Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

odczyt PMI w USA

Poniedziałek upłynął pod dyktando październikowych odczytów indeksów PMI zarówno z europejskiej jak i amerykańskiej gospodarki. Ogólny obraz, wyłaniający się z tychże danych, nie wygląda dobrze. O największych rozczarowaniach możemy mówić w przypadku Wielkiej Brytanii oraz USA. Biorąc pod uwagę istotność polityki Fed dla reszty świata, to właśnie na tym drugim regionie skupiamy się w dzisiejszym komentarzu.

 

Co nas czeka dzisiaj?

GUS opublikuje finalne dane o bezrobociu za wrzesień. Wstępnie można liczyć na utrzymanie wartości sierpniowej na poziomie 4,8%, choć jednocześnie nie należy zapominać o możliwości dorocznej rewizji. Wraz z danymi o bezrobociu poznamy także miesięczny biuletyn GUS.

Przed południem poznamy także indeks IFO z Niemiec obrazujący koniunkturę gospodarczą w październiku (konsensus sygnalizuje lekkie pogorszenie).

Reklama

Po południu decyzję ws. stóp procentowych podejmie węgierski bank centralny. Z USA opublikowane zostaną dane o cenach nieruchomości za sierpień. Przypomnijmy, że w lipcu odnotowaliśmy pierwszy od dawna spadek. Również z USA poznamy dane o nastrojach konsumentów (Conference Board) i regionalny indeks koniunktury w przemyśle z Richmond.

 

USA: PMI pod kreską

Dokładniej mówiąc to pod umowną kreską, czyli poziomem 50 pkt. oznaczającym brak zmian w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Poniżej tego poziomu w końcu zszedł indeks dla przemysłu (usługi już tu były). Ale to nie wszystko. Zarówno wynik dla przemysłu (49,9 pkt.) jak i dla usług (46,6 pkt.) znacząco się obniżyły w porównaniu do poprzedniego miesiąca (odpowiednio 52 pkt. i 49,3 pkt.) i sprawiły nie lada niespodziankę (konsensusy były zbliżone do wyników sprzed miesiąca).

Amerykańskie PMI-e zerwały się ze smyczy - 1Amerykańskie PMI-e zerwały się ze smyczy - 1

Obraz rysujący się w szczegółach też nie jest nadmiernie optymistyczny. Spadły nowe zamówienia, zarówno w przemyśle jak i usługach (najbardziej widoczne to było w produkcji towarów). Firmy podkreślały, że za słaby popyt odpowiadała wysoka inflacja i budowanie zapasów na początku roku. W przypadku przemysłu zwracano uwagę też na trudną sytuację gosp. u najważniejszych importerów i silnego dolara. W usługach podkreślano ponadto wpływ wysokich stóp procentowych, ale też spadek popytu z zagranicy (wiedziony wysoką inflacją u importerów). To ten drugi czynnik w dużej mierze odpowiadał za słaby wynik nowych zamówień usługowych.

Reklama

Słabe nowe zamówienia przełożyły się na wskaźniki dot. zatrudnienia (ogólny wskaźnik znalazł się poniżej 50 pkt. po raz pierwszy od 2020 r.). Za spadki odpowiadały głównie usługi.

Ponownie wzrosły koszty w usługach (wiedzione wysokimi cenami energii, wynagrodzeniami, ale też stopami procentowymi), co przełożyło się na wzrost cen usług (choć jak podkreślono w komunikacie jedynie minimalny – coraz mocniej do głosu dochodzą siły rynkowe i w obliczu słabego popytu konkurencja między firmami nie pozwala na silny wzrost cen). Wzrosły też ceny producentów w przemyśle (znów stopy procentowe, wynagrodzenia i zmniejszające się, ale wciąż obecne, niedobory materiałów). Znów, podobnie jak w usługach, słaby popyt nie pozwalał firmom na przerzucanie kosztów na odbiorców finalnych. Jak napisano w komunikacie, żeby pozostać konkurencyjnym firmy obniżały niektóre koszty dla odbiorców (np. koszt transportu towarów).

Na te najbardziej typowe relacje (spada popyt; spada cena) liczą członkowie Fed (wszak na tym w największym skrócie polega zacieśnianie polityki pieniężnej). Słabsze PMI nie powinny być dla nich na razie żadnym sygnałem ostrzegawczym. W dużo bardziej pewnych wskaźnikach (bo opierających się na rzeczywistości, nie nastrojach) takich jak np. dane z rynku pracy nie widać na razie wyraźnych problemów.

Czytaj więcej

Artykuły związane z odczyt PMI w USA