę mocne prawo typu kopernikańskiego.

 

Zobacz również: Kim jest Andrij Werewski? Afera Kernel Holding nabiera przyspieszenia

 

Czy widać wzrosty sprzedaży na rynkach spożywczych od początku 2024 roku?

Jest dopiero luty. Nie chciałbym jeszcze wyciągać pochopnych wniosków. Wydaje się, że widać wyhamowanie spadków sprzedaży, ale głównie na rynkach CEE innych, niż Polska.

 

Jakie są, Pańskim zdaniem, największe zagrożenia dla Maspexu? W jaki sposób napięcia geopolityczne wpływają pośrednio na biznes Maspexu? Rozumiem, że Maspex nie jest obecny w Rosji w żaden sposób?

Reklama

Na szczęście sprzedaliśmy naszą rosyjską część biznesu w lipcu 2021. To jest trudny rynek, który od nas dostał dużo dobrych emocji, a nigdy się niczym podobnym nie dopłacił. Uważam, że Rosja to nie jest dobre miejsce ani do życia, ani do robienia biznesu.

 

Zdradzi Pan plany Maspex na najbliższe lata?

Plany na 12 miesięcy mamy opracowane. Dłuższe niż rok, przy wielkiej zmienności rynku, którą teraz mamy, są nieco bez sensu.

Wiemy, w jakich regionach świata dobrze się czujemy. Obserwujemy, czy tam się nie pojawia jakieś ciekawe aktywo do kupienia. Chodzi oczywiście o Europę Środkową. Ale z ciekawością patrzymy również na Zachodnią.

Jesteśmy zadłużeni, ale rozsądnie i to jest dobra informacja, biorąc pod uwagę wysoką inflację. Staramy się być bardzo konserwatywni, jeśli chodzi o finanse. Przejęcia są finansowane wkładem własnym i lubimy posiłkować się kredytem senioralnym. Mamy bardzo dobre otoczenie bankowe, które wierzy w jakość naszego biznesu.

Reklama

 

A finansowanie przez giełdę, jest możliwe? Chyba wielu czeka na Maspex na rynku głównym GPW.

Europejski biznes lubi banki. Finansowanie kredytem jest relatywnie tanie. Nie jesteśmy firmą rodzinną, więc gdyby pojawił się bardzo atrakcyjny, ale duży obiekt do przejęcia, którego nie moglibyśmy sfinansować w sposób tradycyjny, to nie mielibyśmy problemu z wejściem na giełdę, czyli podzieleniem się własnością. Właściwie, to chciałbym, żeby tak się stało, bo to by znaczyło, że dynamicznie się rozwijamy i idziemy na grubego zwierza. [śmiech]

 

Gdyby Maspex był większy, Warren Buffett kupił by jakąś część?

Skala amerykańska jest nieporównywalna do europejskiej.

 

Zobacz również: Kim jest Tomasz Bardziłowski? Nowy prezes GPW może mieć problem z KNF

 

Pan osobiście inwestuje swoje pieniądze tylko w Maspex?

Reklama

Gros moich pieniędzy inwestuję w firmę, moi wspólnicy podobnie. A dokładniej, w wewnętrzny program obligacyjny. Wierzę w biznes Maspeksu, wiec w niego inwestuję. Często jestem pytany o receptę na sukces.  Takowej nie ma. Ale chyba mam przejściową odpowiedź – warunkiem koniecznym jest m.in.  reinwestowanie zysków.

Jeżeli chodzi o dywersyfikacje kapitału – nie jestem tego zwolennikiem. Skoro się na czymś znasz, rozumiesz to, widzisz w tym sens, to inwestuj i nie rozpraszaj kapitału.

Jeśli już koniecznie chciałbym dywersyfikować portfel, to wybrałbym akcyjne fundusze ETF. Mają one ekspozycję na indeksy, czyli na rozwój gospodarki. A ja wierzę, że polska gospodarka będzie się nadal dobrze rozwijała.

Dziękuję za rozmowę.

Czytaj więcej