Reklama

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

koszt dolara

Oczy rynku zwrócone są na USA z wielu powodów. Dwa główne tematy do reperkusje wyborów prezydenckich oraz pandemia, jednak wczoraj pojawił się nowy ciekawy wątek: niespodziewany konflikt pomiędzy Fed, a Treasury. Przypomnijmy, że jednym z rozwiązań, jakie wiosną zostało wdrożone były linie kredytowe dla biznesu. Żartowano wtedy, że banki komercyjne są już zbędne, skoro biznes pieniądze będzie pożyczać bezpośrednio od banku centralnego.

Faktycznie było to nieszablonowe rozwiązanie, a ponieważ Fed w teorii nie może ponosić ryzyka kredytowego, część pieniędzy na pokrycie ewentualnych strat wyłożyło Treasury. Te programy wygasają z końcem roku. W przeciwieństwie do monstrualnego QE, które jest dość łatwo wykonać (rząd finansując najwyższy od drugiej wojny deficyt emituje ogromne ilości długu, które Fed skupuje) egzekucja pożyczek dla biznesu przebiegła dość marnie, jednak Fed ostatnio przekonywał, że warto utrzymać te programy w mocy „na wszelki wypadek”. Jednak Treasury nie wydało zgody i poprosiło o zwrot niewykorzystanych kwot do budżetu.

To ciekawy rozwój sytuacji, pokazujący pierwszy od dłuższego czasu zgrzyt pomiędzy ośrodkami władzy. Brak tych programów nie ma większego znaczenia dla rynku, ale może pokazać, że pogodzeni z porażką Republikanie (decyzję podjął odchodzący Steve Mnuchin) będą utrudniać życie nowej administracji. Czy tak będzie okaże się w trakcie rozmów odnośnie kolejnego pakietu stymulacyjnego, na wznowienie których zgodził się szef Republikanów kontrolujących Senat. Jak jednak wiemy, miesiące rozmów przed wyborami nie przyniosły rozwiązania, więc sam fakt ich wznowienia jeszcze o niczym nie przesądza. W mojej ocenie na dłuższą metę (kolejne) rozdawnictwo w skali powyżej 10% PKB zrobi więcej złego niż dobrego dla gospodarki, ale rynki żyją tym co tu i teraz i z pewnością z radością przyjęłyby pakiet.

Reklama

Szczególnie, że być może pozwoliłby utrzymać sielankowy nastrój pomimo coraz gorszych statystyk pandemii w USA, gdzie wczoraj odnotowano ponad 190 tys. nowych przypadków COVID19, co niechybnie musi oznaczać wprowadzenie bardziej rygorystycznych ograniczeń. To właśnie te wątki zdominują piątkowy handel bo ciekawsze dane już za nami. Z jednej strony sprzedaż detaliczna w Wielkiej Brytanii okazała się dużo mocniejsza od oczekiwań (wzrost aż 5,8% r/r, choć to po części mógł być ponownie efekt szykowania się na ograniczenia), z drugiej japoński PMI w listopadzie odnotował nieoczekiwany spadek. Złoty rozpoczyna piątkowy handel od niewielkiego osłabienia. O 8:55 euro kosztuje 4,4758 złotego, dolar 3,7711 złotego, frank 4,1426 złotego, zaś funt 4,9979 złotego.

Czytaj więcej